Aleksander Duda tworzy materiały wideo pokazujące jednych z najlepszych biegaczy na świecie. Przeszedł drogę od pasjonata piszącego na forum bieganie.pl o zagranicznych biegach, do twórcy, który współpracuje z managerami wspierającymi rozwój najlepszych, afrykańskich biegaczy. Jakimi drogami dotarł do Afryki i na najważniejsze europejskie biegi, czy znajomość języka amharskiego przydaje się mu w pracy i czy afrykańscy biegacze rozumieją znaczenie social mediów. Między innymi o tym porozmawialiśmy przy okazji maratonu w Walencji.
Bartek Falkowski (bieganie.pl): Jak to się stało, iż od pisania na forum bieganie.pl doszedłeś do tego, iż jeździsz za zawodnikami po świecie i robisz im zdjęcia i wideo?
Zacznę od samego początku. Ze sportem zacząłem przez piłkę ręczną i później dostałem jakieś treningi biegowe od trenera na lato i tak się zainteresowałam bieganiem. Zacząłem śledzić z czasem wszystkie profesjonalne zawody. Zainteresowało mnie to bardzo i tak trafiłem na forum bieganie.pl, a tam stwierdziłem, iż przydałoby się coś takiego dla polskich widzów, żeby wiedzieli, kiedy są organizowane zawody i kto w nich startuje. Jako obeznany w social mediach zacząłem śledzić coraz więcej kont na Twitterze czy na Instagramie. Tak się zaczęła przygoda z tym pierwszym moim blogiem.
Zaczynałem w gimnazjum, potem w pierwszej klasie liceum to rozkręcałem i przenosiłem na Facebooka. Chociaż dalej to nie były moje autorskie materiały, tylko bardziej udostępnianie rzeczy, które są tworzone od innych, ale przez to też nabrałem więcej doświadczenia w zdobywaniu informacji. Mistrzostwa Świata w Gdyni to były te pierwsze zawody, gdzie pojechałem, żeby samemu coś zrobić. Bez żadnej akredytacji, bez oficjalnej współpracy. Wsiadłem w pociąg chyba o czwartej rano z Katowic i po długiej podróży dojechałem do Gdyni. Bardzo spodobała mi się ta atmosfera i to było coś, co chciałem robić dalej.
Śledząc innych twórców, zobaczyłem, iż odbędzie się półmaraton w Lizbonie. Stwierdziłem, iż tam pojadę. Napisałem wcześniej do Patrice Alvareza. To jest też taki fotograf tworzący materiały na social media. On już wcześniej współpracował z różnymi managerami i markami, tworząc filmiki z zawodów. Napisałem do niego, czy będzie na miejscu i czy możemy się spotkać. To był 2021 rok i spotkałem się z nim w Lizbonie. To on wprowadził mnie do tego świata. Poznałem Jacoba Kiplimo. Wyszliśmy wieczorem na wspólne wybieganie w parku. Biegłem za nim w parku, ledwo dysząc (śmiech). Wtedy jeszcze pisałem trochę tych newsów, ale bardziej odnajdywałem się w bezpośrednich kontaktach z zawodnikami i to bardziej mnie kręciło.
Patrice zaproponował mi, żeby w styczniu pojechać do Walencji na bieg na dziesięć kilometrów. Robił wtedy współpracę z marką ASICS i potrzebował drugiego operatora i napisał do mnie. Byłem bardzo szczęśliwy, bo była to moja pierwsza, oficjalna współpraca. Mimo iż ostatecznie nic z tego, co robiłem, nie okazało się potrzebne. ASICS dał mu wolną rękę i potem stwierdził, iż nie potrzebował mojego nagrania z mety. Ale ja byłem szczęśliwy, bo to było nowe doświadczenie.
Jak był COVID, to stwierdziłem, iż muszę nauczyć się języka, żeby dogadać się z Afrykańczykami. Często jest u nich ciężko z angielskim. Stwierdziłem, iż albo suahili, albo język związany z Etiopią. Poczytałem, iż Etiopia może dawać mi większe szanse rozwoju i zacząłem uczyć się amharskiego. Zacząłem też pisać do różnych managerów, prosząc o współpracę. Byłem trochę natarczywy (śmiech). Przeważnie nie dostawałem odpowiedzi wcale albo „że może coś, kiedyś zrobimy”. Jednak ostatecznie nic z tego nie wychodziło. Wtedy też wszedłem w kontakt z Guillaume Laurentem prowadzącym szwajcarską stronę athle.ch, który w tej chwili pracuje w Elite Sports Marketing and Management. Już wtedy pytałem go, jak to wygląda, jeżeli chodzi o tworzenie materiałów w Kenii, czy w Etiopii.
Dopiero w tym roku pojawiły się pierwsze poważne współprace. Pojechałem do Mediolanu, nagrałem wywiady po amharsku i filmiki. A pierwsze doświadczenia z wywiadami po amharsku to było w zeszłym roku w grudniu w Walencji. Wtedy dukałem z zeszytu takie podstawowe pytania. Później ucząc się z moją nauczycielką, przygotowywałem już bardziej specyficzne pytania pod konkretnego zawodnika.
Byłem w tym roku też na półmaratonie w Stambule. Miałem tam nagrać zawodników z Elite Sports Marketing and Management. Akurat zawodniczka z tej grupy wygrała wtedy i mogłem przeprowadzić wywiad i nagrać film. Bardzo fajnie to wyszło. Następnym razem byłem w Nerja w Hiszpanii. Organizowano tam etiopskie kwalifikacje na 10 000 metrów. Też mi się udało załatwić, żeby tam pojechać i nagrać materiały z zawodnikami. Poznałem tam innego managera, Laurenta Croenne z Francji. On widząc, iż dobrze współpracuję z zawodnikami, skontaktował się ze swoim szefem Hussainem Makke ze Stanów Zjednoczonych. Wtedy wszystko zaczęło nabierać tempa. Porozmawiałem z Laurentem, iż od dawna myślałem o wyjeździe do Etiopii. Laurent był od razu pozytywnie nastawiony do tego pomysłu i przekazał mi kontakt do swojego szefa. Po kilku spotkaniach dostałem potwierdzenie, iż mogę jechać. Najtrudniejsze było znalezienie zakwaterowania. Kontaktowałem się z trenerem, który zapewniał mnie, iż mi pomoże. Ostatecznie się nie odezwał i dopiero trzy dni przed wylotem dostałem informację, gdzie będę spał podczas miesięcznego pobytu. Byłem tak zdesperowany, iż sam już szukałem jakichś hoteli, by spędzić tam pierwsze dni. Ostatecznie mieszkałem z dwoma fizjoterapeutami z Maroka, którzy współpracują z managementem – Zakariya i Eyoub. Miałem takie marokańsko – etiopskie doświadczenie kulturowe.
Jak Etiopczycy reagują na człowieka z Europy, który zaczyna mówić w ich języku?
Pozytywnie! Wczoraj spotkałem Kenenisę pod windą. Po amharsku poprosiłem go o zdjęcie i on był bardzo zdziwiony.
Pomaga to przełamać lody? Czasem się zastanawiam, czy oni są tacy nieśmiali, czy chodzi o to, iż nie znając dobrze angielskiego, nie mają jak się otworzyć.
Raczej to jest kwestia języka. Chociaż łącząc angielski i migowy da się dogadać. Laurent opanował to do perfekcji. Liczy się pozytywne podejście do człowieka, ale język bardzo się przydaje.
Jesteś jedynym członkiem managementu mówiącym po amharsku?
Jestem jedynym członkiem spoza Etiopii, który mówi w tym języku. Bo jest oczywiście też biuro w Etiopii. Tam pracuje Hilina w biurze, ona mówi po angielsku i amharsku. Ona pośredniczy w kontaktach. Tacy pracownicy biurowi są bardzo potrzebni, to często byli biegacze, którzy zapewniają nam kontakt z zawodnikami.
Jakie najsłynniejsze nazwiska trenują w grupie managerów, z którymi pracujesz?
Selemon Barega (Mistrz Olimpijski na 10000 metrów z Tokio – przyp. Red.), Lamecha Girma (Wicemistrz Olimpijski na 3000 metrów z przeszkodami z Tokio, rekordzista świata na tym dystansie oraz rekordzista świata na 3000 metrów w hali – przyp. Red.), Gotytome Gebreslase (Mistrzyni Świata w Maratonie 2022 i Wicemistrzyni Świata w Maratonie 2023 – przyp. Red.), Lelisa Desisa (Mistrz Świata w Maratonie 2019, zwycięzca maratonów w Bostonie i Nowym Jorku – przyp. Red.) to jest taka topka.
Wiem, iż miałeś dziś robić zdjęcia z zawodnikami, ale się z nimi nie dogadałeś i wyszli wcześniej z hotelu. Często słyszy się, iż dla Afrykańczyków czas biegnie trochę inaczej. Inaczej postrzegają wymiar czasu niż Europejczycy. Łatwo się umówić na zdjęcia z zawodnikami z Afryki? I czy oni w ogóle chętnie uczestniczą w nagraniach i rozumieją, iż jest to ważne?
Jeśli chodzi o czas i umawianie się, to jest to różnie. W przypadku treningu, to jak jestem umówiony na konkretną godzinę, to raczej nie ma mowy o jakimś spóźnianiu się. Ale w pracy z mediami jest często potrzeba wyjaśnienia, czego potrzebuję od nich. Dzisiaj na przykład nagrałem krótką wypowiedź trenera i potrzebowałem nagrać również wypowiedź zawodnika dzień przed biegiem. A on mi mówi „jutro”. Musiałem mu to wytłumaczyć, dlaczego teraz powinniśmy to nagrać. Z moich obserwacji to nie jest u nich takie bezrefleksyjne na zasadzie, ja mówię „zróbmy to”, a oni się zgadzają. Czasami trzeba wytłumaczyć, czego się oczekuje.
Zauważyłeś może, iż Afrykanie zrozumieli już, iż pojawianie się w mediach, tradycyjnych, czy społecznościowych, to także część pracy biegacza? Czy może oni dalej myślą, iż praca to tylko bieganie?
To są naprawdę wyjątki, jeżeli zawodnik potrafi dobrze obsługiwać social media.
uczy się angielskiego, dobrze sama ogrania social media. Ale większość zawodników w ogóle nie ma Instagrama. Nie potrafi samemu założyć konta na platformie. Dzisiaj Chalu Deso, czyli zwycięzca maratonu w Tokio, poprosił mnie, żeby założyć mu konto. To jest bardzo długa droga, by oni to zrozumieli. Managerowie mówią, iż jest duża grupa biegaczy, którzy jeżeli nie widzą w czymś natychmiastowego zarobku, to nie chcą tego robić.
Jak wygląda Twój plan pracy w dniu zawodów?
Wstaję razem z zawodnikami. Mam już przygotowany spis miejsc, gdzie będę nagrywał, które sprawdziłem na przykład na Google Street View i wiem, iż będzie tam dobre ujęcie. Wszystko zależy, gdzie chcę zacząć. jeżeli już na starcie, to idę tam z zawodnikami. Mogę też ruszyć na punkty oddalone od startu. W zeszłym roku w Walencji czekałem na piątym kilometrze, bo wiedziałem, iż tam będą zawodnicy zawracać i będę miał możliwość zrobienia więcej kadrów. Ale w zeszłym roku maiłem tak ambitny plan, iż trudno było mi go wykonać. Wyznaczyłem sobie za dużo punktów. Jeździłem na rowerze miejskim z koszykiem, wrzucałem do niego kamerę z gimbalem i jeździłem z punktu do punktu. Po drodze wypadł mi telefon, który oddał mi potem policjant. Na przedostatnim punkcie okazało się, iż kamera przestała mi nagrywać. Tak z ciekawszych rzeczy to rok temu przed metą maratonu, gdzie zwyciężył Kelvin Kiptum to cały widok na Kiptuma przed metą zasłonił mi samochód, który jedzie przed zawodnikiem. Później social media managerka pisała do mnie, iż Nike potrzebuje filmów, bo to był świetny wynik Kiptuma. Sprawdzałem gwałtownie w hotelu, czy coś się udało nagrać, ale niestety nic.
Często zdarzają się takie sytuacje, iż coś tak nie wychodzi, jak z tym Kiptumem i samochodem przed nim?
Zawsze nagrywam dużo więcej materiału, niż wykorzystuję. To jest jakieś kilka procent. To normalne, iż dzieje się coś, czego nie można przewidzieć. Nie wiemy, czy zawodnik, którego nagrywam, bo mam współpracę z jego managerem, ukończy bieg. jeżeli odpada od pierwszej grupy, to też nie wiem, czy zdążę na kolejne punkty. Z tym obliczaniem tempa to jest kolejna trudna sprawa. Muszę obliczyć, na którym kilometrze będą zawodnicy w danym czasie. Muszę to często zgrać tak, by poczekać na kobiety, a potem zdążyć na mężczyzn w kolejnym punkcie. To jest bardzo ważne, jeżeli chce się mieć dużo materiału.
Na zakończenie. Wspominałeś o Patricie Alvarezie. Przeprowadzałem z nim wywiad jakieś trzy lata temu i on mówił, iż trzeba robić swoje konsekwentnie i jak będziemy się starać, to na pewno ktoś nas dostrzeże i będzie chciał skorzystać z naszych umiejętności. Ty wspominałeś, iż jednak bywałeś nachalny i sam bardzo dużo pisałeś do managerów. Jakie masz rady dla kogoś, kto chciałby pójść w Twoje ślady i nagrywać najlepszych biegaczy na świecie?
Najważniejsze są kontakty. Nieważne jak dobre robisz materiały, ale jak nie trafisz do managera, to nie będziesz mieć współpracy. Ja jestem dlatego za taką taktyką, żeby sprawdzić, jak działają dane organizacje. Sprawdzić, którzy ludzie mają w nich najwięcej głosu i kontaktować się z nimi bezpośrednio. Opowiadać o tym, co się robi. Im więcej razy się tak postąpi tym szansa, iż ktoś odpowie pozytywnie, jest większa. choćby jeżeli to będzie tak jak u mnie, iż trzeba będzie długo poczekać. Ja pisałem z social media managerem rok, zanim nawiązaliśmy współpracę.
Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za jeszcze lepsze kadry.