Zaczęło się na Okęciu. Kadra z warszawskiego lotniska miała się udać do Rzymu na kilkudniowe zgrupowanie, a dopiero stamtąd wyruszyć na Maltę. Gdy jednak kadrowicze pojawili się na lotnisku okazało się, iż Józef Młynarczyk ledwie trzyma się na nogach. Trener kadry narodowej Ryszard Kulesza postanowił, iż nie zabierze bramkarza Widzewa, ale w tym momencie za kolegą wstawili się inni kadrowicze. Prym w obronie Młynarczyka wiedli: Zbigniew Boniek, Ryszard Terlecki i Władysław Żmuda. Jak mówił potem ten pierwszy: sprawę postawili na ostrzu noża: albo Młynarczyk leci do Rzymu, albo nie leci nikt. Kulesza się ugiął i tym przypieczętował swój późniejszy los.
REKLAMA
Zobacz wideo
Tej afery nie dało się wyciszyć
I pewnie aferę udałoby się zamieść pod dywan, gdyby nie fakt, iż na lotnisku pojawili się dwaj dziennikarze z państwowego radia i telewizji. Dzięki temu cała Polska mogła zobaczyć chwiejącego się na nogach Młynarczyka i Bońka, który go wołał: "Józiu, no chodź, co jest?"
Ówczesnym prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej był generał brygady Marian Ryba, były naczelny prokurator wojskowy, który karierę w prokuraturze wojskowej zaczynał jeszcze w czasach stalinowskich. Na mocy jego decyzji przywódcy buntu i Młynarczyk dostali polecenie natychmiastowego powrotu do kraju. Cała czwórka zdążyła jeszcze razem z całą kadrą spotkać się na prywatnej audiencji z papieżem Janem Pawłem II.
Mecz z Maltą skończył się w 77 minucie
7 grudnia 1980 roku osłabiona kadra zagrała pierwszy w historii mecz z Maltą. Spotkanie inaugurujące eliminacje mundialu 1982 odbyło się na Gżira Stadium. Na boisku nie było ani źdźbła trawy, bo miało nawierzchnię żwirową.
Polacy w pierwszej połowie słabo radzili sobie w "Piekle Gżiry" (taki przydomek miał obiekt). Dopiero w drugiej połowie objęli prowadzenie. Najpierw gola strzelił Włodzimierz Smolarek, a potem Leszek Lipka. Po tym drugim golu mecz się skończył. W 77. minucie miejscowa publiczność obrzuciła Polaków i sędziów gradem kamieni. Do historii przeszedł komentarz legendarnego Jana Ciszewskiego, który opowiadał widzom jak Polacy jeden po drugim przebiegali do szatni, by uniknąć trafienia.
Kibiców rozsierdził fakt, iż bramka dla Polaków została uznana. Sędzia liniowy podniósł bowiem chorągiewkę do góry, gdy Lipka z bliskiej odległości pakował piłkę do siatki. Jednak główny arbiter Dusan Maksimović bramkę uznał. Wtedy kibice obrzucili drobnymi kamieniami stojącego najbliżej nich liniowego. Następnym celem była polska ławka rezerwowych.
Apele o spokój trafiły w próżnię
Piłkarze nie mogli choćby zbiec z boiska, bo droga do szatni była pod "ostrzałem". Zawodnicy obu drużyn, sędziowie, trenerzy i działacze skupili się więc na środku boiska, bo tam szansa dostania pociskiem była najmniejsza.
Nie udała się próba uspokojenia kibiców, której się podjął szef miejscowego związku piłki nożnej Giuseppe Mifsud Bonnici. Przekonywał on maltańskich fanów, iż jak FIFA zamknie Gżira Stadium, to kadra nie będzie miała możliwości grać w kraju. Na Malcie nie było wtedy innego dopuszczonego do międzynarodowych rozgrywek obiektu. "Jego apel trafił w próżnię" - napisał "Times of Malta". Gazeta doszukiwała się też politycznych motywów przerwania spotkania. Zarząd miejscowego związku piłkarskiego był bowiem skonfliktowany z rządem.
W końcu zawodnicy najpierw jeden po drugim, a w końcu całą chmarą pobiegli do szatni mimo obaw o zachowanie kibiców. Ostatni boisko opuścił sędzia. Od przerwania meczu minęło pół godziny.
Czterech reprezentantów Polski zostało zawieszonych
FIFA dość pobłażliwie potraktowała incydent na Malcie. Wynik z boiska został utrzymany, a mecz uznany za rozegrany. Wbrew obawom stadion też nie został zamknięty. Kolejny mecz z Niemiecką Republiką Demokratyczną Maltańczycy też rozegrali na Gżira Stadium. Przegrali 1:2.
Dużo surowiej zostali potraktowani przez PZPN zbuntowani kadrowicze. Boniek i Terlecki zostali zdyskwalifikowani na rok, Żmuda i Młynarczyk na osiem miesięcy, a Włodzimierz Smolarek na dwa miesiące w zawieszeniu na pół roku. Dyskwalifikacja obejmowała nie tylko grę w kadrze, ale również w klubie. Z posadą trenera pożegnał się też trener Kulesza, działacze z Rybą na czele, zarzucili mu, iż nie potrafił utrzymać dyscypliny w kadrze. Mieli też pretensję o zbyt łagodną reakcję na Okęciu.
Nowym selekcjonerem został Antoni Piechniczek. Między innymi dzięki niemu skrócono kary krnąbrnym zawodnikom. Żmudzie zawieszono dyskwalifikację już w lutym 1981 roku, Bońkowi i Młynarczykowi w lipcu. Jedynie niepokorny Stanisław Terlecki nie pokajał się i wyjechał do Stanów Zjednoczonych.