A jednak. Piesiewicz triumfuje. Klęska Nitrasa i opozycji

1 dzień temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Prezes Radosław Piesiewicz przedstawił zarządowi PKOl swoje zarobki oraz rozliczenie wyjazdu reprezentacji Polski, działaczy i gości na igrzyska olimpijskie Paryż 2024. - Minister sportu Sławomir Nitras przestrzelił. Mówił, iż prezes wypłaca sobie ponad 100 tysięcy miesięcznej pensji, a okazuje się, iż to kwota wielokrotnie niższa - mówi nam jeden z członków zarządu, który jest w opozycji do Piesiewicza. I gorzko ocenia, iż wtorkowy zarząd był klęską tej opozycji.
We wtorek o godzinie 13 w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego w Warszawie zebrał się zarząd tej instytucji. W 60-osobowym gronie przez ponad cztery godziny dyskutowano o najważniejszych i wzbudzających największe kontrowersje sprawach PKOl z ostatnich tygodni.


REKLAMA


Zobacz wideo Szeremeta zdobyła srebrny medal na IO. "Walczyłam o marzenia"


Po igrzyskach olimpijskich Paryż 2024 PKOl stracił wsparcie największych sponsorów – spółek skarbu państwa. Minister sportu Sławomir Nitras tłumaczył, iż to efekt niejasnych działań prezesa PKOl Radosława Piesiewicza. Ten na zarządzie PKOl odpowiedział na zarzuty.
„Tu nic nie szokuje". Za pokój na igrzyskach 200 euro, a nie dwa tysiące?
- Prezes przedstawił najważniejsze informacje, o które prosiliśmy. I jednocześnie prosił, żeby się wstrzymać z ujawnianiem ich i z komentarzem do końca miesiąca, bo dopiero wtedy będą pełne dane. Całe rozliczenie PKOl będzie jeszcze uszczegóławiać, bo jeszcze spłyną jakieś rachunki – mówi nam anonimowo jeden z członków zarządu. – Ale już jest jasne, iż nie licząc Domu Polskiego, czyli nowej inicjatywy na igrzyskach, koszt wysłania reprezentacji, działaczy i partnerów PKOl był zbliżonych do tych, jakie znamy z poprzednich wyjazdów. Tu nic nie szokuje – dodaje nasz rozmówca.
To nie pasuje do narracji ministra Nitrasa, który w ostatnich tygodniach stanowczo domagał się rozliczenia od Piesiewicza, twierdząc, iż ten na potęgę zapraszał na igrzyska działaczy (nawet ze sportów nieolimpijskich i zimowych) i iż PKOl za pokoje dla nich i ich osób towarzyszących płacił choćby po 1800 euro za dobę.
- Wie pan co, ja to choćby sprawdziłem, bo byłem ciekaw, ile ten hotel kosztował. Nazywa się Sonder Atala. I nie mogłem sprawdzić tego okresu, gdy w nim mieszkaliśmy, natomiast teraz, we wrześniu, stawki to 800 złotych za dobę. Oczywiście mogło być tak, iż w trakcie igrzysk ceny były tam wyśrubowane, choć z drugiej strony PKOl brał dużo pokoi i pewnie miał dzięki temu zniżkę. W mojej ocenie wypowiedzi, iż pokój kosztował tysiąc czy tysiące euro za dobę są grubo przesadzone – mówi nam dziś jeden z działaczy zaproszonych na igrzyska.


Piesiewicz słuchał peanów. „Nitras przestrzelił"
Chyba jeszcze więcej emocji wzbudzała kwestia zarobków Piesiewicza. Minister Nitras twierdził, iż przekraczają one 100 tysięcy złotych miesięcznie. Plotkowano, iż to choćby 150 tysięcy. - Minister Nitras przestrzelił. Mówił, iż prezes wypłaca sobie ponad 100 tysięcy miesięcznej pensji, a okazuje się, iż to kwota wielokrotnie niższa. Nie zdradzę jaka, zwłaszcza iż prezes nie pokazał nam swojego paska z rozliczeniem. Ale na pewno nie skłamałby przed 60 osobami, zwłaszcza iż potwierdzenie jego słów dał skarbnik i przedstawiciel księgowości. Jestem pewny, iż minister mocno się pomylił – mówi nam jeden z uczestników wtorkowego zebrania zarządu.
Słowa o pomyłkach ministra po wtorkowym zarządzie wracają jak bumerang. Ci, którzy są w PKOl w opozycji do Piesiewicza, podkreślają, iż Nitras zraził do siebie wielu działaczy, traktując ich, jakby byli złodziejami, którzy rozkradają publiczne pieniądze.
- Ten zarząd był klęską opozycji. Panowie mocno stojący za prezesem Piesiewiczem zaprezentowali tyle peanów na jego cześć, iż ho, ho – gorzko komentuje jeden z opozycjonistów. Co mówili? – Podkreślali, iż prezes działa dla dobra sportu, a minister uprawia politykę i na sporcie się nie zna – mówi nasz informator.
Piesiewicz rozegrał to, rezygnując z koszykówki
Piesiewicz zjednał sobie większość zarządu również wtorkową decyzją o odejściu z funkcji prezesa Polskiego Związku Koszykówki. – Rezygnację w połowie kadencji wytłumaczył w prosty sposób. Powiedział, iż teraz cały się poświęci na rzecz polskiego olimpizmu i będzie działał tak, iż z rynku prywatnego pozyska sponsorów, którzy wpłacą do PKOl te pieniądze, które Nitras zabrał, każąc przestać współpracować z PKOl spółkom skarbu państwa – opowiada rozmówca Sport.pl. – Efekt jest taki, iż jak przed zarządem zastanawialiśmy się, czy opozycja ma szansę na większość, tak teraz nie wiemy, czy stanowimy chociaż 20 proc. zarządu – gorzko puentuje.


To wszystko znaczy tyle, iż PKOl nie będzie dążył do zwołania walnego zgromadzenia i nie będzie próbował odwołać Piesiewicza po 1,5 roku z jego czteroletniej kadencji prezesa. – Na to nie ma żadnych szans. Przynajmniej w tej chwili – słyszymy.
Nie wiadomo czy będą pieniądze na nagrody dla olimpijczyków. Ale wiadomo, kogo obwinią działacze
Sytuacja raczej się nie zmieni, choćby jeżeli 12 października znów zostanie odwołana gala dla olimpijczyków. Medaliści z Paryża mieli odebrać swoje nagrody już 30 sierpnia, ale wtedy galę odwołano. Teraz nie wiadomo czy PKOl będzie miał w sumie około trzech milionów złotych na wypłacenie premii dla sportowców i ich trenerów.
– choćby jeżeli spółki skarbu państwa nie przeleją transz pieniędzy za czas, gdy były partnerami komitetu, to wewnątrz PKOl będzie panowało przekonanie, iż to wina Nitrasa i innych polityków, a nie niejasnych działań Piesiewicza. Dziś już nikt nie mówi o tym, iż nie wiadomo, z jakich przyczyn Piesiewicz zatajał swoją pensję oraz iż dziwne jest, iż zatajał też informację o pensjach dla trzech z 11 wiceprezesów. Dziś dominuje tylko przekonanie, iż Nitras nie miał racji i iż Piesiewicz wygrał – kończy jeden z członków zarządu.
Idź do oryginalnego materiału