Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
OD POCZĄTKU BYŁO ŹLE
—
Trener Niels Frederiksen trochę zaskoczył, bowiem na czwartkowy mecz wystawił więcej świeżych piłkarzy, niż można się było tego spodziewać. Rotacja była spora, choć na papierze, w tym na tle Lincolna Red Imps ten skład był jakościowy i nie zapowiadał katastrofy już przed meczem. Z kolei trenerowi Juanowi Bezaresowi wypadł przed spotkaniem jeden ze środkowych pomocników, Hiszpan wystawił bardzo ofensywny skład, dał na Lecha Poznań wszystko co najlepsze nie mając tak naprawdę kogo wpuścić z ławki rezerwowych (finalnie przeprowadził tylko dwie zmiany). Od początku tego spotkania Kolejorz miał problemy, było widać brak schematów, momentami brak zrozumienia, nie było widać jakości, którą choćby w tym eksperymentalnym składzie wszyscy powinniśmy widzieć, a już tym bardziej na tle takiego przeciwnika. Lech Poznań nie mógł znaleźć rytmu, grał przede wszystkim za wolno, choćby amatorski rywal nie miał problemu z ustawianiem się w obronie i powstrzymywaniem mdłych piłkarzy w stylu Pablo Rodriguez, Yannick Agnero czy Bryan Fiabema. Lechici długo jedyne zagrożenie potrafili stwarzać tylko po rzutach rożnych, a to dzięki słabej postawie hiszpańskiego bramkarza Mistrza Gibraltaru, który miał problemy z powietrzu. Poznaniacy pierwszy celny strzał oddali dopiero w 27 minucie za sprawą uderzenia Yannicka Agnero.
CO ONI ROBIĄ?
—
Po 30 minutach mecz zaczął się wymykać. Już wcześniej De Barr urwał się naszej obronie trafiając w poprzeczkę, a po 30 minucie Lincoln znów szybciej mógł wyjść na prowadzenie, gdyby po błędzie Bartosza Mrozka (złe wybicie piłki) sędzia podyktował rzut karny po akcji, w której przez naszą obronę przedzierał się aktywny napastnik De Barr. W 33 minucie lechici w końcu stracili gola mając problem z wybiciem piłki po wcześniejszym stałym fragmencie gry. W 33 minucie piłka szczęśliwie spadła na nogę Gomeza, który huknął bez namysłu dając radę pokonać Bartosza Mrozka. Niestety, ten gol nie obudził naszej drużyny, która wciąż grała na stojąco, wolno, przewidywalnie, cały Lech Poznań zachowywał się tak, jakby nie zdawał sobie sprawy ze stawki tego meczu robiąc wszystko, by wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Ponadto zmiany kilka wniosły, co prawda Kolejorz po wejściu m.in. Taofeeka Ismaheela czy Luisa Palmy osiągnął większe posiadanie piłki, zaczął oddawać trochę więcej strzałów, ale wszyscy i tak spodziewali się dużo więcej jakości. Tymczasem Lincoln Red Imps nie miał problemów z odpieraniem niemrawych, wolno prowadzonych ataków, patrząc na grę Mistrza Polski można było zadawać sobie pytanie, co oni robią? Lech Poznań wyglądał jakby przyleciał na sparing, Gibraltarczycy kontrolowali ten mecz, być może mieliby jeszcze większą kontrolę, gdyby nie ich bramkarz, który swoimi niepewnymi interwencjami mógł już wcześniej sprezentować nam gola. W okresie od 46 do 75 minuty mieliśmy dwie poprzeczki, ale to za mało, aby mówić o jakimś większym progresie w ofensywie. Graliśmy w końcu z Gibraltarczykami, z wieloma bardzo doświadczonymi piłkarzami z niższych lig hiszpańskich, którzy wcześniej zbierali baty w Europie i sportowo przed 21:00 nie mieli żadnych argumentów na osiągnięcie choćby remisu.
MOŻE TERAZ?
—
Po 75 minucie wreszcie coś się ruszyło dzięki bramkarzowi Lincolna Red Imps, który znowu niepewnie interweniował powodując jedenastkę przez nieudane piąstkowanie. Dwie minuty później jedenastkę na gola zamienił Mikael Ishak, więc były jeszcze szanse na wygraną. Kibice Lecha Poznań mogli wierzyć w zwycięstwo, choć z przebiegu gry nic na nie wskazywało. Graliśmy w końcu z amatorskim zespołem, wystarczyła kolejna, choćby przypadkowa akcja, kogoś indywidualny błysk i Lech Poznań gwałtownie mógł zdobyć gola na 2:1. Niestety, nic takiego nie miało miejsca, przy stanie 1:1 rywal zaryzykował, ruszył do przodu w swoim stylu, którego nie zmienia, nie dostosowuje stylu gry pod rywala, Lincoln Red Imps po 77 minucie miał więcej dobrych sytuacji aż zdobył gola po zwykłym dośrodkowaniu w pole karne i główce stopera, który został z przodu po wcześniejszym stałym fragmencie. Lincoln Red Imps z 3 celnych strzałów zdobył 2 gole po wcześniejszych stałych fragmentach, po których Mistrzowie Polski nie umieli np. wyjść z kontrą lub chociaż całkowicie oddalić zagrożenie. Minuty po wyrównującej bramce były kuriozalne, przy stanie 1:1 to rywal obiektywnie był lepszy i po trafieniu w 88 minucie na 2:1 miał pełną boiskową kontrolę zasłużenie wygrywając z fatalnym Kolejorzem.
DOBRA REAKCJA LINCOLNA PISZĄCEGO HISTORIĘ
—
Lincoln Red Imps mimo niższego współczynnika xG, niższego posiadania piłki (38%) i gorszych strzeleckich statystyk (12/3 do 20/5) zwyciężył zasłużenie, bo wykazał się lepszą skutecznością, na którą sam zapracował swoją ambicją oraz zaangażowaniem. Lincoln Red Imps tak naprawdę nie miał wczoraj nic do stracenia, dlatego postawił na ofensywę, atakował tak jak umiał, walczył, szarpał z przodu, starał się grać czujniej z tyłu niż np. ze Zrinjskim czy Bragą i finalnie dał radę. Mistrz Gibraltaru zaskoczył Lecha Poznań reakcją przy stanie 1:1, mimo kursu przed meczem wynoszącego 11.0 zdobył pierwsze w historii gibraltarskiej piłki punkty w fazie grupowej/ligowej pisząc na Mistrzu Polski swoją historię, która w takim kraju, jak Gibraltar będzie wspominana latami. Lincoln Red Imps przed meczem uchodził za outsidera fazy ligowej Ligi Konferencji 2025/2026, nikt nie dawał mu szans na awans do 1/16 finału, nikt w niego nie wierzył przed tym meczem, a on rozgrywając bardzo dobre spotkanie, w którym wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, ośmieszył pozbawionych ambicji piłkarzy Lecha Poznań. Nasi profesjonalności zagrali jak na orliku po 12 godzinach ciężkiej, normalne pracy, a na dodatek skompromitowali się sportowo nie mogąc zademonstrować jakości, która powinna cechować Kolejorza bez względu na skład. Ekipa kierowana przez pogubionego, znowu skompromitowanego w pucharach Nielsa Frederiksena przegrała zasłużenie, gdyż nie walczyła w tym meczu tak jak walczył Lincoln Red Imps, który nie musiał natrudzić się, żeby odeprzeć wiele naszych ataków. To było upokarzające!
NIEWYBORAŻALNA HAŃBA
—
Porażka 1:2 na Gibraltarze z Lincolnem Red Imps zbierającym wcześniej baty w Europie to jedna z największych klęsk w historii naszego klubu. Przez wiele, wiele lat kibice Lecha Poznań będą pamiętać o takim meczu, a konkretniej o wyniku, kolejne pokolenia kibiców przy okazji gier w europejskich pucharach znajdą sobie to, co wydarzyło się w Lidze Konferencji 2025 dnia 23 października. Lech Poznań grając bez ambicji, bez jakości, bez walki i odpowiedzialności za to, co robi poległ z drużyną amatorską, w której jest wielu wiekowych piłkarzy z niższych lig m.in. w Hiszpanii, momentami naszą ofensywę wyjaśniał choćby 41-latek na lewej obronie mogący choćby zdobyć gola z rzutu wolnego. Naprawdę wierzyć się nie chce, z kim przegrał Mistrz Polski, wierzyć nie chce się przede wszystkim w taką postawę całego zespołu i wiele rotacji nie ma tutaj nic do rzeczy. choćby tak eksperymentalny skład powinien pokazać więcej jakości, powinien przede wszystkim walczyć, pokazywać zaangażowanie, a tych cech wolicjonalnych wczoraj nie było. Końcowy rezultat z Lincolnem to katastrofa, przez którą klubowy współczynnik przez cały czas stoi w miejscu, klub stracił szansę na zarobienie 400 tysięcy euro, nasze szanse na awans do 1/8 finału i na uniknięcie trudnych dwóch lutowych meczów w Lidze Konferencji znacznie spadły. Mało? Wielu kibiców marzyło o 1/8 a choćby nie wiadomo, czy my załapiemy się do 1/16 finału, bowiem przed nami są teraz 3 gry z rywalami będącymi w tej chwili w pierwszej ósemce fazy ligowej. Lech Poznań, który lekceważąco podszedł do swych obowiązków przegrał wczoraj coś więcej, niż mecz piłki nożnej, porażka z Lincolnem Red Imps na zawsze zapisała się w negatywnej historii klubu, ma również ogromne przełożenie na Ligę Konferencji, w której następny mecz rozegramy w Hiszpanii i nie będzie niespodzianką, jeżeli Mistrz Polski znowu go przegra. Takiej klęski, jak z Lincolnem Red Imps nie zmaże żadne zwycięstwo nad Legią Warszawa, o czym myślą piłkarze, Europa a Ekstraklasa to dwa zupełnie różne światy, wczoraj ci zawodnicy ośmieszyli nasz klub przed Europą przynosząc wstyd, który będzie wracał. Przerżnęli też szansę na podniesienie współczynnika czy na 400 tysięcy euro, które np. można by w przyszłości przeznaczyć na wykup Luisa Palmy. Nic Was nie usprawiedliwia, żadnym innym zwycięstwem nie zmażecie tego, co wczoraj zrobiliście. W niedzielę możecie tylko uspokoić sytuację do 30 października, ale po tym, co odstawiliście wielu ludzi za gwałtownie Wam nie zaufa bojąc się już dziś tego, co siedzi w Waszych głowach przed rywalizacją z Gryfem Słupsk.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)










![Mieszkańcy Krzczonowa posadzili aleję czereśniową [FOTO]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/10/Aleja-czeresniowa-Krzczonow-gmina-Swidnica-25-10-2025-12.jpg)




