Było dużo szarpanej gry i nerwów w tym spotkaniu z Elise Mertens, więc na koniec Iga Świątek, jej sztab szkoleniowy oraz jej kibice mogli odetchnąć z ulgą. Będąca wiceliderką światowego rankingu Polka przetrwała jednak trudne chwile i po raz trzeci wystąpi w 1/8 finału w Miami. O drugi awans do czołowej ósemki zagra z Ukrainką Eliną Switoliną.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Wielkie kłopoty Świątek. Polka aż łapała się za głowę
Ze starszą o sześć lat Mertens Świątek zmierzyła się wcześniej raz - w 1/8 finału w Stuttgarcie. Faworytka wygrała 6:3, 6:4. W tamtym spotkaniu Świątek zdarzył się moment dekoncentracji przy wysokim prowadzeniu w pierwszym secie. Teraz również Polka nie uniknęła nerwowych chwil.
Belgijka jest w tej chwili 28. rakietą świata. Najwyżej była 12., ale ostatnio na tej pozycji plasowała się ponad sześć lat temu. Jest doświadczoną tenisistką, która ma na koncie wiele sukcesów deblowych - wygrała w tej konkurencji 21 turniejów, w tym cztery wielkoszlemowe. Z tego ogrania deblowego nieraz korzysta też w w rywalizacji indywidualnej i robiła to też w niedzielę. W singlu triumfowała dziewięciokrotnie, ostatnio w styczniu.
Warto jednak zaznaczyć, iż ów styczniowy sukces Mertens odniosła w Singapurze - w imprezie o randze 250, czyli najniższej w głównym tourze WTA. A w takich zawodach nie biorą udziału topowe tenisistki. Na początku sezonu, w innej 250-tce, w Hobart dotarła do finału. W bardziej prestiżowych turniejach, z mocniejszą obsadą, już tak dobrze nie było - tylko raz dotarła do 1/8 finału, a w ostatnich dwóch startach przed przylotem do Miami wygrała tylko po jednym meczu.
Na Florydzie, gdzie nigdy nie przeszła 1/8 finału, Belgijka w tym roku zaczęła od pewnego zwycięstwa w 2. rundzie (w pierwszej, tak jak Świątek, miała "wolny los") nad Amerykanką Peyton Stearns 6:4, 6:1. Polka na tym etapie zagrała z Francuzką Caroline Garcią, którą pokonała 6:2, 7:5. W drugiej partii odrobiła stratę 1:3 i obroniła piłkę setową.
- Poziom energii drastycznie u mnie spadł, więc próbowałam się pobudzić, zachować intensywność z pierwszej odsłony, przejść przez to i zmierzać do przodu - opowiadała po piątkowym spotkaniu 23-latka, która triumfowała w Miami trzy lata temu.
W niedzielę spore kłopoty zaliczyła w secie otwarcia. W pierwszych dwóch gemach serwisowych mocno kulało u niej właśnie podanie. Popełniała w tym elemencie sporo błędów. W pierwszym ze wspomnianych gemów nie miało to jeszcze negatywnych konsekwencji, ale w kolejnym już tak. Polka wcześniej błysnęła potężnym returnem i dobiegła do skrótu, ale przy prowadzeniu 2:0 zamiast powiększyć prowadzenie wpuściła do gry rywalkę. Po raz pierwszy w tym spotkaniu.
Mertens miała wtedy okazję na "break pointa", a tenisistka pracująca z trenerem Wimem Fissettem zepsuła pierwsze podanie. Rozłożyła wtedy bezradnie ręce i spojrzała w stronę swojego sztabu. Po chwili zepsuła też drugie, co oznaczało przegranie gema.
W kolejnych minutach wydawało się, iż problemy faworytki minęły. Poprawiła skuteczność serwisu i wydawało się, iż łapie wreszcie rytm. Jej kibice prawdopodobnie rozluźnili się przy stanie 5:2. Wtedy jednak problemy wróciły, czego efektem było przegranie trzech kolejnych gemów. Po jednym z błędów Polka sama łapała się za głowę, jakby nie wierząc we własną niemoc.
Przy wyniku 5:4 podwójnym błędem zapewniła rodaczce swojego trenera czwartą okazję na przełamanie, a po chwili dołożyła do tego błąd z bekhendu. Komentująca mecz z Canal+ Paula Kania-Choduń zaś zwróciła uwagę, iż wiceliderka rankingu nie wykorzystała momentów słabości Belgijki.
Polka jeszcze chwilę trzymała swoich fanów w niepewności. Mertens, dostrzegając problemy rywalki, korzystała ze swojego doświadczenia i stawiała na ofensywną grę. Pozwoliło jej to utrzymać się w grze do tie-breaka. W nim zobaczyliśmy już Świątek w lepszym wydaniu, choć w tym sezonie rzadko przebiegał on po jej myśli. Teraz jednak od stanu 0-1 zdobyła pięć punktów z rzędu, a seta skończyła zdobyciem punktu - trochę jak na ironię, patrząc na przebieg tego seta - dzięki serwisowi. Po ostatniej akcji będąca członkiem sztabu szkoleniowego Polki psycholożka sportowa Daria Abramowicz oklaskiwała ją na stojąco.
W drugiej partii gra Świątek wyglądała już znacznie lepiej. Poprawiła nie tylko skuteczność podania, ale też zaczęła lepiej się poruszać i decydowała się na wizyty przy siatce, które utrudniały zadanie przeciwniczce. Efekt - prowadzenie 4:0. Belgijka nie odpuszczała - przegrywając 0:3 miała szansę na przełamanie, ale Polka się wybroniła. W kolejnym gemie Świątek wdała się w dyskusję z sędzią odnośnie jednej z decyzji. Rozjemczyni tego spotkania nie przyznała jej racji, ale nie wytrąciło to 23-latki z rytmu i pewnie przypieczętowała później zwycięstwo.
Świątek jest drugą Polką w 1/8 finału tegorocznej edycji turnieju w Miami. Wcześniej awansowała do tego etapu Magda Linette, która w poniedziałek o awans do ósemki powalczy z Amerykanką Coco Gauff.