Jako nastolatki mierzyły się czterokrotnie i za każdym razem górą była Rosjanka. Ostatni ich mecz z czasów juniorskich to ćwierćfinał Roland Garros 2016, gdy Polka przegrała 6:4, 3:6, 0:6. Nie było to jednak nic zaskakującego. Środowisko tenisowe wskazywało wtedy Potapową jako najbardziej obiecującą juniorkę wśród młodej fali.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek przeszła do historii Wimbledonu! "Gwiazda na skalę wszechświata"
Świątek nie miała sposobu na Potapową. Od bilansu 0-4 do deklasacji 48:10
Na rewanż Świątek czekała osiem lat. Los sprawił, iż jako seniorki Potapowa i Iga po raz pierwszy zmierzyły się znów w Paryżu. Po latach role się odwróciły - teraz to będąca liderką światowego rankingu Polka była faworytką. Trudno było jednak wtedy przypuszczać, iż mecz ze sklasyfikowaną o 40 pozycji niżej rywalką będzie aż tak jednostronny.
Świątek wygrała aż 48 z 58 punktów i ani razu nie dopuściła, by w gemie doszło choćby do równowagi. Przy prowadzeniu 4:0 usłyszeliśmy słynne "jazda", a potem Świątek kontynuowała bezlitosne punktowanie przeciwniczki. Po 19 minutach było już po pierwszym secie, a po kolejnych 21 minutach po całym meczu.
"Czysta furia" - podsumowano na stronie WTA i opisywano, iż pod koniec spotkania Potapowa przewracała oczami, a osoby zasiadające w jej boksie kręciły głowami.
Na stronie Roland Garros z kolei opisywano Polkę jako bezwzględną i skuteczną. "Była numer 21 na świecie nie miała się gdzie ukryć, gdy ekspres Świątek ruszył w drogę po kolejne kultowe zwycięstwo. Zwykli śmiertelnicy mogą się tylko zastanawiać, jak to jest grać z taką kontrolą" - stwierdzono.
To najszybsze zwycięstwo Świątek w pełnym meczu w tourze. W drugiej edycji paryskiej imprezy wielkoszlemowej z rzędu odprawiła rywalkę na "rowerze", jak w żargonie tenisowym określane jest zwycięstwo bez straty gema. Rok wcześniej w trzeciej rundzie pokonała w takim wymiarze Chinkę Xinyu Wang, co zajęło jej 51 minut. Dzięki temu efektownemu zwycięstwu nad Rosjanką zapisała się w historii. Została wówczas trzecią tenisistą w Open Erze, która zanotowała wygraną 6:0, 6:0 w dwóch kolejnych edycjach Roland Garros. Dołączyła tym samym do Gabrieli Sabatini (1992-93) i Mary Pierce (1993-94).
Świątek nie dowierzała. "Przyszedł dzień, gdy to eksplodowało"
- To było dosyć dziwne, iż poszło tak gwałtownie - stwierdziła Polka po pokonaniu Potapowej. Przyznała też, iż miała poczucie, iż jej rywalka była zestresowana. Rosjanka potwierdziła później trafność tych przypuszczeń, wskazując też przyczynę.
- Przez tydzień żyłam w bańce i nie wiedziałam czy będę grać, czy nie. Przerwy spowodowane deszczem zabierały mi energię, a stres tylko rósł. Nie czułam się dobrze - źle jadłam, źle spałam. Wczoraj nie spałam choćby godziny. Dzień wcześniej byłam na kortach od godziny 9 do 19, bez choćby jednego odbicia piłki. To nie są przygotowania na miarę meczu czwartej rundy turnieju wielkoszlemowego przeciwko numerowi jeden na świecie. Wiem, iż organizatorzy i sędziowie robili, co mogli, ale pogody nie da się kontrolować. Ale kłębiło się to we mnie i przyszedł dzień, gdy to eksplodowało - relacjonowała wówczas dziennikarzom.
Ci ostatni dobrze pamiętali, iż tenisistki te zaliczyły spięcie o rosyjskie symbole. Potapowa w 2023 roku prowokowała, pokazując się na kortach Indian Wells w koszulce Spartaka Moskwa. Polka zareagowała skargą do WTA, bo wobec wojny prowadzonej przez Rosję w Ukrainie symbole tego kraju były wtedy w tourze zabronione.
Potapowa spytana po meczu w Paryżu o relację ze Świątek odparła, iż nie są przyjaciółkami, ale szanuje Polkę. - Jako tenisistka jest największa - podkreśliła.
Świątek z kolei przyznała, iż przez chwilę pomyślała przed tym meczem o wcześniejszej rywalizacji z Rosjanką. Ale też zapewniła, iż na politycznym aspekcie się nie skupiała.
- Skoncentrowałam się na tenisie. Na tym, na czym muszę się skoncentrować, żeby grać jak najlepiej. Jest sporo kwestii technicznych i taktycznych, o których muszę myśleć. Staram się nie mieszać do tego wszystkiego polityki. Bo polityką się nie gra w tenisa - zaznaczyła.
Potem Polka jeszcze raz zanotowała zwycięstwo 6:0, 6:0 - w finale Wimbledonu. Pokonanie zestresowanej Amerykanki Amandy Anisimovej zajęło jej 57 minut. Był to pierwszy zdobyty tytuł Polki od wygranej w ubiegłorocznym Roland Garros.
Turniej w Cincinnati to drugi występ trzeciej rakiety świata od niespodziewanego triumfu w wielkoszlemowej imprezie wielkoszlemowej w Londynie (w sumie wygrała 23 turnieje). W Montrealu przegrała w 1/8 finału z Dunką Clarą Tauson. Pojedynek z Potapową, która w tej chwili jest 44. tenisistką globu i ma na koncie trzy tytuły, odbędzie się w sobotę.