40 minut Świątek nie była sobą. Reakcja po ostatniej piłce mówi wszystko

2 dni temu
Zdjęcie: Tennis TV


Przez pierwsze 40 minut hitu z Jeleną Rybakiną w półfinale United Cup Iga Świątek nie była do końca sobą. Ale zacisnęła zęby i pokazała waleczność, za jaką kochają ją jej kibice. W nagrodę wygrała z bardzo niewygodną rywalką 7:6, 6:4, zapewniając Polsce awans do finału. Z kilku powodów zaskakiwało, dlaczego w przedmeczowej ocenie szans obu tenistek zlekceważono reprezentantkę Kazachstanu. Znacznie bliższy prawdy był autor zapowiedzi tego hitu na stronie WTA.
Przez cierpienie do gwiazd - Iga Świątek podczas tegorocznej edycji United Cup wyraźnie wzięła sobie do serca słynną sentencję. Wcieliła ją też w życie w hitowym pojedynku z Jeleną Rybakiną. Ile kosztował ją zacięty pojedynek z bardzo groźną na australijskim "betonie" reprezentantką Kazachstanu i jak bardzo ważne było dla niej to zwycięstwo widać było po reakcji Polki po ostatniej piłce. Najpierw pochyliła się wyczerpana dwugodzinną walką, ale po chwili znalazła w sobie siłę, by skakać po korcie z radości.


REKLAMA


Zobacz wideo Dlaczego Iga Świątek nie mogła grać? "W tenisie są równi i równiejsi"


Po dużej intensywności grania w ostatnich dniach i kłopotach, które Polka miała pod koniec niemal trzygodzinnego pojedynku z Katie Boulter w ćwierćfinale, można było mieć obawy, czy w półfinale nie zemści się na niej to wszystko. Ale wiceliderka światowego rankingu już przed meczem wiedziała, iż to wymagające przetarcie zadziała na jej korzyść. I się nie pomyliła.
75 procent dla Świątek i 25 dla Rybakiny - tak wyglądało zaprezentowane przez realizatora transmisji typowanie szans tuż przed rozpoczęciem siódmego w karierze pojedynku drugiej i szóstej rakiety świata. Aż tak jednoznaczne postawienie sprawy mogło zaskakiwać z kilku względów. Reprezentantka Kazachstanu wygrała cztery z ich wcześniejszych meczów, a do tego świetnie czuje się na szybkich nawierzchniach i dotychczas osiągała na nich lepsze wyniki niż Polka. Do tego zachowała więcej sił po wcześniejszych meczach singlowych w tym turnieju. Na jej niekorzyść działało jedynie to, iż jej drużyna przed półfinałem musiała zaliczyć podróż - wcześniejsze spotkania grała w Perth.
Prawdziwego widowiska spodziewał się zaś autor zapowiedzi tego meczu na stronie WTA, który napisał: "To spotkanie jest warte wielkoszlemowego finału". I rzeczywiście, pod względem atrakcyjności i zaciętości mógłby to być mecz o ten prestiżowy tytuł. Bo były widowiskowe zagrania, zwroty akcji i piłki, którym tylko kilku centymetrów brakowało, by zmieściły się w korcie, a po których na trybunach było słychać jęk zawodu lub westchnienie ulgi.
Świątek wcześniej poza maratonem z Boultier zaliczyła tez wymagający i długi mecz z Czeszką Karoliną Muchovą, a do tego poza trzema spotkaniami w singlu rozegrała też dwa w mikście. Po wygranej z Brytyjką przyznała, iż jest wyczerpana. Choć potem w rozmowie z dziennikarzami zapewniała, iż to powinno jej pomóc w konfrontacji z Rybakiną.


- Szczerze mówiąc, to cieszę się, bo to fajne wyzwanie, zwłaszcza przed turniejem wielkoszlemowym. Jelena lubi grać w Australii, więc z pewnością to będzie wyzwanie. Sądzę, iż te dwa mecze, które rozegrałam wcześniej, pomogą mi. Bo wiem, co muszę zrobić i przerobiłam trochę trudnych momentów - podsumowała.
Przez pierwsze 40 minut spotkania jednak widać było negatywne konsekwencje tej sporej dawki tenisa, jaką przyjęła. Miała choćby problemy z ustawianiem się do piłki, choć słynie z tego, iż najlepszy do najlepiej poruszających się zawodniczek, o ile nie jest najlepsza pod tym względem. Czasem zdarzały się jej też nietrafione decyzje, które skutkowały licznymi niewymuszonymi błędami. - Szczerze mówiąc, to nie wiem, jaki jest plan gry Igi - stwierdziła komentująca ten mecz dla Tennis TV była niemiecka tenisistka Andrea Petković.
Świątek jednak zacisnęła zęby i walczyła. Widać było u niej nieraz frustrację, ale przetrwała trudne momenty. Tak, jak robiła to nieraz w minionych latach i tak jak robiła to także ostatnio w meczach z Muchovą i Boultier. Nagroda za tę waleczność była podwójnie cenna - zwycięstwo nad niewygodną Rybakiną i zapewnienie awansu do finału United Cup. Czego chcieć więcej?
Idź do oryginalnego materiału