Zaczniemy od ostatniego wątku. Po latach prób udało nam się doprowadzić w Szwecji do spotkania z legendą Sparty Wrocław, Jerzym Trzeszkowskim. choćby pomimo niechęci bohatera, zebraliśmy porcję wspomnień w materiale video, który możecie sobie obejrzeć TUTAJ. Jedno mnie przy spotkaniu, tym już bardziej prywatnym, zdziwiło. Mianowicie mocna niechęć finalisty mistrzostw świata do jednego z byłych kolegów z toru. Jak się okazuje, ten kolega swego czasu pojawił się z przyjacielską wizytą i… wyniósł mu parę „fantów” z domu. Więcej się nie pojawił. Jak widać zatem, nie zawsze jest tak, iż żużel to jedna wielka przyjaźń i rodzina.
Żużel. Zmarzlik pomógł wygrać ćwierć miliona! Pytanie o mistrza warte sporą kasę! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Włoskie lody za polskie pieniądze? Troska o bezpieczeństwo czy skok na kasę? – PoBandzie – Portal Sportowy
Na pewno nie będą też rodziną zawodnicy i dziennikarze. Ci pierwsi mają coraz większy żal za to, co niektórzy publicznie wypisują. Jako, iż staram się zawsze pisać jak było, to napiszę tyle, iż po sobotnim turnieju – podkreślam prywatnie – stoczyliśmy długą dyskusję z paroma zawodnikami. Co mnie ucieszyło, mają zdanie podobne do mojego. Nikogo od maja już tak naprawdę nie interesuje kto jest w jakiej formie i kto co zamierza jeszcze w danym sezonie osiągnąć, a tylko to ile zarobi i gdzie w kolejnym roku. Nienormalne. Serio ten żużel jest tylko po to, aby pisać wyłącznie o zarobkach?
– Trzeba być naprawdę bez rozumu, aby – mam na myśli telewizję która ma prawa do ligi – zapraszać do jakichś programów gościa, który w kółko pasjonuje się tym ile kto z nas zarabia i gdzie pojedzie, a nie tym, co się dzieje na torach. To jest po prostu śmieszne. Co lepsze, ten „idiota” pisze artykuły czy swoje przemyślenia na podstawie swojej głowy, bo mało który z nas chce z nim w ogóle słowo zamienić. Facjata jest dla nas znana – mówił mi po zawodach jeden z czołowych zawodników ligi.
Żużel. Kurtz jak Piastri z F1! Dorwie Zmarzlika? Korościel i Kuźbicki odpowiadają (WIDEO) – PoBandzie – Portal Sportowy
Coś w tym, powiem Wam, jest. Ostatnio zapytałem bowiem jednego prezesa skąd na portalu Interia wzięła się kwota jaką dostał zawodnik Y za przedłużenie umowy. Ano było tak. Dziennikarz zadzwonił do prezesa i zapytał wprost: „ile ta przyjemność kosztowała?”. Odpowiedź: Nasza wewnętrzna sprawa. „Czy kosztowała tyle i tyle?”. Tu pada ze strony pytającego kwota. Prezes trzyma się wersji pierwszej i nie udziela odpowiedzi. Co się dzieje? Po godzinie od rozmowy mamy artykuł zawodnik X dostał tyle i tyle. W końcu prezes podanej kwoty nie zanegował… Panowie z Interii kwota jednak jest inna.
Żeby było weselej. Nie brak zawodników inteligentnych, którzy wiedzą, iż ten wózek pod nazwą najlepsza liga świata może zaraz p********. Oczywiście ze względu na płace, ale jak sami twierdzą, byliby durniami, gdyby nie wykorzystywali faktu przebijania się prezesów i myśli dziennikarskiej, która skupia się nie na torowych faktach, a na kwotach. Świeci nie jesteśmy. Też czasem coś rzucamy „transferowego” na stronę, ale na pewno nie tak często, jak inni. U nas o kwotach itd. najmniej. A dodajmy, iż takie artykuły o zarobkach mają parę razy więcej czytelników, aniżeli artykuł o wygranej Zmarzlika w Grand Prix. To się zgadza.
– Każdy chce zarobić, a jeżeli ktoś za pisanie gdzieś indziej dałby ci sporo więcej niż za pisanie tam, gdzie w tej chwili piszesz, to chyba byś się nie zastanawiał? Ofert miałbyś sporo, gdyby pisało się w kółko o tym, ile zarabiają piszący i byłby na tych skrobiących o żużlu popyt taki, jak na naszą jazdę – dodał w sobotę kolejny interlokutor.
Doszliśmy zatem razem w rozmowie do konkluzji jak to wszystko można zmienić. Jak się okazuje, propozycja i wizja zawodników, i to tych którzy mają świadomość, iż nie startują za „drobne” jest interesująca i w mojej ocenie całkiem niegłupia.
W żużlu powinno płacić się nie za podpis, nie za punkt, a za „przynależność” do danego zespołu. Zarobki powinny być podzielone na równe części, bez względu na liczbę zdobytych punktów i wypłacane w równych transzach, co miesiąc, w czasie trwanie umowy. Wtedy zawodnik wie ile co miesiąc „wpadnie” na jego konto i może sobie wszystko planować, jeżeli chodzi o wydatki i to ile ma zostać w jego kieszeni.
Żużel. Bewley w końcu jedzie po medal? Mówi o ważnej zmianie! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Kurtz mówi jak znów ograł Zmarzlika! „Nie boję się walczyć z Bartkiem!” (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy
– K****. Piszecie non stop. Akurat nie wy, ale też Wam się zdarza, o tym ile dostajemy za podpis i punkt. A ktoś z Was napisał kiedyś co się dzieje w momencie, jak ja złapię kontuzję? Ja jeszcze takiego artykułu nie widziałem, ale napisz na PoBandzie, to może paru zmądrzeje. Dzieje się tak. Nie startuję, nie zarabiam. Przy założeniu, iż masz ambicje, to aby w Ekstralidze punktować naprawdę musisz wp******* w sprzęt na sezon. Ile silnik kosztuje, to kto jak kto, ale ty wiesz. Nie jadę dwa miesiące – nie mam zarobków, muszę płacić leasingi i inne rzeczy. Opłacać mechaników, bo jak wrócę po paru tygodniach, to oni mogą pracować już gdzieś indziej. Taki klimat. Przy tym, co mówisz jest to lepsze rozwiązanie. Mamy gwarancję zarobków i jak się połamiemy, to nie musi żaden z nas udawać, iż jesteśmy w pełni zdrowi, aby tylko ponownie jechać na tor i mieć przychody. Wy dywagujecie czy ten czy tamten powinien jechać kontuzjowany na tor. Zdrowie nie zawsze jest na pierwszym miejscu – skończył do bólu szczery rozmówca.
Pomysł niegłupi, ale pozostaje jedno pytanie. Co w momencie gdy zawodnik pojedzie poniżej oczekiwań? Myślę, już osobiście, wtedy warto byłoby stosować przelicznik kwoty dla zawodnika do osiągniętej średniej biegowej. Masz średnia taką i taką po 5. kolejkach, to dostajesz tyle. Średnia spada, to pensję miesięczną obcinamy. Mamy z głowy problem, iż zawodnik dostaje co miesiąc tę samą „kasę” i na punkty może mieć wy… wywalone. Tak kwestia zarobków wygląda od strony paru zawodników i nie wydaje mi się, aby w żużlu – przy obopólnej chęci zarówno ligi i zawodników – byłoby to całkiem pozbawione sensu.
To tyle odnośnie zarobków. Co jeszcze? W Łodzi pierwsze ofiary zostały położone na „stos”. Padło oczywiście na Janusza Ślączkę. Przyznam, iż miało być nowe otwarcie sportowe i marketingowe, a jest chyba jak co roku. Niestety.
Żużel. Oskar Polis w GP, Pippi Langstrump i cuda na morzu, czyli Malilla 2025 (REPORTAŻ) – PoBandzie – Portal Sportowy
I na koniec jeszcze o samym wyjeździe do Szwecji. W relacji z wyjazdu pisałem o tym, jak szwedzka policja skutecznie eliminowała po zawodach tych, którzy siadali z promilami za kółko. Warto pamiętać, aby będąc rozpoznawalnym, i nie piszę o dziennikarzach, pić gdzie „bezpiecznie” można. Ja akurat robiłem za „kierownicę”, ale koledzy popili. Z tą różnicą, iż w kajucie. Tematu rozwijał nie będę, bo co na promie, to powinno głównie zostać na promie. Napiszę tyle, iż jeden z członków reprezentacji najwyraźniej jest fanem Zakopowera i utworu „Boso”. Padłem ze śmiechu jak ktoś porównał ów osobę do Jezusa i stwierdził, iż w sumie mógłby przejść przez morze. Tyle w temacie.
ŁUKASZ MALAKA