Żużel. To są najlepsi trenerzy w Polsce? Bez nich nie byłoby sukcesów!

1 godzina temu

1. Piotr Baron (Pres Grupa Deweloperska Toruń)

Sporo osób twierdziło, iż ekipa toruńska dokonała niemalże cudu detronizując Orlen Oil Motor Lublin z tytułu mistrzowskiego. Wszak „Koziołki” na najwyższym ligowym poziomie dominowały przez sezony 2022-2024, a w tym roku również były wskazywane, jako główni faworyci zmagań. Tymczasem „Anioły” sprawiły im psikusa, najpierw zdobywając 18-stopunktową zaliczką w pierwszym meczu finałowym u siebie, a następnie skutecznie broniąc jej w rewanżu na wyjeździe.

Wiadomo, iż do sukcesu drużyny doprowadzają przede wszystkim zawodnicy jeżdżący w niej na co dzień na torze, ale dużą rolę odgrywa także i prowadzący ją trener/menadżer. Tym, w przypadku Pres Toruń, był Piotr Baron. Jeszcze w 2024 roku 51-latek poprowadził ekipę z Grodu Kopernika do brązowego medalu, który dość nieoczekiwanie wyrwany został gorzowskiej Stali. Wydaje się, iż w obecnym utytułowany szkoleniowiec jeszcze mocniej scalił ze sobą cały zespół.

Żużel. Oni najczęściej dojeżdżali do mety na ostatnim miejscu! Na liście mistrz Polski! (RANKING) – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Włókniarz wyrwie Holdera i zmieni układ sił?! Jasno komentuje – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Tak Baron motywował przed finałem! „Pozwolę ci je*nąć fikołka” – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Niespodziewany kandydat do wygrania KLŻ?! Mają gotowy skład! – PoBandzie – Portal Sportowy

Pod jego okiem z formą wyskoczyli choćby Patryk Dudek czy Mikkel Michelsen, którzy w poprzednich latach nie brylowali na takim poziomie jak jeszcze w trwającym. Co prawda starali się być solidnymi ogniwami swoich teamów, ale ich starty były dalekie od ideałów. W minionym sezonie byli zdecydowanymi liderami zespołu z Torunia i z pewnością swój udział miał w tym trener Baron. Do tego na pozytywnym poziomie w dalszym ciągu ścigali się Emil Sajfutdinow i Robert Lambert.

Sporo do drużyny wniosła także postać Jana Kvecha, startującego w randze U24. Czech, jeżdżąc dla „Żółto-Niebiesko-Białych”, był najskuteczniejszym żużlowcem na tej pozycji w całych rozgrywkach PGEE. W wywiadach reprezentant naszych południowych sąsiadów niejednokrotnie podkreślał, iż osoba Piotra Barona pomogła mu w jego osobistym rozwoju. Sam trener również zachwalał nie raz lub dwa rajdera, urodzonego w 2001 roku w Strakonicach. Poza tym postępy czynili juniorzy, zwłaszcza Antoni Kawczyński i ligowy debiutant Mikołaj Duchiński.

Tak zgrana drużyna była wręcz skazana na sukces w okresie 2025. Za końcowy rezultat odpowiadał z pewnością Piotr Baron. Można rzec, iż jego długoletnie wcześniejsze doświadczenie w trenowaniu Sparty Wrocław czy Unii Leszno ponownie zaprocentowało w aktualnym roku, kiedy poprowadził „Anioły” do złota po 17-stu latach przerwy. A przecież nie zapominajmy, iż rodowity torunianin, w czasie pracy wpierw w stolicy Dolnego Śląska i później w mieście Wielkopolski, także osiągał sukcesy w formie medali Drużynowych Mistrzostw Polski, jako trener. Ponadto niewątpliwie uwagi Piotra Barona spowodowały, iż tor przy ul. Pera Jonssona w Toruniu wreszcie przygotowywano w taki sposób, by walki na nim było co nie miara.

2. Robert Kościecha (Bayersystem GKM-u Grudziądz)

Były jeździec m.in. Apatora Toruń zespół „Gołębi” przejął w okresie 2024. Już wtedy przyczynił się do historycznego awansu GKM-u do play-off Ekstraligi, a ostatecznie drużyna rozgrywki zakończyła na piątym miejscu. Grudziądzanie poczynili więc znaczny progres w porównaniu z latami 2021-2023, gdy pod kierownictwem Janusza Ślączki trzykrotnie meldowali się na siódmej lokacie.

Działacze z Pomorza i Kujaw postanowili kontynuować współpracę z popularnym „Kostkiem” i z pewnością swojej decyzji nie pożałowali. Tym bardziej, iż Bayersystem GKM poszedł za jeszcze silniejszym ciosem. Przed startem sezonu 2025 ciężko było wytypować, kto uzupełni stawkę ekip walczących o medale. Wcześniej sądzono, iż do pierwszej czwórki po fazie zasadniczej „wskoczy” Stelmet Falubaz Zielona Góra. Ten jednak zaliczył falstart od czterech przegranych z rzędu.

Żużel. Drabik będzie jeszcze lepszy w GKM?! Mówi o tym otwarcie! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Zapytaliśmy Kazika o… żużel! Wspomniał bieg Szczakiel vs Mauger! – PoBandzie – Portal Sportowy

Taki obrót z pewnością wykorzystali „Żółto-Niebiescy” z Grudziądza, którzy wygrali swoje pierwsze trzy batalie (w Częstochowie z Krono-Plast Włókniarzem, na swoim torze z Innpro ROW-em Rybnik oraz w Zielonej Górze z Falubazem). Tym samym ekipa pod wodzą Roberta Kościecha już była w korzystnej sytuacji, znajdując się w czołówce tabeli. „Gołębie” później słabiej radzili sobie w rywalizacjach z potentatami z Lublina, Wrocławia, czy Lublina (nie wygrali choćby jednego meczu przeciwko któremuś z tych zespołów – przyp. red.), ale w decydującym momencie rzutem na taśmę zapewniły sobie przepustkę do play-off.

Koniec końców grudziądzanie nie zdobyli żadnego krążka DMP, ale tak czy inaczej czwartą pozycję jak najbardziej można uznać za bardzo przyzwoity rezultat. Z całą pewnością trener Kościecha odpowiednio przygotował drużynę do wejścia w rozgrywki, co później znalazło odzwierciedlenie w pierwszych spotkaniach. W późniejszej części wstępnego etapu zmagań GKM musiał się zbroić przed rozpędzającym się coraz bardziej Falubazem.

Nie było to łatwe zadanie do zrealizowania, bo w zasadzie równą formą popisywał się jedynie niekwestionowany lider ekipy, Michael Jepsen Jensen. Przebłyski na miarę liderów mieli też Max Fricke, Jakub Miśkowiak, Vadim Tarasienko, czy Jaimon Lidsey, ale spodziewano się więcej po ich występach. Przy takim układzie sił w drużynie o wysoki końcowy wynik na pewno mogło nie być prosto, ale ta sztuka Kościesze się udała. Za ten czyn „Kostek” także zasłużył w pełni na wyróżnienie spośród wszystkim szkoleniowców z PGE Ekstraligi. Dodajmy, iż pod jego baczną obserwacją znaczny progres zaliczył junior Kevin Małkiewicz, który po sezonie legitymował się piątą średnią w zespole (wyższą niż rajder w randze U24, Jakub Miśkowiak – przyp. red.).

3. Mariusz Staszewski (Krono-Plast Włókniarz Częstochowa)

Przyjście do Częstochowy Mariusza Staszewskiego spotkało się z entuzjazmem tamtejszych sympatyków. Wierzyli oni, iż wychowanek gorzowskiej Stali zadba o klimat i atmosferę w drużynie, czego we wcześniejszych sezonach mocno brakowało. Liczono również, iż pod skrzydłami Staszewskiego do przodu pójdą z formą i juniorzy, którzy w latach 2023-2024 nie czynili pokaźnych postępów. Za sprawą współpracy z nowym szkoleniowcem u młodzieżowców – zwłaszcza Franciszka Karczewskiego oraz Szymona Ludwiczaka – w końcu były one zauważalne, zaś młodzi jeźdźcy zaczęli odgrywać ważne role w zespole. A mało tego, Karczewski, już w kwietniu, mógł pochwalić się zwycięstwem w najbardziej prestiżowym krajowym turnieju indywidualnym do lat 19, czyli Brązowym Kasku.

Samo rozpoczęcie sezonu w wykonaniu Włókniarza nie było najlepsze – przegrana na własnym obiekcie z grudziądzkim Bayersystem GKM-em 39:51. Istotnym problemem „Lwów” były wówczas starty, ale w kolejnych potyczkach ewidentnie ten element poprawiono. Po pojedynku z ekipą z Grudziądza trener Staszewski otwarcie oznajmiał, iż na kolejne spotkanie w Lublinie z ówczesnym mistrzem Polski, Orlen Oil Motorem, wraz ze swoimi podopiecznymi pojadą o jak najlepszy rezultat, choćby zwycięstwo. Choć w polskim społeczeństwie speedwaya słów 50-latka nie brano wówczas na poważnie, jak się później okazało się, podziałały na drużynę motywująco i pozytywnie zderzyły się one z rzeczywistością. „Biało-Zieloni” nawiązali zacięty bój z faworytami i w końcowym rozrachunku tracili do rywali osiem punktów (49:41 dla lublinian).

Następnie częstochowianie uzyskali triumf – i to wysoki – nad Gezet Stalą Gorzów na „Krono-Plast Arenie” (54:36). W 4. kolejce w Toruniu byli bliscy pokonania Pres Grupa Deweloperska – ostatecznie ulegli gigantom z kujawsko-pomorskiego 43:47. W 5. serii potyczek czterokrotni czempioni kraju pewnie ograli na domowym owalu rybnicki ROW 51:39. Wydawało się, iż Włókniarz wychodzi na prostą i iż pokaże jeszcze swój całkowity potencjał. Widoczna, a zarazem owocna, była przede wszystkim kooperacja między sztabem szkoleniowym a zawodnikami.

Potem jednak częstochowski team borykał się z problemami zdrowotnymi – z kontuzjami borykali się Szymon Ludwiczak, Jason Doyle, Piotr Pawlicki, a także Mads Hansen. Trudno było więc powalczyć o jak najwyższe miejsce na koniec adekwatnej części PGEE. W związku z tym brązowi medaliści sprzed trzech lat znaleźli się na siódmej lokacie i w play-down mierzyli się ze Stalą Gorzów. Po pierwszym starciu pod Jasną Górą w bezpośredniej rywalizacji o utrzymanie częstochowianie na swoim koncie mieli jedynie ośmiopunktową zaliczkę (48:42). Wtedy chyba choćby najbardziej optymistyczni fani nie sądzili, iż „Biało-Zielonym” uda się obronić tę przewagę w rewanżu na stadionie im. Edwarda Jancarza. Tymczasem żużlowcy z lwem na kevlarze – zmotywowani odpowiednio przez swojego szkoleniowca – zbroili się już od samego początku meczu, a zachowanie ligowego bytu na kolejny rok zagwarantowali sobie już po 14 biegu.

Trenerskie fach i praca Mariusza Staszewskiego w zespole z Olsztyńskiej była zatem efektywna i skuteczna. Przed inauguracją ligi ekipę „Lwów” typowano przecież co najwyżej na walkę o utrzymanie, a niektórzy eksperci twierdzili, iż czekać je może choćby spadek. Tymczasem drużyna pod dowództwem Indywidualnego Mistrza Europy z 2001 r. w świetnym stylu zachowała prawo startu na najwyższym ligowym szczeblu w okresie 2026. I gdyby nie wspomniane wcześniej urazy kluczowych zawodników, być może Krono-Plast Włókniarz, wraz ze Stalą i Falubazem, biłby się o fazę play-off.

Idź do oryginalnego materiału