Żużel. To on stał za złotą erą Sparty. Dał im trzy tytuły, na jego silnikach odjeżdżali rywalom!

2 godzin temu

8 listopada urodziny świętuje bardzo zasłużona postać dla sportu żużlowego. Mowa o Otto Weissie, którego silniki swego czasu robiły furorę w polskim i światowym żużlu. To właśnie kontrakt z tym tunerem udało się załatwić władzom Sparty Wrocław w latach dziewięćdziesiątych. Ta umowa mocno przyczyniła się do trzech tytułów mistrzowskich ekipy ze stolicy Dolnego Śląska.

Weiss przez lata ścigał się na żużlu, ale to w tuningu osiągnął poziom mistrzowski. Współpracował z wieloma klasowymi zawodnikami, przyczynił się do wielkich sukcesów Jana O. Pedersena czy Leigh Adamsa. Jego prawdziwym oczkiem w głowie stał się jednak Henrik „Henka” Gustaffson. Okres świetności tunera postanowili wykorzystać w ekipie ze Stadionu Olimpijskiego.

Na niemiecką myśl technologiczną we Wrocławiu postawił oczywiście nie kto inny, jak Andrzej Rusko. Szef wrocławskiego klubu w okresie przerwy między sezonami wraz z trenerem Ryszardem Nieścierukiem udali się do Monachium, aby przekonać tunera do współpracy z klubem. Pertraktacje zakończyły się sukcesem.

Żużel. Sparta przedstawia następcę Woffindena! Rusko mocno w niego wierzy – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Kiedy powstanie nowy stadion Motoru? Padła orientacyjna data – PoBandzie – Portal Sportowy

– Weissa do klubu ściągali Rysiek Nieścieruk z Andrzejem Rusko. Potem oczywiście współpracowaliśmy na wielu polach. On miał warsztat jak się jechało na Strachowice, u takiego sympatycznego pana Janka. Tam jeździłem do niego po motocykle. To był oczywiście wtedy topowy tuner na świecie. Jak pogrzebał trochę w silnikach, to chłopaki sami mówili, iż puszczali sprzęgło i byli z przodu – opowiada Bartłomiej Czekański.

Co ważne, wrocławianie chcieli mieć Weissa na wyłączność. Tuner nie tylko przygotowywał silniki, ale intensywnie pracował z zawodnikami nad sprzętem. Maszyny były idealnie skrojone pod żużlowców, a oni z czasem pod okiem cenionego specjalisty od silników uczyli się z nich korzystać w coraz lepszy sposób. Pomysł z zatrudnieniem Niemca we Wrocławiu okazał się strzałem w dziesiątkę.

– Weiss mocno się dołożył do tych tytułów Sparty. Lata 1993-1995 zdecydowanie można nazywać złotymi. Szczególny udział miał przy tym pierwszym złocie. On był głównodowodzącym, czuwał nad całym sprzętem. To było widać od razu po starcie, nasi byli z przodu błyskawicznie. Te motocykle po prostu jechały szybciej – kontynuuje były menadżer wrocławskiego klubu i wieloletni dziennikarz.

Wielu zastanawiało się nad tym, czym różniły się silniki Weissa od konkurencji, iż potrafiły dawać taką przewagę. Niemiecki tuner miał swój patent, którego długo nikt nie mógł rozszyfrować. Pierwszym z wrocławskich szczęśliwców mogących ścigać się na wspomnianym sprzęcie był Zbigniew Lech.

Żużel. Zbigniew Lech: Kariera trwa nadal. W żużlu byłem pionierem (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy

– Silniki od Weissa były bardzo elastyczne i wtedy ich zakres obrotów przekraczał normalny silnik. Tak najprościej można to ująć. Jego silniki jechały. Ja jako pierwszy we Wrocławiu miałem silniki Weissa. Pomógł również wtedy Andrzej Rusko. Nie ma co ukrywać, iż one były bardzo dobre. Weiss już wtedy robił na „wyższej technologii”. Współpracował między innymi z działem inżynierii BMW i efekty były tego bardzo dobre. Za czasów Weissa zapachniało we Wrocławiu namiastką tego tuningu, który znamy dzisiaj w żużlu. Do tego doszła fantastyczna atmosfera we Wrocławiu i to przyniosło za sobą taki, a nie inny wynik. Wtedy jako zawodnicy nie byliśmy nastawieni jak dzisiaj na „produkcję pieniędzy”, a na wynik i dobrą zabawę – mówił nam Zbigniew Lech.

fot. Kolekcja Christian Kalabis

– Może nie powiem, iż był ogromny przeskok względem tego, co mieliśmy wcześniej, ale osiągaliśmy na silnikach Weissa naprawdę świetne wyniki. To był bardzo dobry czas dla Sparty. Myślę, iż wtedy Otto był tunerem numer jeden na świecie. Nie odczuwałem zazdrości, ale dla nas to była duża radość. Mieliśmy sprzęt od wybitnego specjalisty, prędkość było czuć – komentuje z kolei Dariusz Śledź.

Za czasów pracy z tym tunerem nie brakowało też zabawnych historii. Pewnego razu przy testowaniu sprzętu okazało się, iż szybkość jednego z motocykli zdecydowania przerosła oczekiwania wszystkich w klubie. Łącznie z samym tunerem.

Żużel. Mrozek chciał skusić Worynę! Tak zareagował zawodnik – PoBandzie – Portal Sportowy

– Dostaliśmy motocykle JAWY z fabryki. Otto Weiss wziął je na warsztat, posprawdzał i wprowadził swoje poprawki. Na ultratwardym torze, bo na takim się robi testy, nasze chłopaki zaczęły ten sprzęt testować. Jeden z nich, który nazwaliśmy „Trójką”. Kto na nim nie pojechał, to mówił, iż to jest nie możliwe jak to idzie! Jak Weiss po czasach zorientował się z czym ma do czynienia, to zaczął mówić, iż musi go wziąć i go trochę dopracować. Nasza Krysia Kloc, znana z tego, iż jest business woman, kazała gwałtownie schować ten motocykl do busa, zabrać go i gwałtownie mu zapłacić, aby zamknąć temat. Nie wiem czy Weiss chciał go dać swojemu Hence Gustaffsonowi, ale to możliwe. Później ta „Trójka” nie mogła przegrać wyścigu. Każdy kto wsiadał, to wygrywał. To dziś krążą legendy o tej „Trójce”. Wracał z serwisu i potem dalej jechał. Otto zawsze wspominam miło, bardzo uśmiechnięty facet. Do dziś mamy dobry kontakt, czasem coś napisze na Facebooku – podsumowuje Bartłomiej Czekański.

REKLAMA, +18

Idź do oryginalnego materiału