Miałem w ręku milion (?) dolarów w czarnej walizce. Odsłaniam kulisy polskiego żużla z samego początku lat 90. kiedy – w czasem szemranych okolicznościach – rodził się w nim profesjonalizm i na bogato było (nie u wszystkich, rzecz jasna).
Już Wam kiedyś pisałem o tym, iż w 1991 roku tak naprawdę na dobre zaczął się profesjonalny speedway w naszym kraju i weszły weń ogromne, jak na ten sport, pieniądze. W Ekstralidze (wtedy inaczej się nazywała) zaszalał Morawski Zielona Góra z niemal nieograniczonymi finansami jak plotkowano, a w niższej lidze rozpychała się także bogata Sparta ASPRO Wrocław. Legendy krążyły o tym jak to stranieri „Myszki Miki” na starcie do biegu rzekomo coś krzyczeli do kasków zagraniczniaków z drużyn rywali. Wzajemnie życzyli sobie szczęścia w wyścigu?
Ponoć czasem pokazywali sobie coś na palcach. Marynarzyyyyk? Takie opowieści krążyły. Myszowaci mistrzostwo jednak zdobyli. W gorszej sytuacji było ASPRO dla którego pracowałem jako jego etatowy menedżer sportowy i medialny. Firma miała kasę, ale musiała się dusić w niższej pierwszej lidze. To nie miało sensu. Ekstraliga była jej potrzebna jak powietrze. Musieliśmy jednak z coachem Ryśkiem Nieścierukiem, którego ściągnąłem do Wrocka z Bydzi, jechać głównie tym, co zastaliśmy, a raczej „kim”. I to starczyło ledwie do czwartego miejsca w 1. lidze ’91. Dalekiego od awansu.
Żużel. Sędziowie mieli na nich oko! TOP 5 najczęściej wykluczanych zawodników w Ekstralidze (Ranking)
Mnie w takie rzeczy nie wtajemniczano, zresztą nie byłem bezpośrednio na co dzień przy drużynie, a przynajmniej nie zawsze, bo wtedy zajmowałem się bardziej strategicznymi sprawami wrocławskiego żużla, ale pamiętam, iż np. na meczu w Ostrowie przed biegiem nasz zawodnik pokazywał w parku maszyn dwa palce rywalowi, a ten mu odpowiadał trzema. Też grali w marynarza? Skończyło się jednak na wspomnianym czwartym miejscu, ale powtarzam z pełnym przekonaniem: szkoda było taki finansowy i logistyczny potencjał marnować. Sparta ASPRO powinna była jeździć w najwyższej klasie rozgrywkowej i trzeba było coś wymyślić, żeby do tego doprowadzić.
Od czego łebski Rysiek Nieścieruk (poza tym trener kadry narodowej) miał głowę na karku? Ano od myślenia. I wykombinował genialnie. To był plan poszerzenia Ekstraligi w taki sposób, by w zasadzie nikt w niej, ani na pierwszym froncie przez to nie tracił. Np. barażowa Unia Leszno miała jechać o utrzymanie nie z drugą, ale dopiero z czwartą ekipą niższej dywizji. Każdy zatem dostawał swoją szansę. Problem w tym, iż to wszystko działo się jeszcze w czasie trwania rozgrywek i te zmiany miały być wprowadzone na cito, czyli od zaraz. Powtarzam: w zasadzie jeszcze w trakcie rozgrywek! To u wielu w Polsce wywołało bunt i protesty, zwłaszcza wśród regulaminowych purystów. Jak to więc przepchać? No i zaczęło się.
Żużel. Gdzie wyląduje Timo Lahti? Jest głos z Wybrzeża!
We Wrocławiu w siedzibie firmy ASPRO przy ul. Zapolskiej zaczęli się pojawiać na koniaczku w gabinecie prezesa Tomka Jabłońskiego (faktycznym żużlowym wodzem był jego nominalny wicek Maciek Marcinkowski – tak, tak, ten od późniejszego prywatyzowania Warszawy, tyle iż on trzymał fason i nie pił w robocie) m.in. ówczesny szef GKSŻ i przewodniczący Rady Ligi. Nie tylko oni zresztą. Aż tak ochoczo do nas przyjeżdżali wyłącznie dla słusznej idei poszerzenia Ekstraligi? I tylko na gorzałkę? Taki wolontariat? Hm, być może. No cóż, nikogo za rękę nie złapałem. Rozmowy toczyły się za zamkniętymi drzwiami. Maciek Marcinkowski mówił mi zbulwersowany:
– Bartek, to jacyś prości ludzie ci działacze z żużlowej centrali, facet z RL tak się napił, iż z ubikacji wrócił do gabinetu z rozpiętym rozporkiem i cały zasikany. Koszmar.
Kiedyś na Zapolskiej pod gabinetem owego wiceprezesa zobaczyłem czekającego potulnie na korytarzu jednego z czołowych naszych ówczesnych arbitrów speedwayowych. Potem zapytałem Maćka, o co temu „Kaloszowi” chodziło.
– Żenada. Facet powiedział, iż w ostatnich kolejkach pierwszej ligi będzie sędziował naszym najgroźniejszym rywalom do awansu i zapytał ochoczo, co może zatem dla nas zrobić.
– Rozumiem, iż on tak charytatywnie, z dobrej woli? – drążyłem temat. Odpowiedzią był tylko znaczący szyderczy śmiech (wice)prezesa Maćka.
Żużel. Motor znów zrobił to samo. Czy ponownie na tym zyska?
Ja w tym czasie w mediach przekonywałem do konieczności natychmiastowego poszerzenia Ekstraligi, żeby nie marnować potencjału Sparty ASPRO i dać szanse również innym drużynom. I udało się! Rada Ligi pozytywnie zaopiniowała te zmiany, a GKSŻ (agenda PZM)…
Oto co zrelacjonował mi prezes ASPRO Tomek Jabłoński:
– W trakcie decydującego posiedzenia GKSŻ w Warszawie siedziałem po drzwiami sali obrad, bo nie mieliśmy do niej wstępu. Jednak, gdy któryś z działaczy centrali szedł do ubikacji, to ja za nim. Potem już często wychodzili, he, he.
– A ty tak w tej ubikacji przekonywałeś ich werbalnie do pozytywnej decyzji dla Sparty ASPRO, czy może machałeś im przed nosem tą wypchaną czarną teczką? – pytałem zaciekawiony i rozbawiony. W końcu, mnie tam nie było i nie wiedziałem jak to wszystko przebiegało.
– Ciiiicho sza! Wszystko było na legalu i po Bożemu, i tej wersji będziemy się trzymać – strofował mnie prezes Jabłoński.
Pytałem, bo czarna teczka – wypchana dolarami do pełna – u nas w firmie była ważnym „rekwizytem”. Dostałem z niej 500 zielonych premii za sprawne zorganizowanie negocjacji płacowych z nowo pozyskanymi do Sparty ASPRO zawodnikami: Baronem, Śledziem, Załuskim i Łabędzkim. I jako pierwszy na dzielni założyłem sobie za tę kasę antenę satelitarną, a żonie kupiłem piękną, wręcz szałową, balową kreację. Np. przed świętami Bożego Narodzenia w 1991 roku prezes Maciek zaprosił mnie wieczorem do swego gabinetu. Pogadaliśmy o pierdołach, wypiliśmy po kieliszeczku koniaczku, a na koniec złożyliśmy sobie serdeczne świąteczne życzenia. Prezes uśmiechnął się pod tym swoim czarnym wąsikiem i położył na biurku ową słynną czarną teczkę, z którą przychodził do pracy, otworzył ją i wyjął kilka banknotów. Przeliczył i wręczył mi ze słowami:
– Firma jest z twojej pracy zadowolona, więc masz tutaj dodatkową roczną premię, żebyś godnie mógł świętować z rodziną. Do zobaczenia zaraz po Nowym Roku.
– Ku chwale ojczyzny, firmy i żużlowej Sparty towarzyszu prezesie, niech ci Bozia w dzieciach wynagrodzi – odpowiedziałem i pognałem do toalety w spokoju przeliczyć darowaną kasę.
– Dziesięciu dolarów chyba mi nie dał, może stówę? – kombinowałem tak sobie biegnąc. Ślizgiem wpadłem do ubikacji (ale nie do muszli!). Było tysiąc zielonych.
Plotkowano u nas, iż w tej czarnej teczce jest milion dolarów. Raz choćby trzymałem ją w rękach. ASPRO jako firma rzeczywiście obracała milionami dolców.
W każdym razie wrocławskie lobbowanie było skuteczne i udało się poszerzyć Ekstraligę w trybie natychmiastowym.
Żużel. Stal z kolejnym transferem! Pozyskali juniora
Żużel. Prezydent Gorzowa zareagował! „Będziemy to weryfikować”
PLOTKI, JEDNYM RADOŚĆ, DRUGIM SMUTEK PO BARAŻACH
Sparta ASPRO mogła więc przystąpić do spotkań barażowych z Unią Leszno. Nie uczestniczyłem w przygotowaniach do nich, bowiem w tym czasie przebywałem z kontuzjowanym Adasiem Łabędzkim w Coventry. Codziennie odwiedzałem go w tamtejszym szpitalu. Ale ja mu tej nogi nie złamałem, żeby nie mógł pojechać w barażu przeciw Sparcie, do której był już wtedy przymierzany. Podczas finału IMŚJ w Coventry na wejściu w pierwszy łuk doszło bowiem do typowego żużlowego domina: ktoś uderzył w Joe Screena, a ten walnął w „Łabędzia”, który się załapał, bo jechał po zewnętrznej.
Dmuchawców wówczas jeszcze nie było. Po uderzeniu w dechy poszło udo. Tak więc wróciliśmy z Adamem do kraju dopiero na kilka dni przed rewanżem w Lesznie. Pamiętam, iż z Okęcia odbierał nas działacz Unii. I nie chciał mnie podrzucić do Wrocławia. Dopiero „Łabędź” zainterweniował. Pierwsze spotkanie u siebie zdecydowanie wygrała Sparta ASPRO. Na Smoczyku miejscowi kibice na mnie gwizdali i krzyczeli: „Czekański, oddaj nam Łabędzia!”. A ja z jego ewentualnym „kaperowaniem”, jak to się wtedy nazywało, nie miałem nic wspólnego. Na tego zawodnika postawił nasz coach Rysiek Nieścieruk. Adama poznałem dopiero w drodze do Coventry. Do dziś jesteśmy bliskim kumplami i dzwonimy do siebie.

Różne opowieści dziwnej treści chodzą na temat owego meczyku w Lesznie. Prawda jest taka, iż rzeczywiście, gdy przyjechaliśmy na miejsce (ja z żoną podróżowałem busem wraz z Kelvinem Tatumem i Chrisem Louisem, a auta na wrocławskich numerach pozdrawiały nas po drodze), to aż się uśmiechnąłem, bo tor był mokry i przyczepny, taki jaki akurat pasował Sparcie, a na jakim nie lubiły zasuwać „Byki”, które w tamtych czasach preferowały beton. I do dziś nie wiem, dlaczego przygotowano taką, a nie inną nawierzchnię, mimo iż świeciło słoneczko. Różne rzeczy mi ludziska opowiadali (że niby jakaś wycieczka z czarną teczką rzekomo odwiedziła tamtejszych toromistrzów, czy innych funkcyjnych), ale ludzie różne rzeczy wygadują i często są to czcze wymysły, tudzież ordynarne pomówienia. Pewnie tak było i tym razem. Jak to śpiewa Kazik?
„Ach ci ludzie, to brudne świnie,
Co napletli o mojej dziewczynie,
Jakieś bzdury o jej nałogach,
To po prostu litość i trwoga.
Tak to bywa, gdy ktoś zazdrości,
Kiedy brak mu własnej miłości,
Plotki płodzi, mnie nie zaszkodzi żadne obce zło,
Na mój sposób widzieć ją…
Na głowie kwietny ma wianek,
W ręku zielony badylek,
A przed nią bieży baranek,
A nad nią lata motylek”.
Żużel. Kurtz mówi o relacjach ze Zmarzlikiem! Tak się dogadują!
Zatem plotami rozsiewanymi przez złych ludzi nie będziemy się tu zajmować. Tak, czy siak, Sparta ASPRO Wrocław awansowała do Ekstraligi z czwartego miejsca w pierwszej dywizji, zaś Unia Leszno spadła. Już w trakcie tego rewanżowego meczu na Smoczyku, dobrze się dla nas układającego mimo kontuzji Louisa, pewni awansu, piliśmy w parku maszyn szampana nie dbając o to, iż zawody jeszcze trwają. A potem była już tylko nieustająca feta. To już jednak na inną gawędę. Wiem jedno. Tego spotkania z pewnością nie sprzedali ambitni żużlowcy Unii Leszno. Po wszystkim z rozpaczy płakali w parku maszyn jak bobry, na czele z Romkiem Jankowskim. Bardzo było mi ich żal. Nie przypuszczałem, iż w tamtym momencie rozpoczęła się zaciekła wojna pomiędzy kibicami z Leszna i Wrocławia. I w sumie trwa do dziś. Szkoda.
Bartłomiej Czekański

55 minut temu






![Trening przed GP Kataru 2025 Formuły 1 [Relacja live]](https://powrotroberta.pl/wp-content/uploads/2025/11/large-2024-Qatar-Grand-Prix-Friday-e1764334796345.jpg)







![Royal Enfield Himalayan 450 Mana Black 2026 – dzielny jak Szerpa? [nowość]](https://motogen.pl/wp-content/uploads/2025/11/Royal-Enfiel-Himalayan-450-Mana-Black-7.jpg)