Mniej więcej w tamtym okresie odszedłem z warszawskiego „Sportowca” – gdzie pracowałem jako etatowy dziennikarz – bo PZM zaczął blokować tam moje krytyczne artykuły o stanie tej dyscypliny sportu w naszym kraju. Dostałem propozycję przyjazdu na spotkanie do Leszna, by pisać dla nowego speedwayowego pisma pt. „Na wirażu”. Nie kleiło się to. Wydawca słabo i nieregularnie płacił, widać było, iż sobie nie radził. Przerastało go. Wówczas redaktor Adam Zając, który wcześniej był szefem „Panoramy Leszczyńskiej” (a potem pracował dla „Na wirażu” właśnie) – więc na prowadzeniu gazety się znał – zaproponował, iż on weźmie to na swoje barki, o ile inni dziennikarze, w tym ja, mu pomożemy. Pomożecie? Pomożemy! Znane to hasło, prawda? Historyczne. Gierkowskie.
Żużel. Madsen ocenia transfery Falubazu! Będą medale? (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. „Poobserwuj jak kapitan zje*ał ten bieg!” Zgrzyty w Polonii Bydgoszcz były od dawna? – PoBandzie – Portal Sportowy
Pomysł był taki, iż Adam założy nowe pismo pt. „Tygodnik Żużlowy”, żeby wydawca „Na wirażu” nie mógł tej słusznej inicjatywy storpedować. A i tak próbował, chyba na zasadzie psa ogrodnika. Przekazałem red. Zającowi swoje artykuły, inni też. A tu nagle milicja mnie wzywa na komendę i mówi, iż prowadzi śledztwo, czy nasze teksty – zamiast w „Na wirażu” – nie znalazły się bezprawnie w „Tygodniku Żużlowym”. Przesłuchiwała mnie jakaś „milicyjka”, która wolno stukała palcem na starej maszynie. Długo to trwało, choć ja wypowiedziałem w zasadzie trzy zdania: – Artykuły są moje, a teraz należą do pana Zająca. „Na wirażu” natomiast mam w dupie. Nie płacą.

Mnie wypuścili, Zająca nie zamknęli, więc cholera wie za jaką pokutę męczy się do dziś z tym naszym „Tygodnikiem Żużlowym”. Nadredaktor Adam przetrwał ze swoim pismem wszystkie rynkowe nawałnice i przeobrażenia, i w papierze przez cały czas jest jedyny na polskim, żużlowym polu bitwy. Reszta to media elektroniczne.
Nie było telefonów komórkowych, nie było komputerów, mejli, choćby faksu, relacje z meczów, czy choćby duże materiały, często… dyktowaliśmy redakcji z naszych miast przez telefon. Zamiast w google’ach, musieliśmy mieć całą speedwayową wiedzę w głowie. Ktoś powie: niemożliwe! Możliwe! Dawaliśmy radę z całym zespołem. I w zasadzie byliśmy dla kibiców podstawowym źródłem owej żużlowej wiedzy. Dla wielu do dzisiaj takim jesteśmy.
Ale nie tylko gazeta! „Tygodnik Żużlowy” (czyt. red. Zając) od razu zorganizował plebiscyt na najpopularniejszych żużlowców, trenerów, działaczy itd. po każdym sezonie. Ta przyjemna i pożyteczna zabawa trwa do dzisiaj i do niedawna za każdym razem wieńczona była wielkim balem (galą), na którym laureatów nagradzano, a środowisko czarnego sportu tańcowało i rozmawiało z kibicami.
Żużel. Straż Pożarna w domu Sparty Wrocław! Zadymienie na Stadionie Olimpijskim – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Jakobsen szlifuje, wehikuł Hurysza i Janowscy na urlopie (POZA TOREM) – PoBandzie – Portal Sportowy
To „Tygodnik Żużlowy” zainicjował interesujące mecze Północ-Południe. To red. Zając wraz z „TŻ” rzucił hasło powołania fundacji „Pomocna dłoń” niosącej wsparcie dla żużlowców poszkodowanych w wypadkach na torze. Pamiętam np. to zaangażowanie naszego pisma w stawianie na nogi Piotra Pawlickiego seniora, który w trakcie meczu w kraksie uszkodził kręgosłup… Fundacja padła, gdyż kluby nie wywiązały się z obietnicy i z czasem nie przekazywały na nią choćby złotówki. Smutne.

Dodajmy do tego dodatkowe, okolicznościowe wydawnictwa „TŻ”, które kompleksowo wprowadzały kibiców w sezon żużlowy, publikowały składy, kalendarium, ciekawostki, wywiady itd., a po sezonie podsumowywały go. Nasz kwartalnik „Świat Żużla” w tej chwili kontynuuje tę tradycję.
„Tygodnik Żużlowy” po trzydziestu pięciu owocnie i pożytecznie przepracowanych latach stał się biblią speedwaya, ikoną i ewenementem na prasowym rynku. Legendą. A iluż wyszkolił dziennikarzy i fotoreporterów? Całe dziesiątki. Redaktor Łukasz Malaka także tam publikował. Pamiętam te nasze integracyjno-robocze spotkania organizowane w Lesznie przez red. Zająca i tę… genialną golonkę na nich serwowaną.
Dziś nasza gazeta nie daje się internetowej nawałnicy i całej tej masówce żużlowych portali. Czy któryś ma szansę zostać kiedyś medialną legendą na miarę „Tygodnika Żużlowego”? Może portal po-bandzie.com.pl zaprzyjaźniony z „TŻ”?
Czas pokaże, czy będzie następna trzydziestka piątka „TŻ”. Hm, jest ponoć na to rada pisarza Oscara Wilde’a z jego głośnej książki pt. „Portret Doriana Graya”: – Chcąc odzyskać młodość, trzeba tylko powtórzyć dawne szaleństwa.
A więc Nadredaktorze Zając?
Bartłomiej Czekański

Pierwszy felieton Bartłomieja Czekańskiego w Tygodniku Żużlowym

1 godzina temu














