Żużel. Ściągnął Gollobów do Bydgoszczy. Legendarny spiker Polonii (WYWIAD)

9 godzin temu

Wrocław miał w latach 90. spikera Andrzeja Malickiego, Gorzów z kolei Krzysztofa Hołyńskiego, Częstochowa natomiast Janusza Wróbla. A Bydgoszcz? Ta kojarzy się większości fanów speedwaya z Jerzym Matuszakiem, który jest stadionowym spikerem od 1994 roku. O pracy spikera, żużlu tym starszym i nowszym oraz powrocie Gollobów do Bydgoszczy w poniższej rozmowie z Jerzym Matuszakiem.

Panie Jerzy, z tego co mi wiadomo, to miłość do żużla przeszła na Pana w genach…

Tak. Już jako dwuletnie dziecko jeździłem z ojcem, który był związany z sekcją żużlową Polonii, po całej Polsce. Jeździliśmy „nyską” na zawody. Byli Mietek Połukard, bracia Świtałowie czy Edward Kupczyński.

Kto był zatem idolem małego Jerzego Matuszaka?

Powiem Panu, iż podziwiałem wielu. Generalnie to była fajna drużyna. Wspomniani wyżej zawodnicy, do tego Jan Malinowski czy Bolesław Bonin. Ja utożsamiałem się z całym zespołem. Tak najlepiej to ujmijmy.

Z wykształcenia jest Pan chemikiem. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku zaczął Pan komentować mecze bydgoskiej Polonii w zapisie video.

W latach osiemdziesiątych Polonia nagrywała mecze w celach szkoleniowych. Początkowo materiał był w formie niemej, później ja zacząłem podkładać komentarz. To były materiały nagrywane na potrzeby klubu.

Żużel. Ściganie w „domu” mistrza. Znamy miejsce rozegrania Złotego Kasku 2025! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Tor w Bydgoszczy czekają zmiany! Bajerski komentuje! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Gramy razem z WOŚP! Wyjątkowe obrazy i miniaturka motocykla na aukcjach – PoBandzie – Portal Sportowy

O ile się nie mylę, to w Bydgoszczy, w czasach bez żużlowej telewizji, niedługo po meczu można było jakimś cudem nabyć nagrany mecz Polonii na video i obejrzeć go na magnetowidzie w domu.

A tak. Mój kolega miał w tamtych latach firmę „Video-Waldi”. Miał wypożyczalnię kaset video, a dodatkowo był kibicem żużla. Razem jeździliśmy na mecze i bywało, iż pod nagranie ja również podkładałem głos. Jeździliśmy nie tylko po Polsce, ale i poza granice kraju. To były czasy, kiedy nie było konkurencji w postaci telewizji i faktycznie nagrania wśród kibiców cieszyły się niezłą popularnością.

Jedno z nagrań na potrzeby klubu stało się materiałem dowodowym w PZM. Mam na myśli sławny faul Jana Krzystyniaka na Ryszardzie Dołomisiewiczu.

Zawsze staram się być podczas swojej pracy obiektywny. Podczas meczu Polonii z Unią Leszno Jasiu Krzystyniak, można powiedzieć, doprowadził mnie do „wrzenia”. Dołomisiewicz jechał po kontuzji nogi i dowiózł, chyba z Bizoniem, Jasia na 5:1. Za metą Jasiu kopnął Ryśka, który się przewrócił. Mi, nie ukrywam, puściły nerwy podczas nagrania, a kaseta z nagraniem stała się dowodem w sprawie.

Pamięta Pan w jakie słowa pod adresem Krzystyniaka przeistoczyły się nerwy?

Tak. Wyzwałem Krzystyniaka na nagraniu od bandytów. Nie ukrywam, iż później się tego wstydziłem, ale nerwy niestety puściły. Zresztą, jak Pan doskonale wie, Krzystyniak należał do raczej spokojnych zawodników, a wtedy również mu puściły nerwy.

Żużel. Konflikt władz Falubazu z Protasiewiczem? Miliarder zabiera głos! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Jest pierwsza ugoda! Drabik będzie płacił – PoBandzie – Portal Sportowy

W 1994 roku rozpoczął Pan pracę spikera. Gdyby ktoś powiedział Panu wtedy, iż potrwa to aż 32 lata, to by Pan w to uwierzył?

Wie Pan co? Trudno powiedzieć. Ja w tym żużlowym środowisku w taki czy inny sposób byłem już obecny. Znałem regulaminy, miałem wiedzę. Łatwiej wtedy człowiekowi w tej pracy przy mikrofonie się poruszać. Problemów z językiem polskim nie miałem. Chciałem pomóc klubowi i tak jakoś wyszło, iż zostało po dziś dzień. Co ciekawe, na początku nie miałem odpowiedniej licencji i miałem funkcję: „meczowego informatora”.

Proszę powiedzieć o tym, co w Pana mniemaniu jest najważniejsze w pracy spikera.

Przede wszystkim rzetelny przekaz. Nie można swoich emocji uzewnętrzniać. Trzeba umieć je adekwatnie oddzielić. Kolejna rzecz to rzetelna informacja. Nie wszyscy wiedzą, iż ten spiker siedzący u góry praktycznie powinien przekazywać wyłącznie komunikaty sędziego. Nie wszyscy potrafią czy potrafili to oddzielić. Pamiętajmy, iż widowisko tworzą zawsze dwa zespoły. Gospodarze, z którymi spiker jest w ten czy w inny sposób najczęściej zawiązany oraz goście. Ja sobie nie wyobrażam, abym nakłaniał przykładowo do wznoszenia okrzyków: „kto wygra mecz?!”. Nie ukrywam, iż różne historie przeżyłem, ale ja się zawsze starałem odżegnywać od sytuacji, w której moja rola wykraczałaby poza normy określone: bycie spikerem na meczu sportowym. Wyjątek to chyba ta kaseta z zajściem pomiędzy Krzystyniakiem, a Dołomisiewiczem, ale, jak mówiłem, to było wówczas nagranie wyłącznie na potrzeby klubu.

Szkolenia spikerów zdają swój egzamin?

Cały czas są one systematycznie prowadzone. Są różnego rodzaju analizy i na pewno są one tym osobom, którym marzy się takie zajęcie, pomocne.

Ma Pan na koncie 18 turniejów Grand Prix, na których był Pan spikerem. Jest jakiś jeden, do którego szczególnie powraca Pan pamięcią?

Nie, myślę, iż nie ma takiego. 16 z nich odbyło się w Bydgoszczy, dwa w Chorzowie. Powiem tyle, iż kiedyś w moim odczuciu spikerowanie na Grand Prix było trudniejsze ze względu na przepisy. Jak mieliśmy „erę”, kiedy po dwóch biegach zawodnik odpadał, to była taka „buchalteria”, iż po takich zawodach człowiek mógł się czuć wykończony. Uważam, iż w tej chwili jest łatwiej.

Jakaś zabawna sytuacja z pracy spikerskiej?

Parę ich na pewno było, ale myślę, iż nie wszystkie nadają się do publikowania. Na pewno była swego czasu z Pedersenem, ale komentowana nie na stadionie, a na „kasetę”. Pedersen jeździł mocno, agresywnie i użyłem sformułowania, iż byłaby to wielka porażka sportu żużlowego gdyby Pedersen wygrał. I co się okazało? Pedersen wygrał.

W swojej żużlowej przygodzie był Pan świadkiem smutnych wydarzeń. Mam na myśli chociażby śmierć Jerzego Bildziukiewicza.

Niestety tak. To był 1971 rok i mecz ze Spartą Wrocław. On miał w tym meczu nie jechać. Jurek jednak przywiózł na mecz rodzinę i jakoś wyprosił u Malinowskiego, aby ten go do składu wystawił. W szóstym biegu źle wystartował, tor lekki, jak to w Bydgoszczy, nie był. Dostał „szprycę” i trzymając kierownicę zasłonił drugą ręką okulary. Motocykl skręcił i polecał w siatkę. Po ósmym biegu przyszła wiadomość, iż nie żyje. Mecz został przerwany, ale wynik został zaliczony.

Mało kto wie, iż to Pan, jako dyrektor sekcji żużlowej Polonii Bydgoszcz, był tą osobą, która „negocjowała” z seniorem klanu powrót synów do Bydgoszczy…

Moja rola przy powrocie braci do Bydgoszczy polegała na wielogodzinnych rozmowach z Panem Władysławem Gollobem, a – jak obaj wiemy – interlokutorem jest doskonałym.

Negocjacje były trudne?

Na pewno po dziś dzień za sukces zapisuję sobie, iż Pana Władysława udało mi się przekonać do startów synów w Bydgoszczy. Nie ukrywam, iż w pewnym momencie wyczułem, iż mają ochotę wrócić nad Brdę. Były pewnego dnia zawody młodzieżowe. Ja byłem od trzech dni dyrektorem klubu. Spotkaliśmy się w drodze do parkingu i powiedziałem, iż jestem zainteresowany, aby synowie wrócili do Bydgoszczy. Liczba mnoga, myślę, ujęła seniora, ponieważ pamiętajmy, iż Jacek był wtedy po mocnych kontuzjach i uwaga skupiała się głównie na Tomku. Wielu chciało Tomka, a Pan Władysław nie chciał ich rozdzielać. Pamiętam, iż senior rodu podczas jednej z rozmów wysypał na stół worek medali synów z motocrossu czy innych wyścigów. Złoto Tomek, srebro Jacek i tak na przemian. Było widać, iż obaj mają talent, co zresztą później Jacek wielokrotnie udowadniał już na torze. Na początku kariery nie miał po prostu szczęścia przez kontuzje. Co ciekawe, a możemy o tym napisać, koszty sprowadzenia braci Gollobów do Bydgoszczy nie były duże. Wielokrotnie później na ten temat żartowaliśmy z ojcem Tomasza i Jacka. Pamiętam, iż Tomek dostał od klubu dwupokojowe mieszkanie, które parę lat później zresztą zwrócił. Gollobowie byli świetnymi zawodnikami i wizytówką naszego klubu.

Zagrajmy w skojarzenia. Tony Rickardsson.

Przyszedł do Polonii w 1991 roku. Pamiętam, iż jeździł bardzo przeciętnie, wielkiego wyniku u nas nie zrobił, a w tym samym roku został wicemistrzem świata. Potem już wszyscy wiemy, jak jego kariera się potoczyła.

Sam Ermolenko.

Finał IMŚ 1993 Pocking. Świetny zawodnik, bez dwóch zdań. Jak jechali Ermolenko, Smith, Tomasz Gollob i Jacek to można było być generalnie spokojnym, iż wynik dla drużyny się „jakoś” poukłada.

Co Jerzy Matuszak zmieniłby w polskim żużlu?

Zostawmy ten temat. Poproszę następne pytanie. (śmiech -dop.red.). Generalnie uważam, iż na pewno zmianie powinno ulec przygotowanie torów. Mamy proste, płaskie tory i na innych nie zawsze sobie radzimy na tyle, na ile powinniśmy przy umiejętnościach poszczególnych zawodników. Choć to złożony problem, bo oglądając zawody na torach „prostych” jednak nie musimy drżeć, iż zawodnik X czy Y przy nienajlepszej technice zaraz gdzieś „zaparkuje”. Kolejna spawa i tu, z tego co mi wiadomo, mamy podobne zdanie żużel generalnie się zwija, a nie rozwija. To są jednak tematy, gdzie o skuteczną receptę ciężko. Na pewno nie służy dyscyplinie również wysokie „przepłacanie” zawodników, ale to wynika z tego, iż po prostu dyscyplina ma ich mało. Tu wracamy do szkolenia i tak można w kółko. Dyskusja wielogodzinna.

Kiedy Polonia Bydgoszcz zawita ponownie do Ekstraligi?

Mam nadzieję, iż w nadchodzącym sezonie.

Brak wyczekiwanego awansu będzie końcem ery Kanclerzy?

Tak do tego bym nie podchodził. Uważam, iż klimat jest, pieniądze się pojawiły. Słychać sporo różnych głosów, nie zawsze pozytywnych, ale ja mam odmienne zdanie. Życzę Jerzemu i wierzę, iż w Ekstralidze pojawimy się jak najszybciej.

Kibice żużla doczekają 40. rocznicy spikerowania Jerzego Matuszaka?

(śmiech – dop.red.). Wie Pan, ja już w tym wieku pewnie nie powinien spikerować. Zdrowie nie dokucza, a co będzie, to w przyszłości zobaczymy. Póki chcą, abym spikerował, to spikeruję. Jubileusz, o którym Pan wspomina widzę jednak słabo (śmiech -dop.red.).

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA

Zdjęcia: Jarosław Pabijan

Idź do oryginalnego materiału