Obiecujące początki
Zamysł wprowadzenia tego przepisu był jasny – dać więcej szans młodym zawodnikom, którzy kończą wiek juniora. Rzeczywiście, w sporcie żużlowym zdarzały się sytuacje, w których rajder o sporym potencjale nie dostawał szans w swoim macierzystym zespole po wejściu w dorosły speedway. Stawiano na tych bardziej doświadczonych, którzy „gwarantowali” kilka punktów więcej. Stąd powstał pomysł o konieczności wprowadzenia zawodnika do lat 24, tak aby przez trzy lata od zakończenia wieku juniora zawodnik zostawał „pod opieką”, której celem był oczywiście rozwój jego indywidualnych umiejętności.
Pierwsza fala tych żużlowców pokazywała, iż jest w tym pewna metoda. Wtedy właśnie szansę na starty otrzymali choćby Robert Lambert czy Daniel Bewley, chociaż obaj Brytyjczycy wykazywali ogromny potencjał już znacznie wcześniej. Trzeba zadać sobie pytanie, czy wobec tego nie dostaliby angażu również bez tego przepisu. Dobrze trzymali się także niektórzy juniorzy, chociaż nie zawsze skutkowało to pozostaniem w danym zespole na kolejny rok, już jako senior. Przekonał się o tym Mateusz Świdnicki, który po świetnym sezonie 2022, w którym m.in. został Indywidualnym Mistrzem Polski Juniorów, nie znalazł miejsca w przyszłorocznym składzie Włókniarza. Włodarze częstochowskiego klubu postawili wtedy na Jakuba Miśkowiaka, a swojego wychowanka oddali do beniaminka z Krosna. Tamta przygoda okazała się jednak katastrofą.
Przeszacowani rajderzy
Z roku na rok było coraz gorzej, jeżeli chodzi o liczbę wartościowych zawodników do lat 24. Spokój na lata zapewnili sobie tylko Motor Lublin oraz Sparta Wrocław, konsekwentnie stawiając odpowiednio na Mateusza Cierniaka oraz Bartłomieja Kowalskiego. Poza tymi żużlowcami z rocznika 2002, na rynku jest coraz bardziej pusto. Kompletnie nie sprawdzający się jako seniorzy w okresie 2024 Wiktor Lampart i Kacper Pludra dostali kolejne szanse pokazania swoich umiejętności rok później. Znów nie udźwignęli tego ciężaru, ale wspomniany Lampart zdaje się nie narzekać. Jego kontrakt z Włókniarzem opiewał na około 800 tysięcy złotych za przygotowanie do startów oraz 8 tysięcy za zdobyty punkt.
Żużel. Sajfutdinow żużlowym „Midasem”. Co za wyczyn!
Niemniej licytacje za przeciętnych zawodników wciąż nabierały tempa. Niemal cały miniony sezon dyskutowano na temat tego, gdzie trafią Jakub Krawczyk oraz Keynan Rew. Przez okres trwania tej sagi zarówno Polak, jak i Australijczyk byli przymierzani do połowy zespołów PGE Ekstraligi. O czym to świadczy? O niezwykłym deficycie zawodników do lat 24. Ani Jakub Krawczyk, ani Keynan Rew przy obecnym poziomie sportowym nie byliby rozważani jako wzmocnienie ekstraligowego zespołu, gdyby nie istniał wymóg o konieczności posiadania żużlowca do lat 24 w swoim składzie. Rew zresztą bardzo dobrze spisywał się na zapleczu, gdzie widocznie się rozwinął i po roku spędzonym w Rzeszowie wraca do bliskiego Leszna.
W przypadku tej historii nasuwa się pytanie: Czy Keynan skorzystał na przepisie, czy po prostu na zejściu ligę niżej? Taką drogą podąży choćby Jakub Krawczyk, który na rok został wypożyczony do rodzimego Ostrowa. Sparta Wrocław nauczyła się na błędach swoich konkurentów, iż pierwszy sezon jako senior bardzo często jest nieudany i w wielu przypadkach lepiej, gdy zawodnik od razu zrobi krok w tył, żeby później mieć szansę wykonać dwa do przodu.
Zwiększenie różnic
Przepis o zawodniku u-24 miał też wyrównać siły w PGE Ekstralidze, a tymczasem znacząco je pogłębił. Przykładem może być ten sezon. Czołowe zespoły poradziły sobie z wypełnieniem tego miejsca. Motor i Sparta nie dokonały zmian i w dalszym ciągu stawiały na sprawdzonych Cierniaka i Kowalskiego. Klub Sportowy Toruń sięgnął po Jana Kvecha i wydobył z niego tyle, ile mógł.
Im niżej w tabeli, tym było jednak coraz gorzej. GKM Grudziądz postawił na Jakuba Miśkowiaka. Popularny „Misiek” obronił się wynikiem, ale na pewno oczekiwano od niego zdecydowanie więcej. Wszak jako senior wciąż nie przekroczył średniej 1,5, co w przypadku Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów jest sporym rozczarowaniem. 24-latek przez okres swojej seniorskiej kariery zwiedził już trzy kluby (Włókniarz, Stal Gorzów, GKM), w każdym z nich podpisując lukratywny kontrakt.
Falubaz Zielona Góra żonglował między Jonasem Knudsenem, Michałem Curzytkiem a Mitchellem McDiarmidem. Każdy z tych wyborów okazał się kompletną katastrofą, a jedyny sklasyfikowany z tej trójki Knudsen legitymował się średnią biegopunktową o wartości 0,884. Nic więc dziwnego, iż drużyna z Zielonej Góry ostatecznie nie awansowała do fazy play-off, skoro nie miała kompletnie wsparcia ze strony tej formacji.
Żużel. Kolejne pożegnanie ze Stalą! Brakuje polskich seniorów
Żużel. Nowy regulamin szokuje! Władze będą… oceniać składy?!
Bardzo ciekawie sprawę żużlowca do lat 24 rozwiązali sąsiedzi Falubazu – Stal Gorzów. Stalowcy bowiem uznali, iż z usług takiego zawodnika… nie będą korzystać wcale. W jego miejsce postawiono „kevlar” najczęściej w postaci młodzieżowca Mikołaja Kroka, w którego miejsce na zmianę puszczano młodzieżowców. Ten przypadek pokazuje, jak ubogi jest w tym kontekście rynek.
Włókniarz Częstochowa postawił na duet Wiktor Lampart – Philip Hellstroem-Bangs, a ROW Rybnik na Kacpra Pludrę i Jespera Knudsena. Z tej czwórki należy pochwalić tylko Lamparta i to wyłącznie za dwa mecze w całym sezonie. Oba zresztą to spotkania przeciwko Stali Gorzów, z czego jedno miało miejsce w kluczowej fazie play-down. Poza tym były żużlowiec klubów z Lublina oraz Torunia, delikatnie mówiąc nie popisał się.
Im słabszy skład ma drużyna, tym gorzej radzi sobie także z uzupełnieniem pozycji u-24, co tylko potęguje różnicę między drużynami ze ścisłej czołówki a tymi, które biją się o utrzymanie w elicie.
Jak nie mistrz, to kto?
Nawet Drużynowy Mistrz Polski z Torunia miał spore problemy. Sztab szkoleniowy z Piotrem Baronem na czele postanowił, iż w 2026 roku rolę zawodnika do lat 24 pełnił będzie Norick Bloedorn. Były żużlowiec PSŻ Poznań ma spory potencjał, co pokazał choćby podczas finału SoN 2 na Motoarenie, gdzie poprowadził reprezentację Niemiec do sensacyjnego triumfu. Jest to jednak żużlowiec niesprawdzony na wyższym poziomie, a jego przygoda na zapleczu również nie należała do najbardziej zjawiskowych. Absolutnie nie należy skreślać 21-latka, ale jednocześnie trudno wyobrazić sobie, iż mistrzowie Polski sięgnęliby po zawodnika, którego średnia na zapleczu wynosiła równe 1,5, gdyby nie przepis, który niejako ich do tego zmusił.
Podsumowując, przepis o żużlowcach u-24 kompletnie się nie sprawdził. Nie pomógł w rozwoju zawodników, pogłębił różnicę między drużynami, a dodatkowo spowodował niewiarygodne przepłacanie kontraktów przeciętnych rajderów. Mając 24 lata, chce cię pół ligi, a gdy na karku pojawi się kolejna cyferka, nagle okazuje się, iż nie jesteś już nikomu potrzebny. Niestety, jest to prawdziwe, choć brzmi wprost niewiarygodnie. W ten sposób nie wpłyniemy pozytywnie na rozwój sportu żużlowego, a jedynie obniżymy poziom uniemożliwiając jazdę odrobinę starszym, ale za to zdecydowanie lepszym jakościowo zawodnikom. W końcu to najlepsza liga świata, a nie poligon doświadczalny.