Żużlowa niedziela stała pod znakiem rywalizacji zielonogórsko-grudziądzkiej. W bardzo ważnym spotkaniu PGE Ekstraligi to beniaminek okazał się lepszy i zwyciężył 48:42. Robert Kościecha przyznaje, iż w pewnym momencie bał się pogromu, ale ma też powody do optymizmu.
Początek zmagań w meczu 2. kolejki był wymarzony dla żółto-biało-zielonych. Bardzo dobrze punktowali juniorzy NovyHotel Falubazu i gospodarze wypracowali sobie konkretną przewagę. W pewnym momencie pachniało bardzo niekorzystnym rezultatem dla ZOOleszcz GKM-u. Miejscowi prowadzili już 42:30.
– Zielona Góra nam na początku bardzo mocno odskoczyła. Przegrywaliśmy dwunastoma punktami. Chłopacy się zebrali i ostatecznie kończy się sześcioma punktami. Mecz jest przegrany. Cieszę się, iż końcówka była nasza – oceniał Robert Kościecha.
Żużel. Był motorem napędowym GKM-u. Po meczu wziął Doyle’a w obronę! – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)
Żużel. Australijczycy na dwóch biegunach. Fricke najlepszy w historii, dramatyczny Doyle – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)
Ostatnie trzy gonitwy należały jednak do zespołu z Hallera 4. GKM zamknął mecz trzema wygranymi 4:2 i ostatecznie może być w miarę zadowolony z wywiezionych 42 oczek.
– Po tym co było w połowie to bałem się, iż będzie duży pogrom. Cieszę się, iż w końcówce wyciągnęliśmy z tego zespołu co było najmocniejsze. Jesteśmy troszeczkę z głową na dole, ale w końcówce ona się nieco podniosła – komentował szkoleniowiec przyjezdnych.
Żużel. Falubaz głodny kolejnych punktów! Hampel: Zrobimy wszystko, by wygrać w Lesznie – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)
Dużym pozytywem w szeregach Gołębi jest także Wadim Tarasienko. Krajowy senior grudziądzan przebudził się po słabszym występie w domowym starciu z Orlen Oil Motorem Lublin. Przy W69 był drugim najlepszym zawodnikiem obok Maxa Fricke’a.
– Wadim to bardzo dobry zawodnik. W poprzednim roku pokazał, iż potrafi startować. Przyjechał w środę i piątek na trening. Wnioski zostały wyciągnięte. Myślę, iż wrócił na tory, które będą cieszyły mnie, ale zwłaszcza jego – podsumował Robert Kościecha.