Powrót na ligową mapę żużla w Krakowie to coś, na co czekało wielu kibiców „czarnego sportu” w Małopolsce i nie tylko. Choć początek sezonu nie jest dla krakowian usłany różami, pojawiają się iskierki nadziei. Jednym z nich jest pierwsza w kampanii 2025 wygrana podopiecznych Adama Weigla – nad Lokomotivem Daugavpils. Po trzech ligowych występach rozmawiamy z prezesem klubu Speedway Kraków, Mikołajem Frankiewiczem.
Na pierwszą wygraną klub z Krakowa musiał czekać do czwartej kolejki, czyli do meczu z drużyną z Daugavpils. Jak duży był kamień, który spadł z serca pana i innych osób w klubie?
Bardzo czekaliśmy na pierwszy wygrany mecz z Kolejarzem Opole, ale z powodu osłabienia, to się nie udało. Mieliśmy troszkę czasu w przemyślenia, popracowaliśmy nad sprzętem, no i udało się wygrać.
Czy ta wygrana może przełożyć się na wyższą frekwencję w następnych spotkaniach?
Mamy taką nadzieję, iż tak będzie, iż kibice zobaczą potencjał krakowskiego żużla. Trzeba też pamiętać, iż kiedy mieliśmy dwa pierwsze mecze u siebie, najpierw były święta wielkanocne, a potem długi majowy weekend. Kraków ma tę specyfikę, iż wielu mieszkańców wyjeżdża, w wolne dni jest poza miastem, byliśmy jednak zadowoleni, iż na trybunach były te dwa i pół-trzy tysiące kibiców.
Niepokojące wieści, Krakowiak potwierdza: „Problem lęku do mnie powrócił” (WYWIAD)
Czy to satysfakcjonująca frekwencja dla klubu?
Na pewno chcielibyśmy więcej, ale jak wiadomo, w Krakowie była dłuższa przerwa, kibiców trzeba na nowo tego żużla nauczyć, pokazać go, rozreklamować, zrobić to wszędzie, gdzie się da – w mediach, w radiu. Mam nadzieję, iż uda się przyciągnąć więcej kibiców, bo jak wiadomo, koszty prowadzenia drużyny są duże, a nie ukrywajmy, iż dzięki dużym wpływom z biletów klub funkcjonuje lepiej.
Jakiej frekwencji spodziewałby się pan docelowo? Jaka jest tą wymarzoną?
Na pewno pełny stadion! (śmiech). Mamy fajny obiekt, który się rozbudowuje, stopniowo będą prowadzone różnego rodzaju prace, obiekt może pomieścić osiem tysięcy kibiców, naszym marzeniem jest zapełnić go.
Teraz chciałabym przejść do kwestii indywidualnych, czyli konkretnych zawodników. Jaka jest sytuacja Artura Mroczki?
Przepraszam, ale na ten moment nie mogę tego komentować. Taki mamy układ z samym zawodnikiem i innymi osobami.
Kacper Gomólski opowiada o swojej nowej roli. Co dalej z karierą? (WYWIAD)
A Richard Lawson? Czy jest pan zaskoczony osiąganymi przez niego wynikami i czy na tę chwilę można go nazwać liderem drużyny?
Nie jestem zaskoczony jego wynikami, gdybym myślał, iż pojedzie słabo, to byśmy go nie kontraktowali (śmiech). Obserwuję go od kilku lat, byłem bardzo zdziwiony, iż nie jeździ w polskich ligach. Ciężko jest też klubom zaufać zawodnikowi, który jeździ w kilku ligach, np. w Anglii 2-3 razy w tygodniu. Niektóre kluby obawiały się tego, iż dojdzie do jakiegoś urazu czy przeciążenia zawodnika, jednak z Richardem gwałtownie złapaliśmy bardzo dobry kontakt, ustaliliśmy, iż to (wielokrotne starty – przyp.aut.) nam nie przeszkadza, przyjechał do nas na sparingi, poznał geometrię toru. Wiadomo, na meczach wyjazdowych może mieć ciężej, ponieważ musi się nauczyć specyficznych dla niego torów, troszkę dłuższych i inaczej zbudowanych, ale jesteśmy zadowoleni z jego postawy i mamy nadzieję, iż w następnych meczach też pokaże jak najlepsze umiejętności. Na pewno chcielibyśmy, żeby punktował jak w Anglii, kiedy w ostatnim meczu zdobył osiemnaście punktów (śmiech).
Z czego wynikał błąd, którego rezultatem była dyskwalifikacja Bartosza Szymury?
Doszło do nieporozumień w kwestii wewnętrznej, po prostu mechanik zbyt gwałtownie wyprowadził motocykle, zawodnik w tym momencie był wśród kibiców, nie mógł tego zobaczyć. Nie będziemy z tego wyciągać żadnych konsekwencji, po prostu się stało. Cieszmy się tylko, iż Bartosz zdobył tylko dwa punkty, gdyby było ich więcej, mogłoby to zabrać nam wygraną. Zdarza się najlepszym, w Daugavpils też był taki przypadek. Jestem zafiksowany na tym przykładzie, bo na bodajże poprzednim meczu w Daugavpils zdarzyła się taka sytuacja u Olega Michaiłowa, tak więc od razu to zauważyli.
Transfery. Zwrot akcji w Stali Rzeszów. Mówi o zarobkach Klindta
Czy Szymurę stać na lepsze wyniki w tym sezonie?
Myślę, iż tak. Bartosz trenuje, z tego, co wiem, zainwestował też w nowy sprzęt. To bardzo dobry przykład zawodnika – pracusia: pracuje także zawodowo, łącząc to z jazdą, bardzo poświęca się kwestii treningów, z tego, co wiem, szuka też jazdy za granicą, by jeszcze bardziej się temu sportowi poświęcić i mam nadzieję, iż „odpali”. Był naszym najlepszym zawodnikiem w Gdańsku, jak dla nas – potentata do awansu, na tym dość ciężkim torze. Mam nadzieję, iż pokaże się z jak najlepszej strony w najbliższych niedzielnych zawodach.
Skoro już mowa o pokazywaniu się z jak najlepszej strony, to w ostatnim meczu zrobił to Dawid Rempała. Jak ocenia pan tego zawodnika i co sądzi pan o jego trenerskich planach?
Jestem z Dawidem w bardzo dobrym kontakcie, miał jeździć u nas już rok wcześniej, ale nie udało się wystartować z klubem. Przez cały czas jednak u nas trenował, ma u nas duży kredyt zaufania. Nie chcieliśmy odsuwać go (od składu – dop. aut.) po pierwszych meczach popracował nad sprzętem, i co najważniejsze, nad głową – myślę, iż to był jego największy mankament. Teraz został jeszcze przez swojego trenera „dosprzętowiony”, mam więc nadzieję, iż będzie osiągał jak najlepsze wyniki. Można go nazwać liderem naszej drużyny.
Trzy niespodzianki w GKM-ie Grudziądz! Legenda rozlicza zawodników
Jeśli chodzi o trenerskie plany Dawida Rempały, jak będzie to wyglądało? Będzie łączył jazdę z funkcjami trenerskimi?
– Z tego, co wiem, nie zamierza kończyć kariery. Był wczoraj (środa, 21 maja, rozmowa odbyła się w czwartek – dop.aut.) na DMPJ, pomagał chłopakom w parku maszyn. Widać, iż ma fajne podejście do tych młodych chłopaków, których szkolimy, czy to juniorów. Zauważyłem, iż chętnie go słuchają, mają z nim bardzo dobry kontakt. Mamy nadzieję, iż w tym roku odbędą się kursy i egzaminy na instruktorów sportu żużlowego. Wyślemy na nie Dawida i w następnych latach będzie z nami współpracował, np. przy prowadzeniu szkółki czy pracy z juniorami.
Świętochłowice, które przygotowują się do powrotu na ligową mapę, były areną tegorocznego finału Srebrnego Kasku. Czy w powracającym do ścigania Krakowie możemy spodziewać się imprezy o ważnej randze?
To pytanie nie do mnie, a raczej do PZMotu, który wyznacza kalendarz, ale jesteśmy po wstępnych rozmowach z przedstawicielami miasta. Mam nadzieję, iż dojdziemy do porozumienia i iż uda się w tym roku zorganizować kolejną edycję Turnieju o Puchar Prezydenta, który zawsze cieszył się u nas bardzo dobrą frekwencją i przyjeżdżały do nas fajne nazwiska. Zobaczymy, jesteśmy po wstępnych rozmowach, mam nadzieję, iż uda się „zaklepać” tę imprezę i pojawią się jakieś mocne nazwiska.
ROZMAWIAŁA ADA FRANEK
Chwali nową gwiazdę PGE Ekstraligi. ROW Rybnik i tak spadnie?