Żużel. Głos żużlowych emocji. Jak wyglądają kulisy pracy prezentera? (WYWIAD)

4 godzin temu

Nie tylko żużlowcy wywołują dreszczyk emocji na stadionie. Prezenterzy żużlowi to często niewidoczni bohaterowie meczu, których głos potrafi podgrzać atmosferę, wprowadzić tłum w euforię, a czasem przynieść chwilę zadumy. Każdy wyścig śledzą z bliska, dbając, by każdy moment spędzony na stadionie był pełen emocji i niezapomniany. Jednym z takich mistrzów słowa jest Eryk Woźniak, którego głos towarzyszy kibicom Fogo Unii Leszno podczas domowych spotkań. W rozmowie z naszym portalem opowiedział o kulisach pracy speakera.

O tym, jak wygląda typowy dzień meczowy w jego wykonaniu i jak przygotowuje się do spotkań. Zdradza, jak zaczęła się jego przygoda jako prezenter w Fogo Unii Leszno, wspomina emocje i wrażenia z pierwszego meczu, a także ujawnia największy błąd, jaki popełnił podczas swojej kariery.

Jak w ogóle związałeś się z żużlem i co sprawiło, iż tak bardzo pokochałeś ten sport?

Moja rodzina ma żużel we krwi – w genach od nich to przejąłem. Mój pradziadek, Henryk Woźniak, był wybitnym zawodnikiem, który zapisał się w historii Fogo Unii Leszno. Ale żużel to nie tylko rodzinna tradycja, całe miasto tętni tym sportem, a jego atmosfera napędza moją pasję na każdym kroku. Kocham ten sport za emocje, które dostarcza w każdym wyścigu, za nieprzewidywalność i napięcie, bo na torze każdy może wygrać z każdym. To właśnie ta mieszanka adrenaliny, rywalizacji i niepewności skrada moje serce i sprawia, iż żużel stał się nieodłączną częścią mojego życia.

Jak zaczęła się Twoja przygoda jako prezenter żużlowy?

Przede mną tę funkcję pełnił Paweł Mrozkowiak – najbardziej rozpoznawalny speaker leszczyńskiego stadionu, a dziś prezes Futsal Ekstraklasy. Kiedy Paweł zrezygnował z tej roli, bo chciał poświęcić się innym obowiązkom, klub zwrócił się właśnie do mnie. Otrzymałem propozycję, nad którą nie musiałem się długo zastanawiać. Co ciekawe, z Unią Leszno byłem już wcześniej związany, bo od 2017 roku pracowałem w studiu dźwiękowym na stadionie. Objęcie funkcji prezentera wymagało jednak specjalnego przygotowania. Musiałem przejść szereg szkoleń, a przede wszystkim zdobyć licencję, która uprawnia mnie do tej pracy.

Pamiętasz swój pierwszy mecz jako prezenter? Jakie emocje wtedy odczuwałeś?

Zadebiutowałem w 2021 roku, podczas pierwszej rundy PGE Ekstraligi ze Stalą Gorzów. Doskonale pamiętam ten dzień – to była mieszanka ogromnego stresu, ekscytacji i szczęścia, których nie da się łatwo opisać słowami. Oczywiście na stadionie nie mogłem dać po sobie poznać tych emocji, ale serce biło jak szalone, pewnie ze 120–140 uderzeń na minutę. kilka brakowało do zawału (śmiech). Mimo wszystko to był moment, na który długo czekałem. Popełniłem wtedy kilka drobnych potknięć, ale to normalne przy tak dużych emocjach. Dziś, po czterech latach, trema może jest trochę mniejsza, ale wciąż mi towarzyszy. I chyba zawsze będzie. Każdy mecz to nowa historia, nigdy nie wiesz, co się wydarzy. Ten lekki stres stał się moim stałym towarzyszem.

Dlaczego zdecydowałeś się na pracę prezentera żużlowego? Co w tej pracy najbardziej lubisz, a czego czasem nie znosisz?

To dla mnie sposób na połączenie pracy z pasją. Dziele swoją życiową miłość do żużla z mówieniem, co też ubóstwiam. Uwielbiam obserwować rywalizację na torze, czuć napięcie przed startem i tę eksplozję emocji, gdy zawodnicy walczą o każdy punkt. Jednocześnie kocham mówić, to najbardziej lubię w pracy jako speaker. Dzięki pracy prezentera poznałem mnóstwo wspaniałych osób, z którymi łączy mnie wspólna pasja i to naprawdę bezcenne. jeżeli miałbym wskazać coś, co czasem nie lubię, to chyba ograniczenia czasowe. Bywają momenty, gdy dwie minuty przed biegiem to po prostu za mało, żeby przekazać wszystko, co chciałbym powiedzieć.

Jak wygląda twój typowy dzień meczu i jak dokładnie się do nich przygotowujesz?

Do zawodów przygotowuję się już dzień wcześniej. Przeglądam statystyki i ciekawostki o zawodnikach oraz tworzę skrypt, choć nie jest to sztywny scenariusz – każdy mecz jest inny, a historia pisze się sama. Zdarza się też, iż przychodzę zupełnie bez skryptu, tak było podczas półfinału i finału Metalkas 2. Ekstraligi – wiem, iż zawody tej rangi same wyznaczą rytm wydarzeń. Równolegle przygotowuję strój zgodny z wymaganiami ligi – biała koszula, czarne spodnie, buty i skarpetki, a w razie potrzeby marynarka lub kurtka. W dzień zawodów, na około dwie godziny przed startem, przychodzę do klubu, odbieram niezbędne rzeczy, sprawdzam scenariusz dnia, ewentualne konkursy dla kibiców i wszystkie informacje od organizatorów. Następnie wchodzę na wieżę sędziowską, gdzie prowadzę próbę toru, a tuż przed prezentacją schodzę na tor i zapowiadam zawodników. Od tego momentu zaczyna się prawdziwe widowisko – komentowanie wyścigów, prowadzenie zabaw i konkursów dla kibiców.

Jaki był największy błąd w Twojej pracy jako prezentera i jak zareagowałeś w tamtej sytuacji?

Mogę przyznać, iż raz zdarzyło mi się po prostu zapomnieć imienia zawodnika spod „ósemki”. Wiesz, w programie są puste miejsca, więc wpisujesz dane zawodnika samodzielnie. A żużlowcy na plecach mają przecież tylko nazwiska, bez imion. Nie zdążyłem choćby otworzyć aplikacji w telefonie, żeby to sprawdzić. I akurat wtedy przyszedł moment prezentacji żużlowców – wymieniam wszystkich z imienia i nazwiska, a przy nim… kompletna pustka w głowie. Powiedziałem tylko nazwisko, bez imienia. Było mi wtedy naprawdę głupio. Inna sytuacja, podczas niedawnego półfinału z Rzeszowem zdarzyło się, iż nie miałem przygotowanego skryptu. Normalnie planuję, co powiedzieć m.in. podziękowania dla sponsorów, jakie atrakcje są dostępne. W pewnym momencie postanowiłem opowiedzieć żart: „Przyszła baba do lekarza, a lekarz też baba” i przy okazji pozdrowiłem panie doktor obecne na stadionie. Nie wiem, dlaczego akurat to przyszło mi do głowy, ale na żywo, przy silnych emocjach, często najpierw się mówi, a dopiero potem myśli.

ROZMAWIAŁ: MICHAŁ BRAEUER

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Transfer Blödorna to strzał w dziesiątkę? Mówi o obronie tytułu Torunia! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. To oni najczęściej wyprzedzali w PGE Ekstralidze! Zmarzlik poza rankingiem! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Oto kulisy odejścia Kubery z Motoru! „Zabrakło szczerości” – PoBandzie – Portal Sportowy

Idź do oryginalnego materiału