Żużel. Czego (kogo) brakowało w Indywidualnych Mistrzostwach Polski?

2 godzin temu

Niespodziewane odejście? Jest łakomym kąskiem. „Ma wiele propozycji”

Żużel. Znamy najpopularniejszy klub żużlowy w Polsce. W tym roku nie pojedzie o medale!

Inny powie – złota Zmarzlika i… poniekąd będzie miał rację. Zlikwidowano jednodniowe finały, wprowadzając formułę mini grand prix. Miało pomóc w „sprawiedliwych” rozstrzygnięciach – czytaj: seryjnych triumfach Zmarzlika. Tyle tylko, iż tym razem (ponownie) był lepszy. Czy doskonalszy technicznie? Czy bardziej zmotywowany? Otóż nie. Przy całym szacunku dla wyczynów Janowskiego wcześniej, bądź Dudka w tej chwili – oni byli… szybsi. Trafili furę. Bądź opony (ha.ha.ha). Współczesna szlaka tak ma. Masz lepiej pod tyłkiem – jesteś number one. Trend na pęd. A determinacja, umiejętności, wola walki? Do kupy najwyżej 30% sukcesu. Spójrzcie jak wyglądał Dudek w poprzednim, a jak wygląda Magic w obecnym sezonie? Odumieli albo naumieli się ścigać? Nic z tych rzeczy. Fura śmiga to i rajder rośnie. Nie masz pod tyłkiem rumaka – nie istniejesz. Z jednym wyjątkiem. Bartek w czubie melduje się zawsze. Bez względu na to, na ile fura pozwala. Albo nie pozwala, bo czasem mieliśmy wrażenie, iż bardziej przeszkadza niż pomaga. A czy kalkuluje? Czy jest „nażarty” i nic już nie musi? Kto oglądał finałowy wyścig w Częstochowie nie ma najmniejszych wątpliwości. Zmarzły nie potrafi przegrywać. Porażki Go napędzają. No i… bardzo dobrze.

A może Drabik, Kołodziej, czy inny nieobecny mógłby zwyciężyć? Może. Ich jednak nie było. Część nie dostąpiła zaszczytu „nominacji”, część nie przebiła się przez sito wybiórczych kwalifikacji, a jeszcze innym nie sprezentowano stałego „dzikusa”. Moim zdaniem decydującym kryterium winna być rywalizacja na szlace, ale… co ja tam wiem. A na żużlu też się nie znam. Pomstuję na cykl. Tęsknię za jednodniowymi finałami na torze DMP z poprzedniego roku. I za czapką Kadyrowa zastąpioną przez rogatywkę. A tu „wymyślono” Takie cudo. Ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra – cytując klasyka. I co? Jest uczciwie i sprawiedliwie? Ha.Ha.Ha

Skandal! Kibic Unii Leszno nie wytrzymał, w ruch poszła… butelka

Były zawodnik Unii Leszno i Falubazu szuka klubu? Ten transfer byłby sportowym awansem

Zmarzlik jest po trosze traktowany jak Tomek Gollob za najlepszych sportowo (swoich) czasów. Niby nasz. Niby najlepszy. jeżeli jednak trafi się sposobność – większość zgodnie kibicuje rywalowi (rywalom) ciesząc puchy, kiedy faworytowi noga się powinie. choćby obcokrajowemu rywalowi. A to Bartka nakręca. Trochę takie „Sam przeciwko wszystkim”. Z „Chudym” mieliśmy identycznie. Pamiętacie choćby słynny, wspominany tutaj, wrocławski finał na wodzie? Gollob dopracował się szacunku u schyłku kariery, kiedy niektórzy „zrozumieli”, iż może już nie zdobyć IMŚ, a tylko On ma realne szanse. Tomek dopiął swego, a kibice godnie uczcili. Ale wcześniej? Przez lata zmagał się z niechęcią „środowiska” i złośliwościami ze strony kibiców. Różnica jest taka, iż Golloba nie kochali także rozjemcy. Ze Zmarzłym, bez Jego udziału wydaje się być dokładnie odwrotnie.

Żużel. Były zawodnik Unii Leszno i Falubazu szuka klubu? Ten transfer byłby sportowym awansem

Żużel. Grill u Łaguty, motorówka Ratajczaka, miłość mistrza Dudka i „Ostatnia Wieczerza” zamiast żużla (POZA TOREM)

No i już na koniec. Zasieki, kordony, uzbrojeni po zęby ochroniarze strzegą pilnie dostępu do bohaterów dnia. Problem w tym, iż również przed bracią dziennikarską. Dla jasności: akredytowaną i poinformowaną wcześniej przez Organizatora (a nie był to klub Włókniarz Częstochowa jeno prywatna firma, działająca naturalnie zupełnie „bezinteresownie”) o swobodnym dostępie do wszelkich zakamarków, by realizować swą misję. Aż tak nie zależy nikomu na promocji szlaki w mediach? Z wyjątkiem naturalnie, korzystających z karty VIP dziennikarzy telewizyjnych jednej, wybranej stacji. Nie przemawiają do mnie tłumaczenia, iż oto dostęp miał być swobodny, ale trafił się odporny na wiedzę i przejęty rolą aż nadto ochroniarz, nadgorliwie wypełniający „obowiązki”. Czyli wodę na stanowiskach też zaaneksował? I wi-fi w pakiecie? Amatorszczyzna organizacyjna porażająca. choćby jak na polskie standardy. Zamiast tłumaczyć dlaczego toniemy… znaczy… to nie my, łacniej byłoby uderzyć się w pierś i postarać znacznie (z naciskiem na znacznie) lepiej w przyszłym roku.Nikt nie oczekuje komfortu i znacznych przywilejów. Wystarczy niezbędne minimum. Swoją drogą interesujące jaką… „drogą” wyłoniono tegorocznego organizatora, dlaczego znowu pośrednik i jak podzielono zakres kompetencji takoż odpowiedzialności. To tak na bazie Krosna i wydarzeń sprzed (niewielu) lat. Był skandal, niczego nie poprawiono. Takie to polskie. Przyschło medialnie więc nie było sprawy?

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

Idź do oryginalnego materiału