Żużel. Brzytwa Sieraka: Plebiscyty? To taka Niewiadoma (FELIETON)

1 dzień temu

Kolejny Plebiscyt Przeglądu Sportowego i Polsatu przeszedł do historii. Nie wiedzieć czemu autorzy uparli się używać określenia „najlepsi” w stosunku do laureatów. Mnie zdecydowanie bardziej adekwatne i przekonujące wydaje się „najpopularniejsi”.

Mniejsza jednak o nazewnictwo. Z reguły nie komentuję wyników. Każdy ma prawo głosować jak Go telewizja przekona, czy… jakoś tak. Tym razem uczynię niewielki wyjątek bez zbędnego wywodu. Zabrakło mi mianowicie w czołowej dziesiątce Katarzyny Niewiadomej. Znakomita ósma pozycja podczas Igrzysk, z wygranym indywidualnie wyścigiem rangi Pro Tour. Mnie ten brak odrobinę razi.

Plebiscyty to jednak zwierciadło popularności tak samej dyscypliny, jak też sportsmenki bądź sportowca. Spodziewałem się z tyłu głowy zwycięstwa Aleksandry Mirosław. Wszak to jedyne (niestety) polskie złoto w Paryżu. Dalej przyjmowałem niemal każdą możliwość. Trochę „podpadła” kibicom ostatnim zamieszaniem dopingowym Iga Świątek, zatem nie było jej w trójce. Wilfredo Leon okazuje się swojskim chłopakiem z podwórka i nad Wisłą traktowany jest jak swojak.

Żużel. Wiadomo, co z Dobruckim! Jest decyzja ws. trenera kadry – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Zmarzlikowie na czerwonym dywanie i nowa firma… Janowskiego (PRZEGLĄD SOCJALI) – PoBandzie – Portal Sportowy

Bartek Zmarzlik „tylko” piąty, jednak to najwyżej sklasyfikowany przedstawiciel dyscypliny nieolimpijskiej. No i żużel wydrapuje sobie sukcesami Bartosza trwałe miejsce pośród najpopularniejszych sportów i sportowców. Może z czasem choćby uczestnicy „Jednego z dziesięciu” bez kłopotu poradzą sobie z pytaniem o szlakę. I to by było na tyle o wynikach. Wszak kibice wybrali, ci zaś którzy nie głosowali, a teraz protestują zwyczajnie nie mają legitymacji by dyskutować. Była akcja całego środowiska i Bartosz zwyciężył. Teraz takiej mobilizacji zabrakło. Nie było impulsu.

Jest Żyto – będą żniwa? Pogadał sobie coach jak Rekin z Dzikiem. Co przyniesie ów mix? To już pokaże tor. Swoją drogą nie zazdroszczę Piotrowi. Trochę zestawienie jak w piosence. Tej o kobiecie z przeszłością i mężczyźnie po przejściach. Fakt. Teren ma rozeznany. Jest jednak powiedzenie o ponownym wkraczaniu do tej samej rzeki. Tylko czy to ta sama rzeka? Z pewnością nie. A czy lepsza, skuteczniejsza? Zobaczymy gdy pojawią się pierwsze problemy.

Naturalnie w tym momencie nikt nie przyzna, iż zakłada porażki. W żadnym klubie. W Rybniku prawdopodobieństwo, iż się przytrafią wydaje się relatywnie wyższe. Teoretycznie naturalnie. Zatem zachowajmy minimum cierpliwości i poczekajmy z wnioskami do (przynajmniej) 5. kolejki. Wtedy również wyda się w praniu czy w ogóle, ewentualnie na ile rozwiniętą cierpliwością i powściągliwością w ocenach dysponują bossowie drużyn, którym nie będzie szło. Ekstraliga to zaledwie osiem zespołów. Tylko 14 spotkań rundy zasadniczej. Nie ma praktycznie marginesu błędu. Dodatkowym kłopotem może być nowy system rozgrywek i ewentualne kontuzje w zespole, który do ostatniej kolejki bił się o pierwszą czwórkę, a teraz musi walczyć o ligowy byt. Przepis o zastępstwie zdrowotnym (moim zdaniem) pozostanie martwy. Oby więc wszystkim udało się przejechać sezon bez kontuzji. Degradacja wypłacalnego i uczciwego Leszna głównie wskutek urazów zawodników w trakcie sezonu nie przekonuje, iż zdrowy rozsądek popłaca, a praktyka daleką bywa od teorii. Jak to się ułoży w rzeczonym Rybniku? Będą Dożynki?

Żużel. Odejście z Motoru wielkim błędem Michelsena? Duńczyk odpowiada! – PoBandzie – Portal Sportowy

Na Antypodach szaleje Brady Kurtz. Nikt już nie wspomina groźby nieszczęścia związanej z niewyleczonym urazem. Gros kibiców zachwyca się formą Kangura, a we Wrocławiu szczególnie zacierają ręce. Ja bym kapeczkę wychłodził rozpalone głowy. To trochę jak z Letnią Grand Prix w skokach narciarskich. Z reguły wyniki z igielitu nie przekładają się na znakomitą dyspozycję zimą. Brady`emu, jak każdemu, życzę naturalnie znakomitego sezonu. Przestrzegam jednak przed hurraoptymizmem. Podobnie spokojnie reaguję na doniesienia o rzekomym potężnym dzwonie i późniejszym wycofaniu się ze startów przez Maxa Fricke. A może zwyczajnie zagrał „na Walaska”? Łupnęło, zgrzytnęło, zabolało. Nie ma powodu ryzykować. Nie ten poziom… finansowy. Odpuszczam. I tyle. Bez drugiego dna i jakiegoś ukrytego nieszczęścia. No ale zima. Praktycznie tylko tam warczą. A o czymś pisać trzeba.

Na koniec rzucam temat do przemyśleń na długie zimowe wieczory. Czy samorządy powinny wspierać sport zawodowy? jeżeli tak – w jakim zakresie? Czy powinny być jedynymi, bądź większościowymi akcjonariuszami spółek akcyjnych? jeżeli nie – co w zamian? W jakiej formie prawnej powinny funkcjonować kluby? Liczę na propozycje i przemyślenia…

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

Idź do oryginalnego materiału