Żużel. Baron o walce o złoto, pracy z gwiazdami, wyjazdach i odczarowaniu Motoareny (WYWIAD)

12 godzin temu

Przed rokiem zaliczył pan swój pierwszy sezon na pozycji trenera toruńskiej drużyny. Jak pan go zapamięta?

Początek wyglądał niezbyt ciekawie, ale potem zaczęło się odrobinę lepiej układać. Myślę, iż to nie był najgorszy sezon, bo jakby nie patrzeć, to jednak zakończyliśmy go z brązowym medalem. Fakt, iż można było pojechać o medal innego koloru, ale trzeba cieszyć się z tego, co jest.

Jest w panu pewnego rodzaju zadra, iż nie udało się wejść do nowej drużyny z trochę większym przytupem i od razu na dzień dobry wjechać z nią do finału, a następnie powalczyć tam o złoto? Szansa była…

Zawsze zostaje niedosyt. Człowiek za każdym razem chciałby jechać o więcej i zdobywać więcej. To jest naturalna cecha wszystkich zaangażowanych w to ludzi, nie tylko sportowców. To, co wywalczyliśmy też daje nam jednak powody do radości. Sport lubi pokorę, mnie ta pokora również nie jest obca, więc trzeba umieć docenić to, co jest.

Nie da się ukryć, iż w trakcie poprzedniego sezonu nie brakowało wam różnych problemów i trudności. Czy w związku z tym miewał pan takie momenty, kiedy w głowie krążyła myśl „cholera, w co ja się wpakowałem”?

Nie, czegoś takiego na pewno nie było. Jak rodziły się problemy, to człowiek bardziej zaczynał się zastanawiać, jak je rozwiązać. Nie można było skupiać się wyłącznie na tym, iż coś nie wychodzi i załamywać się jakimiś niepowodzeniami, bo to niczemu nie służy. o ile coś nam się nie układało, to myśleliśmy jak temu wszystkiemu zaradzić.

Żużel. Kolejka chętnych po zawodnika Falubazu. Najbardziej łakomy kąsek na giełdzie transferowej? – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Stal Gorzów idzie po kolejne transfery? Wiceprezes mówi o Drabiku i Pawlickim! – PoBandzie – Portal Sportowy

Po tym niełatwym poprzednim sezonie prawdopodobnie potrzeba było trochę przestrzeni na reset i złapanie oddechu.

Na pewno dobrze było z tydzień sobie odpocząć, żeby trochę się zregenerować. Wiadomo, iż każdy sezon wiąże się z jakimiś nerwami i po jego zakończeniu człowiek jest dość mocno zmęczony. Chwila wolnego zawsze się przydaje, ale potem trzeba już normalnie pracować. Prawda jest taka, iż jak kończymy jeden sezon, to niemalże od razu zaczynamy działać z myślą o kolejnym. jeżeli akurat nie robimy czegoś na torze, to planujemy obóz oraz pochylamy się nad innymi kwestiami związanymi z przygotowaniami do startu nowych rozgrywek. Tych rzeczy, którymi trzeba się zająć, jest całe mnóstwo i człowiek uczestniczy w tym praktycznie przez całą zimę. Na pewno jednak udało się odetchnąć.

Kiedy rozmawialiśmy przed rokiem, to wspomniał pan, iż jednym z aspektów, który zadecydował o pana przyjściu do Torunia była pewnego rodzaju ciekawość tego miejsca. Czego zatem dowiedział się pan dotychczas o toruńskim klubie oraz toruńskim środowisku żużlowym?

Klub jest całkowicie okey, wszystko działa normalnie. Środowisko jest takie, które mocno walczy o to, żeby był sukces. Nie ma jakichś niespodzianek, iż ktoś z boku podkłada nogę. Naprawdę wszyscy, czy to sponsorzy, czy ludzie, którzy tu pracują, rzeczywiście ciągną ten wóz w jedną stronę i to jest bardzo istotne. Z mojej perspektywy wszystko jest jak najbardziej na plus.

Pokusiłby się pan o jakieś porównanie tego klubu do innych klubów, w których pracował pan wcześniej?

Ja bym nie szedł w tę stronę. Każdy klub jest zupełnie inny. Wszędzie mamy inną specyfikę i inaczej to wszystko działa. Nie ma co porównywać jednego klubu do drugiego. W Toruniu jest tak naprawdę wszystko, żeby robić dobry żużel i na pewno będziemy szli w tę stronę, aby ten sport był tutaj na jak najwyższym poziomie.

Jak wiele wniosków i przemyśleń dotyczących dalszej pracy w Toruniu dał panu poprzedni sezon? Jak dużo pod tym względem pan z niego wyciągnął?

Poprzedni sezon na pewno sporo nas nauczył. Człowiek zebrał doświadczenie, z którego dzisiaj można i trzeba korzystać. Myślę jednak, iż nie wprowadziłem jakichś wielkich zmian czy modyfikacji w swoim systemie pracy. Ta praca w dalszym ciągu jest praktycznie taka sama. Duże znaczenie mają treningi oraz jazda, jazda i jeszcze raz jazda. Trzeba jeździć ile tylko można, żeby być jak najbardziej objechanym tak ogólnie i na własnym torze oraz poznawać wszelkie istotne niuanse, które mogą mieć największy wpływ na wynik. W tym kierunku idziemy i na to przede wszystkim stawiamy.


Czuje się pan tutaj już jak u siebie? Czy te ostatnie miesiące pozwoliły panu odpowiednio we wszystko się wdrożyć i wystarczająco dobrze ze wszystkim się zapoznać tak, iż teraz można poruszać się w tym dużo pewniej?

Po pierwszym roku ten kolejny sezon jest taki, iż człowiek może nie czuje się bardziej zaangażowany, bo jednak zaangażowany to również w poprzednim roku byłem, natomiast w tym momencie faktycznie czuję się większą częścią tej drużyny. Na pewno poznałem trochę nowych ludzi i mam wielu nowych kumpli. Przy okazji pierwszego roku w tym klubie to wszystko było nowe. Teraz jest łatwiej pod tym względem, iż wiem już czego mogę się spodziewać, mam dużo lepsze rozeznanie i posiadam znacznie większą świadomość jak należy pracować, żeby to wszystko jakoś działało.

Przed tym sezonem toruńska drużyna została delikatnie przebudowana. Wymieniono najsłabsze ogniwa seniorskie i zespół zaczął wyglądać na mocniejszy. Przed startem rozgrywek dało się wyczuć spore podekscytowanie wśród sympatyków „Aniołów”, bo wszyscy mieli wrażenie, iż z tą ekipą można wiązać niemałe nadzieje. Panu również to się udzielało?

Ja kierowałem się zupełnie innymi emocjami. choćby jak zdobędzie się świetnych zawodników to trzeba jeszcze brać pod uwagę, żeby ci zawodnicy mieli farta i wstrzelili się we adekwatny sprzęt. Moje myśli przed sezonem zawsze mocno koncentrują się wokół tego, czym będziemy dysponować w parku maszyn, co ci zawodnicy ze sobą przywiozą i jakie będą ich silniki. Moje postrzeganie tego wszystkiego jest dużo bardziej pragmatyczne niż oceny wielu ludzi dookoła. Dobrze wiem, iż papier sam nie jeździ. Na papierze możemy wypadać dobrze, natomiast życie potrafi niejedno zweryfikować, a już tym bardziej sport żużlowy.

Jeżeli zawodnicy nie będą mieli tak szybkich silników, jak potrzeba oraz odrobiny szczęścia w wielu istotnych aspektach, takich jak zdrowie czy kwestie sprzętowe, to wszystko może nagle nabrać zupełnie innych kształtów. Ja zatem podchodziłem do tego wszystkiego dość spokojnie i nie podniecałem się tym, iż mamy takich czy innych zawodników. Tak jak powiedziałem wcześniej, sport lubi pokorę i tę pokorę należy zachować. Myślę też, iż ta pokora pozwala na całkiem inną i dużo lepszą pracę.

Żużel. Kanclerz mówi o porażce Polonii Bydgoszcz! Padły ważne słowa o Unii Leszno – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Unia Tarnów zostanie uratowana? Rada Nadzorcza szuka nowego prezesa! – PoBandzie – Portal Sportowy

Aktualnie jesteśmy na takim etapie rozgrywek, iż powoli zbliżamy się do końca rundy zasadniczej. To powoduje, iż wie pan już całkiem sporo o tegorocznym wydaniu toruńskiej drużyny i ma pan dość dużo materiału do analizy. Jak zatem oceniłby pan dotychczasową postawę swoich podopiecznych w tym sezonie? W tabeli wygląda to dobrze, bo znajdujecie się w ścisłej czołówce i zdążyliście nazbierać sporo punktów, ale chyba nie da się ukryć, iż ten zespół momentami prezentował się też w sposób, który w jakimś stopniu odbiega od tego, czego można by od niego oczekiwać.

Myślę, iż nie możemy być w pełni zadowoleni z tego, co jak na razie pokazaliśmy. Uważam, iż kilkukrotnie mogliśmy pojechać lepiej i zaprezentować wyższy poziom. Na pewno będziemy do tego dążyć. Mecze, które dotychczas odjechaliśmy, niejednokrotnie pokazywały nam, iż mamy pewne mankamenty i słabości, które musimy wyeliminować.

Tak sobie myślę, iż szczególnie może być wam szkoda punktów pogubionych w Gorzowie i Zielonej Górze. Dobrze wiemy, iż gorzowianie mają swoje problemy, nie dysponują przesadnie mocnym składem i ich notowania w tym sezonie nie stoją szczególnie wysoko. Zielonogórzanie natomiast, mimo znaczących wzmocnień, zaliczyli nienajlepsze wejście w tegoroczne rozgrywki i do czasu pojedynku z wami nie wygrali ani jednego spotkania. Wydawało się, iż wasz potencjał jest znacznie większy i powinniście wygrać te mecze, tymczasem w Gorzowie zremisowaliście, z kolei w Zielonej Górze minimalnie przegraliście.

Jeżeli chodzi o Gorzów, to przed meczem wziąłbym ten remis w ciemno. Tutaj w ogóle nie ma o czym mówić. To można sobie tylko pogadać czy popisać, iż ta czy tamta drużyna jest słabsza. W rzeczywistości każdy zawodnik stara się jechać jak najlepiej i gorzowski zespół po prostu pojechał z nami naprawdę dobre spotkanie. My na pewno nie zaliczyliśmy tam najlepszego występu, ale mimo wszystko cieszę się z tego remisu i bardzo go doceniam. o ile byłaby możliwość, aby z każdego wyjazdu przywozić remis, to ja bym to brał.

Co do meczu w Zielonej Górze to owszem, faktycznie mogliśmy pojechać tam lepiej. Tego dnia zielonogórzanie byli jednak dobrze dopasowani do swojego toru, a my niestety trochę się gubiliśmy. Momentami brakowało nam prędkości i dlatego przegraliśmy. Rzeczywiście szkoda, bo kilka zabrakło, żeby skończyło się inaczej. Zielona Góra na pewno pokazała, iż mimo słabszego początku przez cały czas może być mocnym zespołem i jest w stanie jechać lepiej w stosunku do tego, co było w pierwszych kolejkach.

Zmiany kadrowe poczynione w toruńskim zespole przed tym sezonem miały przyczynić się do tego, iż drużyna zacznie pokazywać się z lepszej strony na wyjazdach, które w ostatnim czasie nie były dla niej zbyt owocne. Widać, iż pod tym względem coś się faktycznie ruszyło, bo wywalczyliście już kilka punktów do tabeli na torach rywali, ale mimo wszystko momentami to pewnie jeszcze nie jest do końca to, czego byście sobie życzyli. Dlaczego pana zdaniem te wyjazdy okazują się takie trudne dla torunian? Miał pan już trochę czasu, żeby bliżej się temu przyjrzeć, więc prawdopodobnie ma pan swoje przemyślenia.

Po pierwsze, zwykle nie jesteśmy tak dobrze dopasowani do toru, jak gospodarze. W te ustawienia trzeba się idealnie wstrzelić, a nam nie zawsze to się udaje. Druga sprawa jest taka, iż mamy juniorów, którzy muszą jeszcze trochę się rozwinąć na pewnych polach. U siebie oni potrafią pokazać speedway na innym poziomie, ale na wyjazdach jest im trudniej i ich punktów przeważnie nieco brakuje. Trzeba jednak pamiętać, iż wprowadzamy do drużyny też nowych juniorów. To są młodzi chłopcy w wieku 16-17 lat, którzy muszą nabrać doświadczenia na obcych torach. W ich przypadku trzeba jeszcze sporo tego żużla zjeść, żeby robić więcej punktów na wyjazdach i tym samym dawać dodatkowe punkty drużynie. Do tego na pewno potrzeba trochę czasu i cierpliwości.

To wszystko o czym wspomniałem powoduje zatem, iż te wyjazdy faktycznie okazują się dla nas wymagające. Nie da się ukryć, iż podczas nich zmagamy się z określonymi trudnościami, a poza tym rywale też praktycznie wszędzie wysoko zawieszają nam poprzeczkę. Mimo wszystko staramy się jechać jak najlepiej w tych spotkaniach i próbujemy wyciągać z nich jak najwięcej punktów.

Zapewne liczyliście, iż dzięki zmianom w waszym składzie będziecie mogli w tym sezonie bardziej przeciwstawić się lublinianom, którzy w ostatnim czasie dominują w PGE Ekstralidze, zgarniają złoto za złotem i teraz znowu wydają się najpoważniejszym kandydatem do zdobycia mistrzowskiego tytułu. W rundzie zasadniczej nie wypadliście jednak na ich tle tak dobrze, jak pewnie byście chcieli. Co prawda na własnym torze wygraliście sześcioma punktami, ale na wyjeździe ponieśliście aż dwudziestopunktową porażkę, więc w dwumeczu ponownie nie zdołaliście nawiązać z nimi równorzędnej walki.

W Lublinie na pewno pojechaliśmy fatalny mecz. Po raz kolejny uciekły nam ustawienia, ponieważ źle przeczytaliśmy tor i poszliśmy w niewłaściwą stronę. Ten lubelski owal jest bardzo specyficzny i trudno jest wyciągać w odniesieniu do niego jakiekolwiek wnioski. Dalej jednak będziemy starali się to robić. Kto wie, może niedługo nadejdzie taki moment, iż zdobędziemy tam więcej punktów, a może choćby powalczymy o zwycięstwo. o ile chodzi natomiast o mecz z lublinianami u siebie, to myślę, iż tam też mogliśmy pojechać troszeczkę lepiej niż pojechaliśmy. Prawda jest taka, iż parę punktów pogubiliśmy i ten lepszy wynik nam uciekł. Te spotkania na pewno pokazały nam, iż musimy jeszcze popracować nad prędkością i doprowadzić do tego, żeby nasze motocykle okazywały się szybsze.

Czy w dotychczasowych meczach wasz domowy tor okazywał się dla was takim atutem i sprzymierzeńcem, jak byście oczekiwali, czy uważacie, iż mogłoby wyglądać to inaczej?

Na koniec zeszłego sezonu mieliśmy na tym torze już praktycznie wszystko, czego było nam potrzeba. W tym roku troszeczkę zmienił się materiał, więc przez cały czas uczymy się tej nawierzchni. To nie jest tak, iż raz zrobimy ten tor i przez dziesięć lat on będzie dla nas idealny. Każdy tor się zmienia, a do tego zmieniają się też warunki atmosferyczne. Przez cały czas trzeba jak najwięcej dowiadywać się o tym torze, żeby potem jak najlepiej go przygotowywać. Na pewno przyglądamy się temu, czy on powinien być bardziej przyczepny, czy bardziej twardy, żeby w możliwie największym stopniu pasował pod motocykle, które posiadamy. W tę stronę staramy się iść. W tym sezonie nie przegraliśmy jeszcze żadnego meczu u siebie, więc wydaje mi się, iż ten tor za bardzo nam nie przeszkadza. Co nieco już o nim wiemy, ale na pewno chcemy wiedzieć jeszcze więcej.

Czy praca z toruńskim torem to z pana perspektywy trudne zadanie?

Ten tor jest z całą pewnością dużo bardziej specyficzny w porównaniu do innych torów, ponieważ jest przykryty dachem. To sprawia, iż praktycznie nie oddziałują na niego warunki naturalne, takie jak deszcz czy wiatr, tak jak dzieje się to na innych owalach, które są odkryte. Z tego względu ta nawierzchnia trochę inaczej się zachowuje, a adekwatnie w sporym stopniu inaczej. Tego na pewno trzeba się uczyć. Bardzo ważne jest też tutaj odpowiednie operowanie wodą. Trzeba robić to w taki sposób, żeby nie było jej za dużo czy za mało. To są takie kwestie czysto praktyczne, które należy jak najlepiej rozgryźć, bo inaczej trudno byłoby pracować.

To na ile pana zdaniem w tym momencie rozgryźliście już temat tego toru? Czuje pan, iż coraz lepiej nad nim panujecie i go rozumiecie czy przez cały czas skrywa on przed wami sporo zagadek?

Myślę, iż radzimy sobie dość dobrze, natomiast efekt, który chcemy osiągnąć to jest zupełnie inna bajka. To nie chodzi o to, iż my mamy problem z przygotowaniem tego toru w taki czy inny sposób. Tutaj trzeba wyczuć jaki ten tor powinien być, żeby pasował do tego, co nasi zawodnicy mają pod tyłkiem. Teraz przyszły wyższe temperatury, więc musimy obserwować jak to wszystko będzie działać i zachowywać się w tych warunkach. Zawsze staramy się dopasować tor do drużyny, ale wiadomo, iż nie zawsze wyjdzie to tak, jak byśmy sobie wymarzyli. Czasami na pewno zdarzają się jeszcze jakieś niedociągnięcia, ale myślę, iż powolutku stawiamy temu czoła.

Trudno oprzeć się wrażeniu, iż po pana przyjściu do Torunia z tym torem zadziało się coś naprawdę pozytywnego. Widać, iż toruńska drużyna przeważnie dobrze się na nim czuje i dzięki temu jest w stanie osiągać korzystne wyniki przed własną publicznością, a ponadto ten owal zapewnia efektowne ściganie i powoduje, iż wiele się na nim dzieje. We wcześniejszych latach tak to nie wyglądało, dlatego można chyba pokusić się o stwierdzenie, iż razem ze swoją ekipą tchnął pan w ten tor nowe życie.

Na pewno jest tak, iż choćby po przegranym starcie można tu powalczyć i odbijać pozycje. Tak naprawdę o to nam chodziło. Mamy takich zawodników, którzy nie za każdym razem wygrywają starty, ale potrafią walczyć na dystansie. W tej sytuacji trzeba im to umożliwić. Ten tor należy robić tak, żeby spełniał kryteria pod tych chłopaków. Chodzi o to, żeby oni mogli z niego w pełni korzystać. Myślę, iż to już nam po części wydało, ale po części musimy to jeszcze troszeczkę udoskonalić. Na pewno jednak nie możemy być zbyt pazerni. Czasami jest tak, iż jak człowiek zacznie zmieniać nie wiadomo co na torze, to niekoniecznie musi wyjść to na dobre.

To teraz porozmawiajmy trochę o pana zawodnikach. Na początek chciałbym zapytać o to, jak w drużynę wkomponowały się wasze dwa nowe ogniwa seniorskie, czyli Mikkel Michelsen i Jan Kvech?

Myślę, iż to są zawodnicy, których nie trzeba było w żaden sposób nikomu reklamować. Obaj płynnie weszli do drużyny i mam nadzieję, iż poczuli się w niej jak w domu. Patrząc na nich, widać, iż jest im tutaj dobrze i nam też jest dobrze z nimi. Uważam, iż wszystko przebiega tak jak powinno. Mikkel to bez wątpienia zawodowiec na wysokim poziomie. Janek to z kolei bardzo fajny, młody chłopak. Na pewno musi się jeszcze sporo tego żużla nauczyć, ale ważne jest to, iż wyciąga dobre wnioski i zbiera cenne doświadczenie.

Czy od strony sportowej obaj wnoszą wystarczająco dużo do drużyny?

W przypadku Mikkela myślę, iż jest w porządku. Widać, iż facet dość dobrze sobie radzi, przeważnie zdobywa sporo punktów i znajduje się w gronie najlepszych zawodników ligi. W odniesieniu do niego raczej nie mamy za bardzo na co narzekać. o ile chodzi o Janka, to widzimy, iż on potrafi pojechać naprawdę dobrze, ale w niektórych spotkaniach na pewno mógł zrobić odrobinę więcej punktów. Wiadomo, iż w każdym meczu zawsze coś dorzuca, ale czasami było tego troszeczkę za mało. Zdążyliśmy już przekonać się, iż stać go na dużo, dlatego mamy nadzieję, iż jego zdobycze częściej będą wyższe. Wszyscy na to czekamy.

Czy wchodzenie nowych zawodników do drużyny wiązało się dla was z jakimś wyzwaniem?

Myślę, iż nie była to jakaś wielka sensacja. Trzeba sobie powiedzieć, iż zawodnicy przeważnie w jakimś stopniu się znają i mają ze sobą jakiś kontakt. Ci chłopacy też nie widzieli się po raz pierwszy. Wcześniej niejednokrotnie widywali się na zawodach czy w jakichś innych okolicznościach i mieli okazję ze sobą porozmawiać. Wiem, iż zawodnicy, którzy zostali w tej drużynie po ubiegłym roku byli zadowoleni ze zmian w naszym składzie i bez problemu zaakceptowali nowych kolegów. Z naszej perspektywy to była całkowicie normalna sytuacja, która nie robiła na nas jakiegoś wielkiego wrażenia.

W jaki sposób pan jako trener poznaje nowych zawodników?

Myślę, iż w tym wypadku dużą rolę odgrywa obóz, który odbywamy przez sezonem. Po nim zwykle wiemy o sobie już dosyć sporo, przekonujemy się czego możemy od siebie oczekiwać i odkrywamy jaki kto ma charakter oraz jak się zachowuje. Potem w trakcie sezonu oczywiście uzupełniamy tę wiedzę pod wpływem tego co dzieje się w czasie kolejnych meczów, ale obóz stanowi w tym wszystkim bardzo istotną bazę. Taki wyjazd pozwala spędzić ze sobą trochę czasu i wyciągnąć wiele wartościowych wniosków. o ile pobędziesz z kimś przez osiem czy dziesięć dni, to wtedy w dużym stopniu już wiesz z jakim człowiekiem masz do czynienia oraz z kim będziesz pracował.

To teraz słówko o reszcie seniorów, którzy pozostali w waszej drużynie. o ile chodzi o nich, to widzimy, iż w bardzo dobrej dyspozycji jest Patryk Dudek, który nie tylko podtrzymał wysoką formę z zeszłego roku, ale jeszcze wyraźnie się poprawił. Myślę jednak, iż czasami nieco martwić mogą was niektóre tegoroczne występy Emila Sajfutdinowa i Roberta Lamberta. To żużlowcy, którzy przyzwyczaili toruńskie środowisko żużlowe do naprawdę wysokiego poziomu i oczywiście przez cały czas potrafią pokazywać się z bardzo dobrej strony. Nie da się jednak pominąć faktu, iż w tym sezonie zdarzały się im też takie momenty, kiedy nie przypominali do końca siebie, nie okazywali się tak potężnymi motorami napędowymi jak potrafią być i nie mieli tak wielkiej siły przebicia, jakby wszyscy oczekiwali. O ile w przypadku Emila to zdarzało się od czasu do czasu, to u Roberta powtarzało się dość regularnie. Widać to zresztą po jego średniej biegopunktowej, która wyraźnie spadła. Jak pan się do tego odniesie?

Emil i Robert to dwaj doskonali i niezwykle ambitni zawodnicy. Sport żużlowy ma jednak to do siebie, iż zawodnikowi oprócz ambicji i wielkich umiejętności potrzeba też bardzo dobrze spasowanych motocykli. Z tym niestety bywało u nich różnie w dotychczasowych meczach. Te wpadki, które przydarzały się chłopakom, wynikały głównie z tego, iż było im strasznie trudno dopasować się do toru. Czasami po prostu zabrali na dany mecz nie te silniki, które powinni, a innym razem te jednostki nie były jeszcze odpowiednio doregulowane. Mogę jednak zapewnić, iż jeden i drugi pracują nad tym, żeby ich motocykle były dużo szybsze i uważam, iż z meczu na mecz jest coraz lepiej. Myślę, iż w kwestii przygotowania sprzętu obaj idą we adekwatną stronę.

Było o seniorach, to teraz przyjrzyjmy się juniorom. Widzimy, iż w niektórych meczach młodzieżowcy dają drużynie jakieś punkty, choć przeważnie nie są to przesadnie duże zdobycze, ale zdarzają się też spotkania, w których te punkty od nich są tylko znikome. Jak zatem odbiera pan ich tegoroczną postawę? Czy należy rozpatrywać ją w kategoriach rozczarowania?

O jakimś rozczarowaniu to możemy mówić co najwyżej w odniesieniu do Krzyśka Lewandowskiego, który faktycznie zamiast jechać lepiej, to niestety jedzie gorzej. o ile chodzi natomiast o Antka Kawczyńskiego czy Mikołaja Duchińskiego, to trzeba brać poprawkę na to, iż to są młodzi ludzie, którzy dopiero zaczynają poważną przygodę z żużlem i uczą się tego sportu. Antek ma 17 lat i wszedł do ligi w trakcie poprzedniego sezonu, a Mikołaj to 16-latek, który pierwsze mecze zalicza w tym roku. Od tych chłopaków nie można oczekiwać nie wiadomo czego. Wszyscy pewnie by chcieli, żeby oni od razu robili dwucyfrówki, ale to tak nie działa.

Oni dopiero odkrywają tajniki tego rzemiosła. Na tym etapie nie posiadają jeszcze wystarczająco dużego doświadczenia, dlatego raz mają te punkty, a raz ich nie mają. Zresztą co tu dużo mówić – skoro seniorzy niejednokrotnie potrafią zagubić się gdzieś w jeździe czy ustawieniach sprzętu, to co dopiero juniorzy. Istotne na pewno jest to, iż ich jazda okazuje się w miarę bezpieczna i dość stabilna. Teraz muszą po prostu się objeżdżać i zaczynać łapać więcej tej dobrej prędkości. Chodzi o to, żeby zbierali doświadczenie i nabierali obycia w ekstralidze. Najwyższa klasa rozgrywkowa to jest coś zupełnie innego niż liga U24 czy zawody młodzieżowe.

Uważam, iż ci zawodnicy będą się rozwijać, ale to wymaga czasu. o ile ktoś myśli, iż z juniorami zrobi się coś w trzy miesiące, to jest w głębokim błędzie. Prawda jest taka, iż z nimi pracuje się z meczu na mecz i oni ciągle się uczą. Mam nadzieję, iż za jakiś czas to przyniesie efekty. Oby tylko omijały ich kontuzje, bo to będzie im bardzo pomagało.

W przypadku Krzysztofa Lewandowskiego po raz kolejny wydawało się, iż to może być ten sezon, kiedy zrobi on wyraźny krok naprzód, ale rzeczywistość ponownie wygląda inaczej i w tej chwili stracił on choćby miejsce w podstawowym składzie. Czy pana zdaniem z Krzyśka uda się jeszcze wycisnąć coś więcej i będziecie chcieli dawać mu kolejne szanse, czy biorąc pod uwagę, iż cały czas nie ma u niego wielkiego przełomu i został mu już tylko jeden sezon na pozycji juniorskiej, to skłaniacie się ku temu, żeby teraz dalej stawiać na jego młodszych i całkiem nieźle zapowiadających się kolegów?

Jeżeli dyspozycja Krzyśka będzie na tyle mocna, żeby robić dobre punkty w lidze, to nikt oczywiście nie będzie odbierał mu możliwości jazdy. To jednak wymaga od niego wielu wyrzeczeń i wielu zmian. Krzysiek musi sam nad sobą mocno popracować. Na treningach jego walory jeździeckie okazują się naprawdę wysokie i pod względem technicznym też wygląda to całkiem nieźle. Problem polega na tym, żeby potem przełożyć to na mecz. To wszystko gdzieś nie do końca pracuje u niego tak jak potrzeba. W tej sytuacji czasami być może przyda się trochę odpoczynku, żeby zawodnik mógł pokazać swoją siłę.

To teraz znowu spójrzmy trochę bardziej całościowo na pana drużynę. Wiadomo, iż posiadanie w składzie takich asów jak Sajfutdinow, Lambert, Dudek i Michelsen robi spore wrażenie. Pytanie tylko, jak się pracuje z zespołem, w którym jest tylu zawodników z górnej półki?

Na pewno jestem zaszczycony, iż mam możliwość pracować z takimi gwiazdami i śmiało mogę powiedzieć, iż fajnie się z nimi pracuje. To są super ludzie, od których wiele można się nauczyć w aspektach sportowych i nie tylko. Wszyscy chcemy jak najbardziej uczyć się siebie nawzajem, żeby jak najłatwiej było nam wspólnie działać. To jest naprawdę fajna drużyna złożona z fajnych ludzi, którzy są otwarci, zaangażowani i pełni ambicji, żeby jeździć na wysokim poziomie. o ile w drużynie trafiają się zawodnicy, którzy chcą pracować i osiągać korzystne wyniki, to wtedy ta kooperacja jest naprawdę dobra i tutaj z całą pewnością tak jest.

Czyli nie jest trudno zapanować na tym zespołem i wszystko odpowiednio w nim poukładać?

Wiadomo, iż choćby w najbardziej zgranej drużynie, tak samo jak w rodzinie, zawsze zdarzają się jakieś sprzeczki czy nieporozumienia oraz momenty, kiedy nie wszystko jest idealnie. Najważniejsze jednak, żeby umieć stawiać temu czoła. Dotychczas na pewno nie było u nas jakichś szczególnych ognisk konfliktowych. Na tę chwilę wydaje mi się, iż wszystko funkcjonuje w odpowiedni sposób. o ile coś niekoniecznie się podoba to zawsze staramy się zdusić to w zarodku i wspólnie przepracować. Po to tu jesteśmy, żeby rozwiązywać wszelkie problemy, które się pojawiają. Nasi zawodnicy z całą pewnością bardzo dobrze współpracują ze sobą. Widać, iż każdy z nich czuje się częścią tego zespołu i chce być jego częścią. Uważam, iż to jest nasza wielka siła, która naprawdę wiele nam daje.

Czy tegoroczna wersja toruńskiej drużyny zapewnia panu dużo większy komfort pracy niż ta zeszłoroczna?

Ja tak na to nie patrzę. Wiadomo, iż każda drużyna ma jakieś swoje wady i zalety. Tak było w przypadku tej ubiegłorocznej i tak samo jest w odniesieniu do tej z tego roku. Wychodzę jednak z założenia, iż praca z każdym zespołem może być na swój sposób fajna. Prawda jest taka, iż do tej pory w swojej działalności trenerskiej miałem na tyle dużo szczęścia, iż trafiałem na takie ekipy, z którymi zaszczyt było pracować. Uważam, iż teraz w Toruniu jest dokładnie tak samo.

Jako zespół aktualnie znajdujecie się w takim momencie, iż spora część tegorocznych rozgrywek jest już za wami, ale wciąż jeszcze wiele przed wami. Jak zatem podchodzicie do dalszej części tego sezonu?

Dotychczas skupialiśmy się na tym, żeby dojść do fazy play-off i znaleźć się wśród czterech drużyn, które będą walczyć o najwyższe cele. Tabela wskazuje, iż zdołaliśmy to już przypieczętować, dlatego teraz możemy powoli zaczynać myśleć o czekających nas tam meczach. Od samego początku na pewno staramy się odpowiednio wykorzystywać ten czas, który daje nam runda zasadnicza, żeby być jak najlepiej przygotowanym do kolejnych spotkań, które są przed nami. Próbujemy podogrywać wszelkie kwestie sprzętowe i poradzić sobie z pewnymi niedoskonałościami, które się u nas pojawiają. Wszyscy musimy się ze wszystkim dobrze do siebie dopasować. Na pewno pracujemy nad tymi mankamentami, które dotychczas wyłapaliśmy. Pewne elementy chcemy poprawić, aczkolwiek to nie jest też takie proste, iż zrobi się to z dnia na dzień.

Przed rozpoczęciem tego sezonu na pewno nie byliście wskazywani jako zdecydowany faworyt rozgrywek. Wymieniano was jednak w gronie kandydatów do walki o najwyższe lokaty i postrzegano was jako zespół, który może próbować przeszkodzić lublinianom w zdobyciu czwartego z rzędu złota. Nie jest tajemnicą, iż macie wysokie aspiracje i nie ulega wątpliwości, iż w dotychczasowych meczach niejednokrotnie byliście w stanie pokazywać niemałą moc. Wiemy jednak, iż zdarzały się też takie momenty, kiedy można było nabierać pewnego rodzaju wątpliwości, czy rzeczywiście będziecie zdolni do tego, żeby z dobrym skutkiem bić się o te największe rzeczy. Jak zatem w tej sytuacji można oceniać tegoroczny potencjał i tegoroczne możliwości toruńskiej drużyny?

Myślę, iż nasz potencjał jest spory i mamy duże możliwości. Jeszcze odrobina pracy i wszystko powinno być w porządku. Zdajemy sobie sprawę z jakimi trudnościami się zmagamy i wszyscy pracujemy, żeby poprawić pewne elementy. o ile wszystkie te rzeczy uda się odpowiednio dopiąć, to uważam, iż wtedy stać nas na bardzo dużo.

Sympatycy toruńskiej drużyny prawdopodobnie liczą, iż po brązowych medalach zdobywanych w dwóch ostatnich latach teraz zdołacie wjechać do wielkiego finału, a jak już się w nim znajdziecie, to spróbujecie powalczyć o złoto. Podejrzewam, iż wy jako zespół też tak na to patrzycie. Myśli pan, iż to faktycznie może się tak potoczyć?

W żużlu wszystko jest możliwe. Oczywiście bardzo byśmy chcieli dojść do finału, ponieważ to jest ogromne przeżycie i niesamowite doświadczenie. Myślę, iż każdy z nas ma w sobie takie ambicje, żeby się tam znaleźć. W klubie na pewno nikt nam niczego nie narzuca odnośnie tego, co mamy osiągnąć, ale nam pewnych rzeczy po prostu nie trzeba choćby mówić. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, iż mamy wykonać dobrą robotę i staramy się do tego doprowadzić. Cały nasz zespół chce jechać o najwyższe cele i będziemy dalej pracować, żeby udało się zdobyć medal w lepszym kolorze niż przed rokiem.

Czy te nieco słabsze momenty, które przydarzały wam się w tym sezonie, nie wywołują w panu myśli, iż może być wam trudno wypracować tak dobry wynik końcowy, jak byście sobie życzyli?

Wszelkiego rodzaju wpadki to zawsze jest taki kubeł zimnej wody, który zostaje wylany na głowę całego teamu. Drużyna musi wtedy wyciągać wnioski, co może wychodzić jej na dobre, ponieważ w ten sposób jest w stanie wiele rzeczy udoskonalać. Czasami jak jest za dobrze, to też niedobrze. Wszystkie niepowodzenia czy potknięcia przyjmujemy z pokorą i traktujemy je jako przyczynek do tego, żeby było lepiej.

Czy ta praca, którą wykonujecie, aby pewne rzeczy dopieścić i dopracować powoduje, iż może być pan coraz spokojniejszy o wynik tej drużyny przed jej kolejnymi meczami?

W tym fachu raczej trudno o bycie spokojnym i niezależnie od wszystkiego tego spokoju nie ma zbyt wiele. Przy prowadzeniu drużyny jest tak, iż różne rzeczy mogą się zadziać i zawsze coś nieoczekiwanego może się wydarzyć. Biorąc to pod uwagę, myślę, iż nikt z nas nigdy nie śpi w stu procentach spokojnie. Staramy się jednak robić swoje najlepiej jak potrafimy.

Ale mimo tego napięcia, które na co dzień może panu towarzyszyć, to jednak podczas meczów wygląda pan na niezwykle opanowanego trenera i sprawia pan wrażenie, jakby nie władały panem żadne wielkie emocje.

Prawda jest taka, iż emocje są ogromne. Wychodzę jednak z założenia, iż po pierwsze one są złym doradcą i dlatego wolę się nimi nie kierować, a poza tym uważam, iż park maszyn to nie jest odpowiednie miejsce, żebym je pokazywał. Nauczyłem się też takiej rzeczy, iż o pewnych kwestiach związanych z jakimś meczem czasami nie warto rozmawiać od razu po meczu. Zawsze lepiej ze dwa dni odpocząć, schłodzić głowę i dopiero wtedy pochylić się nad tym tematem, żeby to podejście nie było już tak bardzo emocjonalne. Wiadomo, iż czasami mam takie momenty, iż nie jestem zadowolony z pewnych rzeczy, ale za każdym razem omawiamy to sobie poza meczem i na pewno nie przed kamerami czy przed prasą. Uważam, iż są takie sprawy, których po prostu nie wynosi się z własnego gniazda.

Co z pana perspektywy jest najważniejsze w układaniu stosunków trenera z zawodnikami?

Myślę, iż przede wszystkim należy być uczciwym w stosunku do własnych zawodników i trzeba starać się z nimi współpracować. Nie powinno chodzić o to, żeby pokazywać im, kto tutaj rządzi, albo kto nie rządzi.

Pytałem o to, ponieważ wiele wskazuje, iż to, czym kieruje się pan w pracy z zespołem spotyka się z aprobatą i uznaniem. W ostatnim czasie niejednokrotnie mogliśmy natknąć się na wypowiedzi toruńskich zawodników, w których chwalili oni pana jako trenera i pozytywnie oceniali waszą współpracę. Zakładam, iż to musi cieszyć.

Dla mnie najistotniejsze jest to, iż obie strony dają jak najwięcej od siebie. o ile to wygląda w taki właśnie sposób, to wtedy można powiedzieć, iż jest dobrze.

Czego zatem pan może oczekiwać od swoich zawodników, a czego ci zawodnicy mają prawo oczekiwać od pana?

Ja oczekuję tego, żeby zawodnicy chcieli pracować. o ile oni będą to robić, to zawsze przyniesie to jakieś efekty. Oprócz pracowitości oczekuję od nich też sumienności i dbałości o to, żeby mieli sprzęt najwyższej klasy. o ile chodzi natomiast o spojrzenie z drugiej strony, to myślę, iż zawodnikom zależy przede wszystkim na tym, żeby trener zadbał o to, czego im potrzeba do jak najlepszego wykonywania swojej pracy, żeby nie utrudniał im zadania i żeby troszczył się o kwestie związane z domowym torem. Chodzi o to, żeby ten tor był jednolity i jak najbardziej zbliżony do tego, co było na treningach czy podczas wcześniejszych meczów. To są właśnie te elementy, na których moim zdaniem powinniśmy opierać naszą współpracę i uważam, iż w naszym przypadku każda ze stron stara się robić dokładnie to, o czym tutaj wspomniałem.

Praca trenerska prawdopodobnie wymaga sporego zaangażowania, o ile chce się wykonywać ją dobrze.

Na pewno trzeba przygotować ileś rzeczy i dopilnować pewnych kwestii, żeby to wszystko odpowiednio grało zawodnikom. Należy przy tym umieć współpracować z ludźmi, bo w pojedynkę niczego wielkiego się nie zdziała. o ile mają być jakieś efekty to bez wątpienia trzeba się angażować i nie można uciekać od pracy. To jednak nie znaczy, iż człowiek staje się w tym jakimś męczennikiem. Wiadomo, iż nie zawsze jest łatwo i czasami coś się nie układa, ale mimo wszystko dla mnie to jest fajna i przyjemna robota. Jej największym atutem jest to, iż dzięki niej można coś rozwijać. Jak widzę, iż coś chociaż odrobinę ruszyło się do przodu, to mam z tego pewną radochę i to wszystko samo zaczyna mnie napędzać. Ja na pewno jestem takim człowiekiem, iż żyję klubem, z którym w danej chwili współpracuję i poczuwam się do tego, żeby oddawać się mu na sto procent.

Czy po tylu latach na pozycji trenera teraz już zawsze wie pan jak postępować w tej pracy, czy czasami choćby u tak zaprawionego w bojach szkoleniowca pojawia się pewnego rodzaju bezradność lub bezsilność?

Myślę, iż człowiek przeważnie raczej wie co można by zrobić czy jak należałoby zareagować w danej sytuacji. Podejmowanie jakichś decyzji też nie stanowi wielkiej trudności. Problem polega jednak na tym, iż w tym sporcie niejednokrotnie coś potrafi zaskoczyć chociażby pod wpływem warunków atmosferycznych czy jakichś innych rzeczy. Na przykład silniki, które wcześniej świetnie chodziły, nagle mogą przestać działać tak samo dobrze, albo tor miał zachowywać się inaczej, ale nie zachowuje się tak jak powinien, a to wszystko dlatego, iż w jakimś stopniu różni się temperatura. o ile pojawiają się jakieś niespodzianki czy nieoczekiwane zdarzenia to wtedy na pewno trudniej się w tym poruszać i pewne sprawy mogą nie układać się po myśli. Zawsze trzeba jednak próbować stawiać temu czoła z jak najlepszym skutkiem.

Pana słowa stanowią tylko kolejne potwierdzenie, iż żużel momentami bywa zagadkowy i nieprzewidywalny choćby dla osób, które zjadły na nim zęby.

Niezależnie od tego, jak długo jest się przy tym sporcie, to nigdy nie zbierze się na tyle dużego doświadczenia, żeby odpowiadało ono każdej zaistniałej sytuacji. Żużel ma to do siebie, iż praktycznie codziennie uczy nas czegoś nowego. Cały czas widzę, iż w zasadzie wszystko można tu poprawiać i zrobić lepiej. W tej pracy zawsze znajdą się jakieś elementy do dopracowania i udoskonalenia, dlatego staram się je na bieżąco korygować i wprowadzać na nowo. Wiadomo też, iż zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie i zmienia się środowisko, więc do tego wszystkiego trzeba się dopasowywać. Od czasu do czasu to wszystko wymaga też pewnego rodzaju korekt w sposobach pracy, zachowaniu czy wielu innych rzeczach.

Czyli wniosek jest taki, iż choćby mimo wieloletniej pracy na pozycji trenera, przez cały czas rozwija się pan w tej roli.

Oczywiście, iż tak. Myślę zresztą, iż mam duże możliwości do tego, żeby się rozwijać, ponieważ nie siedzę przez cały czas w tym samym klubie. Nie zaplątałem się w jeden kłębek, tylko co ileś lat dokonuję jakiejś zmiany. To powoduje, iż raz na jakiś czas wchodzę do nowego otoczenia, zaczynam pracować od nowa i zbieram w ten sposób kolejne doświadczenia.

Dzięki temu te zmiany mogą jawić się panu jako coś atrakcyjnego, bo wnoszą coś istotnego do pana trenerskiego rzemiosła.

Zgadza się, ale poza tym to jest także otwarcie nowego rozdziału i tak samo jak w przypadku książki człowiek jest też po prostu interesujący co tam będzie napisane. Ta ciekawość również odgrywa tu dużą rolę.

Aktualnie takim nowym rozdziałem w pana trenerskiej działalności są dla pana przenosiny do Torunia, na które zdecydował się pan przed poprzednim sezonem. Trochę popracował pan już w tym miejscu i często można spotkać się z głosami, iż wnosi pan dużo dobrego do toruńskiego klubu. Pan też to czuje i dostrzega?

Myślę, iż na tym etapie pozostało za wcześnie, aby o tym mówić. Dopiero lata zweryfikują czy faktycznie będzie tak kolorowo, jak niektórzy teraz twierdzą. Uważam, iż na razie nie ma co za bardzo rozpływać się nad takimi słowami, choć one z całą pewnością motywują do dalszej pracy. Nie powiedziałbym jednak, iż wniosłem tu coś szczególnego. Wszyscy na pewno dobrze się dogadujemy i to wydaje się kluczowe. Wiadomo jednak, iż momentami nam idzie i wtedy wszystko jest dobrze, ale zdarzają się też takie momenty, kiedy pojawiają się jakieś problemy i coś nam nie wychodzi. Wtedy trzeba umieć z tego wybrnąć, a to nigdy nie jest szczególnie łatwe.

Dał się pan poznać jako trener, który jak już rozpoczyna pracę w jakimś klubie, to zawsze zostaje w nim na dłużej. Wiemy już, iż w przypadku Torunia będzie podobnie, ponieważ jakiś czas temu pojawił się komunikat, iż pana kooperacja z toruńskim klubem została przedłużona o kolejne dwa lata. Co o tym zadecydowało i jak wyglądało wypracowywanie waszego porozumienia?

Obie strony okazały się zadowolone z dotychczasowej współpracy i uznaliśmy, iż chcemy to kontynuować. Rozmawialiśmy z zarządem czego nawzajem od siebie oczekujemy i jak widzielibyśmy to, co można by tu zrobić w najbliższym czasie. Jak już do tego usiedliśmy, to dosyć gwałtownie doszliśmy do wspólnego języka i stało się jasne, iż to, jak się na to wszystko zapatrujemy, spotyka się ze wzajemnym zainteresowaniem. Na pewno staramy się myśleć długofalowo nad rozwojem drużyny, młodzieżowców i wielu innych aspektów sportowych, które potrzebowałyby odrobiny zmian.

Powie pan coś więcej o tej długofalowej wizji?

Ta wizja jest dość prosta. Wiadomo, iż liczy się przede wszystkim pierwsza drużyna i na niej mocno się skupiamy. Wszyscy chcemy doprowadzić do tego, żeby notowała ona korzystne wyniki i mogła osiągać kolejne sukcesy. Ponadto zależy nam też jednak na tym, żeby było tu jak najwięcej pracy z młodzieżą i żeby ta młodzież coraz częściej do nas napływała. jeżeli ta młodzież ma zasilać naszą drużynę to oczywiście musimy zadbać o jej prawidłowy rozwój. Chodzi o to, żeby tych najmłodszych zawodników dobrze dosprzętowić oraz zabezpieczyć im fachową obsługę i wiele innych rzeczy. Ważne jest to, żeby tym dzieciakom jak najbardziej skracać drogę do wejścia na wysoki poziom sportowy. W klubie wszyscy jesteśmy zgodni, iż właśnie w tym kierunku chcemy iść i to jest nasz plan.

Pamiętamy, iż ostatnie lata przynosiły dosyć częste zmiany na pozycji trenera w toruńskim klubie, a teraz pod tym względem nastąpi pewnego rodzaju stabilizacja. Myśli pan, iż to może znacząco pomóc temu ośrodkowi?

Uważam, iż czas to oceni. Trzeba poczekać i zobaczyć co nam się uda zrobić, a czego się nie uda.

A czy z punktu widzenia trenera to ma duże znaczenie, iż praca w danym klubie nie będzie jedynie krótkim przystankiem, tylko potrwa trochę dłużej?

Prawda jest taka, iż w dłuższej perspektywie czasowej na pewno można więcej zrobić. Po jakimś czasie te efekty powinny być widoczne.

Zanosi się na to, iż w najbliższym czasie toruńska drużyna w dalszym ciągu będzie celowała w czołowe lokaty. Czy możliwość walki o wysokie cele miała duży wpływ na pana pozostanie w Toruniu?

To na pewno nie pozostawało bez znaczenia. o ile klub stwarza warunki do tego, żeby można było pojechać praktycznie o wszystko, to dla wszystkich trenera jest to po prostu rewelacja.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, iż jest pan trenerem, który dobrze wie czego chce i kolokwialnie mówiąc, nie daje sobie w kaszę dmuchać. Czy pana pozostanie w toruńskim klubie można zatem postrzegać jako pewnego rodzaju znak wiarygodności dla tego ośrodka i sygnał, iż to dobry partner do współpracy?

Myślę, iż Toruń na pewno jest ośrodkiem, gdzie można się rozwijać i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to robić. Mogę powiedzieć, iż na tę chwilę wszystko jest tu w porządku i to jest takie miejsce, w którym bez wątpienia można się dobrze poczuć. Stosunki pomiędzy ludźmi w klubie są adekwatne i wszystko działa jak należy.

Toruński klub na pewno pokazuje, iż po niemałej zapaści obejmującej nie tylko kilka słabszych sezonów w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale też spadek do niższej ligi, można się podnieść i stosunkowo gwałtownie wrócić do krajowej czołówki. To chyba całkiem spory powód do dumy dla tego środowiska, bo dobrze wiemy, iż taka sztuka nie każdemu się udaje.

W sporcie tak to już bywa, iż nieraz jest dobrze, a potem musi przyjść parę lat chudych, żeby znowu mogło być dobrze. Myślę, iż Toruń idzie odpowiednią ścieżką i zmierza we adekwatnym kierunku. Budzi to tym większe uznanie, iż w żużlu naprawdę nie jest łatwo o korzystny wynik. Tutaj jedzie osiem drużyn i każda z nich chce coś ugrać. Oprócz ciężkiej pracy i ludzi, którzy pchną to na dobre tory, w tym wszystkim potrzeba też mnóstwo szczęścia. To zawsze jest bardzo ważne, żeby do czegokolwiek dojść.

Można odnieść wrażenie, iż to, co dzieje się ostatnio w toruńskim żużlu, podoba się też kibicom i jest przez nich doceniane. Widać, iż w Toruniu znowu zapanowała moda na żużel i podczas waszych domowych spotkań na trybunach pojawia się bardzo dużo fanów. Dla was to ma duże znaczenie, iż możecie ścigać się przy takiej publice?

Myślę, iż to jest bardzo istotny aspekt. Prawda jest taka, iż zupełnie inaczej się jedzie, kiedy ma się cały stadion za sobą. To robi robotę i buduje klimat, a poza tym wpaja też takiego dobrego ducha w całą naszą drużynę. Dla nas to jest sygnał, iż ludzie nam ufają, wierzą w nasze możliwości i wychodzą z założenia, iż możemy pokazać coś wielkiego. Z naszej perspektywy to jest coś fantastycznego i ma na nas ogromny wpływ.

Jeżeli co mecz nasz stadion jest pełny albo prawie pełny, to świadczy to też o tym, iż coś dobrego dzieje się w odniesieniu do klubu. W Toruniu nadszedł taki moment, iż pojawił się głód na naprawdę dobry żużel, a my staramy się być taką drużyną, która może ten głód zaspokajać. Myślę, iż dzięki temu łatwiej jest nam przyciągać kibiców na trybuny.

Za to wsparcie, które dostajemy od naszych fanów, na pewno chcemy odwdzięczać się jak najlepszą jazdą i zapewniać przy tym dobre widowisko. Chodzi o to, żeby nikt, kto przyjdzie na stadion, nie czuł się znudzony, a także żeby największą atrakcją nie musiało być stanie po piwo czy po kiełbasę i myślenie o tym, żeby jakoś zleciał czas. Cel jest taki, żeby ludzie dostali fajny żużel i dobre ściganie. My na pewno mocno korzystamy z obecności kibiców na trybunach i mam nadzieję, iż oni również mogą korzystać z tego, co potrafimy pokazać na torze.

Wiadomo, iż zanim został pan trenerem, to był pan zawodnikiem, który swoje pierwsze żużlowe kroki stawiał w toruńskim klubie pod okiem Jana Ząbika. Jak rozmawialiśmy przed rokiem to powiedział pan jednak, iż prowadzenie macierzystej drużyny nie wywołuje w panu dodatkowych emocji. Podtrzymuje pan to stanowisko czy przez ostatnie miesiące coś się w tej kwestii zmieniło?

Myślę, iż podtrzymuję. Zespół to jest zespół i każdy z nich bardzo podobnie mi się prowadzi. jeżeli czuję, iż mam zaufanie ze strony klubu i widzę, iż wszyscy wierzą w to, co robię, to praca w każdym klubie potrafi wywoływać we mnie pozytywne odczucia i sprawiać, iż te emocje zaczynają być troszeczkę inne. W takich warunkach na pewno pracuje się łatwiej i przyjemniej. Problem pojawia się wtedy, jeżeli ty chcesz mieć swoją wizję i coś wprowadzać, a ktoś patrzy na to inaczej i nie daje ci pełnej swobody działania. W takiej sytuacji te emocje mogą zaczynać szaleć i nabierać negatywnego wyrazu, ale ja na szczęście nie muszę się z czymś takim zmagać.

Wiemy, iż Toruń i jego okolice to tereny, z których się pan wywodzi. w tej chwili mieszka pan gdzieś indziej, ale dzięki pracy w toruńskim klubie znowu ma pan okazję spędzać sporo czasu w swoich rodzinnych stronach.

Dokładnie tak. Przeważnie staram się być w klubie minimum pięć dni w tygodniu i pilnować tych spraw, za które odpowiadam. zwykle przynajmniej jeden dzień w tygodniu staram się też jednak spędzić z rodziną i trochę od tego żużla odpocząć.

Ma pan jakieś swoje specjalne odskocznie od żużla?

Raczej nie, bo tak naprawdę trudno byłoby znaleźć na coś takiego czas. Jak trafi się jakaś wolniejsza chwila to lubię po prostu spędzić jak najwięcej czasu z rodziną i rekompensować jej w ten sposób tę moją częstą nieobecność w domu. Taki rodzaj odskoczni od żużla w zupełności mi wystarcza. Na pewno mam też ten komfort, iż jak kończę swoją robotę to wyjeżdżam z Torunia i wtedy przez chwilę faktycznie nie ma u mnie tego żużla. Oczywiście jestem pod telefonem i pozostaję w kontakcie z zawodnikami, ale nie ma czegoś takiego, iż ktoś dopada mnie w sklepie i chce rozmawiać o żużlu. Wtedy rzeczywiście mam chwilę dla siebie. Uważam, iż to jest dobre, ponieważ dzięki temu rzeczywiście mogę porządniej odetchnąć, a to jest czasami bardzo potrzebne.

Częste dojazdy do Torunia nie są dla pana uciążliwe?

Uważam, iż do wszystkiego można się przyzwyczaić i chyba przyszedł też taki moment, iż to za bardzo nie przeszkadza. Dzisiaj mamy już na tyle dobre drogi w Polsce, iż jedzie się w dość komfortowych warunkach i nie zajmuje to nie wiadomo jak dużo czasu.

Oczywiste jest, iż do Torunia przyjeżdża pan ze względu na sprawy żużlowe. Zastanawiam się jednak czy znajduje pan przestrzeń, żeby robić tutaj również coś, co nie ma związku ze speedway’em? Miał pan na przykład okazję odświeżyć dawne znajomości, poodwiedzać stare kąty albo poodkrywać jakieś nowe miejsca, czy nie ma na to za bardzo czasu?

Czas może i by się znalazł, natomiast jak spędzę sporą część dnia na stadionie, to potem staram się dać sobie chwilę na odpoczynek. Z tego względu nie ma u mnie za bardzo jakiegoś ganiania po różnych miejscach. Kilka razy zdarzyło się, iż spotkałem jakichś swoich znajomych, więc trochę posiedzieliśmy i pogadaliśmy, ale generalnie wygląda to tak, iż jest praca, potem spanie, potem znowu praca i tak w kółko. Miasto na pewno stwarza spore możliwości, ale mnie mimo wszystko niespecjalnie ciągnie do tego, żeby jakoś bardzo korzystać z jego uroków. Uważam, iż czasami dobrze jest też spędzić trochę czasu w samotności.

Co oprócz rozpoczęcia przygody z żużlem najlepiej wspomina pan ze swojej przeszłości, którą spędził pan w Toruniu i jego okolicach? Jakie momenty najbardziej zagnieździły się w pana głowie?

Myślę, iż mogę wskazać całe swoje dzieciństwo, a szczególnie czas spędzany z kumplami i przyjaciółmi. To były fajne chwile i zawsze wiele się działo. Człowiek teraz na pewno chętnie wraca do tego myślami.

Spoglądając ponownie na aspekty żużlowe, to w tym momencie wygląda to tak, iż po latach wrócił pan do miejsca, gdzie wszystko, co związane z tym sportem, się dla pana zaczęło, tyle iż teraz jest pan tu już w innej roli. Nie da się ukryć, iż pomiędzy opuszczeniem przez pana tego matecznika, a ponownym pojawieniem się w tym miejscu, sporo wydarzyło się w pana żużlowym życiu. Może być pan zadowolony z tego, jak to wszystko się potoczyło i dokąd to pana zaprowadziło czy niekoniecznie?

Kiedy szedłem jako jedenastolatek na żużel to nigdy nie pomyślałbym, iż będę przy tym sporcie przez najbliższe 40 lat. Coś takiego choćby nie przeszło mi przez głowę. Dzisiaj jednak kompletnie tego nie żałuję. Myślę, iż to kawał fajnego czasu, który dał mi wiele niesamowitych przeżyć i mnóstwo wspaniałych znajomości. Widzę w tym praktycznie same plusy. Być może przez to wszystko faktycznie jest trochę za mało czasu dla rodziny i to jest jakimś minusem, ale sam żużel na pewno jest mega ciekawym i bardzo wciągającym sportem.

Żużel okazał się dla pana sposobem na dobre i szczęśliwe życie?

Na pewno jestem człowiekiem, który wiedzie życie z pasją i kocha to, jak ono wygląda. Odkąd tylko pamiętam kieruję się zasadą, żeby wszystko do czego dążę popierać ciężką pracą. Prawda jest jednak taka, iż o ile człowiek idzie do miejsca, gdzie wykonuje swoją pracę, ale robi tam to co lubi, to ta praca staje się przyjemnością. Mogę tylko dziękować Bogu, iż mam możliwość zajmować się czymś, co tak bardzo mi się podoba. Wiadomo, iż każdy musi się czymś zająć i dla mnie na pewno ważne jest to, iż ja mam takie zajęcie, za pomocą którego nie muszę się wkurzać, iż mam gdzieś iść i coś zrobić. Z mojego punktu widzenia to jest fajna robota i oby tak dalej.

Rozmawiał: Karol Śliwiński

Idź do oryginalnego materiału