Zniszczoł skoczył 135 metrów już w pierwszej serii i zajmował dziesiąte miejsce. Widać było, iż stać go na utrzymanie tej pozycji i najlepszy wynik w sezonie. Tymczasem skończyło się najlepszym rezultatem nie tylko samego skoczka, ale i całej polskiej kadry.
REKLAMA
Zobacz wideo Ujawniamy kulisy kadry skoczków. Tak pracuje jej najważniejszy człowiek
Zniszczoł już stał z niepocieszoną miną. Nagle zwrot po skokach dwóch wielkich rywali
Do tej pory takim było dziesiąte miejsce Dawida Kubackiego z Ruki. W dodatku trochę naciągane - bo osiągnięte w jednoseryjnym i loteryjnym konkursie. A od dłuższego czasu zawodnicy trenera Thomasa Thurnbichlera osiągali coraz lepszą formę i zwyczajnie zasługiwali na wywalczone na równi z rywalami miejsce w Top10. I w sobotę w Titisee-Neustadt się udało!
Zniszczoł w drugiej serii dołożył kolejne 135 metrów, ale wylądował nieco przed zieloną linią ustalaną wtedy przez Austriaka Maximiliana Ortnera. W tamtym momencie to oznaczało, iż zajmie co najmniej 11. miejsce. Polak, widząc "dwójkę" przy swoim nazwisku, był jednak wyraźnie niepocieszony. Tego, co wydarzyło się chwilę później raczej byśmy nie przewidzieli.
Za Zniszczołem ostatecznie znalazło się dwóch zawodników najlepszej dziesiątki po pierwszej serii. Najpierw miejsce w Top10 słabszym skokiem zapewnił Austriak Stefan Kraft, a potem swój skok zupełnie zepsuł Halvor Egner Granerud z Norwegii. Obaj opuszczali zeskok z wyraźnym grymasem niezadowolenia na twarzy. A Zniszczoł mógł się cieszyć: skończył zawody na dziewiątej pozycji. Choć rzadko zdarza się, żeby dwaj tak doświadczeni zawodnicy nagle spadli wyraźnie w klasyfikacji, tym razem tak właśnie się stało, a Zniszczoł na tym skorzystał.
Thurnbichler bał się, iż puszczą Zniszczoła. Sedlak zdecydował się go wycofać. "To były zmienne warunki"
Przed skokiem Zniszczoła nieco przestraszony był trener Thomas Thurnbichler. Najpierw długo czekał, czy Polak zostanie puszczony przy pierwszym żółtym świetle i trudnych warunkach. Potem zawodnik został wycofany z belki i dopiero za drugim razem asystent dyrektora Pucharu Świata, Borek Sedlak, zdecydował się zapalić mu zielone światło.
- Szczęśliwie go ściągnęli - mówi z ulgą Thurnbichler. - To były zmienne warunki. Wiało z każdej strony i wartości bardzo gwałtownie się zmieniały. Potem warunki się uspokoiły i zrobiło się łagodniej. Na skoczni w sobotę było trochę gorzej niż dzień wcześniej, już nie tak laboratoryjnie. Potrzeba było zatem trochę szczęścia - dodaje szkoleniowiec.
Dla Zniszczoła dziewiąte miejsce to poprawa najlepszego wyniku tej zimy o trzy pozycje. W poprzedni weekend w Wiśle w drugim, niedzielnym konkursie zajął 12. miejsce. - Teraz trzeba kontynuować ten proces. Robić swoje i dokładać cegiełka po cegiełce, żeby wykonywać kolejne kroki. Tak, żeby się nie zatrzymywać - wskazuje Polak.
- Pierwszy skok był lepszy. Drugi muszę przeanalizować, ale czuję, iż nie wyszedł tak czysty, jak poprzedni. Nie szukaliśmy niczego po piątkowych zawodach. Nie pasował mi na pewno skok kwalifikacyjny, ogółem już wczoraj czułem, iż coś jest nie tak. Wyciągnąłem wnioski, zdecydowałem, co trzeba zrobić i inaczej wystartowałem z belki. Po tym ruszyło super. I była pewność i była swoboda - tłumaczy Zniszczoł.
Thurnbichler ma już nowy cel dla Zniszczoła. Mówi o tym wprost
Teraz najważniejsze będzie utrzymanie takiej dyspozycji w niedzielnych zawodach w Titisee-Neustadt. A kto wie, być może trzeba szukać jeszcze lepszego rezultatu? - Z zawodów na zawody te następne kroki będą się pojawiać. Już czekam na kolejny konkurs. Przybywa mi pewności, a taki wynik w dziesiątce daje większe poczucie własnej wartości, które jest bardzo ważne - uważa Aleksander Zniszczoł.
- Olek pokazał rozwój już w ostatnim okresie, a teraz jest w Top10. Wykonał świetną robotę. Myślę, iż teraz kolejnym krokiem będzie wejście do Top6 - wtóruje mu Thomas Thurnbichler. Szkoleniowiec ogółem może być zadowolony. Poza Zniszczołem wysoko był jeszcze Paweł Wąsek - 15., a punkty zdobyli też 22. Jakub Wolny i 24. Kamil Stoch.
Trzech Polaków regularnie walczy o pozycje w najlepszej "20", a i Kamil Stoch w sobotę pokazał się z całkiem dobrej strony. Listę pozytywów przerywa jedynie brak punktów Dawida Kubackiego (37. miejsce). - Naszych trzech liderów może teraz stworzyć sobie naprawdę dobre warunki do rozwoju. Rosną, to na pewno. przez cały czas jesteśmy na początku sezonu, dopiero nadchodzą najważniejsze momenty zimy. Ci goście to trzy dość nowe twarze tego zespołu i dobrze, iż zaczynają łapać dobry rytm i skakać coraz lepiej. Mam nadzieję, iż załapią to też Dawid Kubacki czy Kamil Stoch. Mogliby do nich dołączyć i wcześniej, czy później zaczęliby pokazywać swoje najlepsze skoki - twierdzi trener Thurnbichler.
Z Austriaka na pewno zeszło nieco napięcia. Oczekiwanie na wynik w Top10 w konkursie z równymi warunkami trochę trwało, a już od co najmniej kilku dni na skoczni dało się zauważyć, iż Polaków na to stać. Thurnbichler powtarzał to, ale nie dostawał dowodu w wynikach. Teraz wreszcie go ma. - Możemy trochę odetchnąć. A chłopakom to tylko pokazuje, iż się da i takie wyniki są możliwe. Mamy w tym momencie dwóch zawodników na poziomie najlepszej dziesiątki, a dobrego dnia może i choćby czołowej szóstki. To chcemy osiągnąć w najbliższych tygodniach - podsumowuje.
Pierwsza szansa na jeszcze lepszy wynik już w niedzielę. O 14:30 zaplanowano kwalifikacje, a o 16:00 drugi konkurs indywidualny w Titisee-Neustadt. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.