Znamy pierwszego finalistę Pucharu Polski! To był nokaut

1 dzień temu
Zdjęcie: screen: TVP Sport


Alex Haditaghi, a więc właściciel Pogoni Szczecin, oferował Puszczy Niepołomice przeniesienie półfinałowego meczu Pucharu Polski do Szczecina, by więcej kibiców mogło obejrzeć to spotkanie. Na to Puszcza się nie zgodziła. Zespół Tomasza Tułacza pragnął sprawić niespodziankę i wyrzucić Pogoń z PP. W głównych rolach w Niepołomicach wystąpili jednak boczni obrońcy Pogoni. Znamy pierwszego finalistę Pucharu Polski!
To była piąta minuta spotkania w Niepołomicach. Adrian Przyborek rozpoczął akcję bramkową Pogoni, mijając "ruletką" jednego z graczy Puszczy. Potem Przyborek zagrał prostopadle w kierunku Kamila Grosickiego. Kapitan Pogoni zagrał piłkę w pole karne. Najpierw Efthymios Koulouris nie trafił czysto w piłkę, a później Michał Perchel został pokonany przez Leonardo Koutrisa. W ten sposób Pogoń objęła prowadzenie w pierwszym półfinale Pucharu Polski.


REKLAMA


Zobacz wideo Pogoń Szczecin na zakręcie? Kosecki: Nie rozumiem strajku piłlkarzy


Czytaj także:


Hiszpanie ogłosili ws. ter Stegena przed meczem Barcelona - Atletico


Jeszcze kilkanaście dni przed meczem było dosyć gorąco między Puszczą a Pogonią. Gdy Alex Haditaghi oficjalnie rozpoczął rządy w Szczecinie, zaoferował Puszczy przeniesienie meczu na Pomorze. Wtedy Pogoń opłaciłaby pobyt i podróż rywala, zapewniła dwa tys. biletów dla kibiców plus oddałaby około mln złotych z udziału w zyskach z dnia meczowego.
Na to Puszcza się nie zgodziła. "Doceniamy troskę o organizację tego wydarzenia. Gramy u siebie. Niepołomice to nasz dom, a w domu mecze się gra, nie oddaje. Wielkość klubu mierzy się sercem, nie pojemnością stadionu. Dla nas wartości i zasady znaczą więcej niż jakakolwiek oferta finansowa" - pisał klub w komunikacie, pod którym podpisał się Jarosław Pieprzyca, prezes niepołomiczan.


Czytaj także:


Fatalne wieści dla Wisły tuż przed Superpucharem Polski. Gorzej być nie mogło


Puszcza nie wykorzystała rzutu karnego. A Pogoń dwa razy ją skarciła
Spotkanie mogło rozpocząć się od niespodzianki, bo w czwartej minucie Mateusz Cholewiak znalazł się w polu karnym Pogoni. Zawodnik Puszczy trafił w słupek, ale sędzia liniowy pokazał spalonego. Mimo straty gola Puszcza nie zamierzała się poddawać. W ósmej minucie Cholewiak uderzył piłkę głową, a piłka odbiła się od ręki Linusa Wahlqvista. Po interwencji VAR sędzia wskazał na rzut karny, do którego podszedł Artur Craciun.


Obrońca Puszczy uderzył w taki sposób, iż piłka była na idealnej wysokości dla Valentina Cojocaru, więc bramkarz Pogoni obronił ten strzał. Piłka po dobitce Craciuna poleciała wysoko nad bramką. W 16. minucie Puszcza znów zagroziła Pogoni. Jeden z piłkarzy gości zablokował ciałem strzał Michalisa Kosidisa, a potem Cojocaru złapał piłkę po strzale Janiego Atanasova.


W 34. minucie znów było groźnie pod polem karnym Pogoni. Cholewiak uderzył piłkę z prawej nogi, a ta odbiła się od poprzeczki. Pogoń od razu ruszyła z kontratakiem, a Cholewiak zobaczył żółtą kartkę za faul od tyłu na Wahlqviście. Z tej sytuacji wyszła druga bramka dla Pogoni. Rafał Kurzawa dośrodkował piłkę w pole karne Puszczy, a tam najlepiej odnalazł się Wahlqvist, który podwyższył prowadzenie Pogoni.


Pogoń wyglądała dużo lepiej w pierwszej połowie, a jedną z najjaśniejszych postaci był Przyborek. Często dochodziło do zmian stronami na skrzydłach między Przyborkiem a Grosickim. Pogoń mogła wygrywać 3:0 jeszcze przed przerwą, ale Koulouris uderzył prosto w Perchela.
Zobacz też: Oto co zrobił Neymar. Od razu mu to wytknęli. "Znów sprawia kłopoty"
Trzeci cios Pogoni. Powrót szczecinian na Stadion Narodowy
Po przerwie Puszcza nie pojawiała się pod polem karnym Pogoni i nie miała sytuacji strzeleckich. W 52. minucie było już 3:0 dla szczecinian. Piłka przeszła przez Grosickiego i Ulvestada, a potem Stępień popełnił błąd przy próbie wybicia, bo nie trafił w piłkę. Z tego skorzystał Koulouris, który znalazł się w polu karnym Puszczy i pokonał bramkarza rywali.


Później do głosu zaczęła dochodzić Puszcza. Gra gospodarzy ożywiła się po wejściu Antoniego Klimka, z czego wychodziły dośrodkowania w pole karne Pogoni. Często musiał się wykazywać Cojocaru, a także było sporo wybitych piłek przez obrońców Pogoni.
Były także strzały ze strony Loncara, Grosickiego czy Kurzawy, natomiast Pogoń nie podwyższyła już prowadzenia i kontrolowała wynik do samego końca. Grosicki kończył mecz jako środkowy napastnik. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Patryk Paryzek miał sytuację na 4:0, ale Serafin wybił piłkę głową po strzale napastnika Pogoni.
Pogoń zagra w finale Pucharu Polski ze zwycięzcą meczu Ruch Chorzów - Legia Warszawa. Spotkanie odbędzie się 2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Idź do oryginalnego materiału