Inauguracja w Landshut dla Mistrza
Zmarzlik zmagania w cyklu SGP zaczyna od mocnego uderzenia. Sezon Grand Prix rozpoczął się 3 maja w niemieckim Landshut, gdzie lider Motoru Lublin natychmiast pokazał, iż celuje w szósty tytuł. Polak zwyciężył w otwierającej rundzie, zdobywając niemal komplet punktów i wysyłając jasny sygnał rywalom.
Swoją znakomitą formę potwierdził Brady Kurtz, który około tydzień wcześniej rozstawiał Zmarzlika po kątach na Stadionie Olimpijskim. Pozytywnie zaskoczył Lebiediew, który pomimo mizernej dyspozycji w lidze, pokazywał klasę w walce o IMŚ. Słabo poradził sobie Kubera, jednak mimo wszystko było to otwarcie, po którym polscy kibice mogli być zadowoleni.
Zmarzlik na jednym kole po trzy punkty„Klątwa Narodowego” trwa w najlepsze
Grand Prix na PGE Narodowym po raz kolejny nie przyniosło upragnionego zwycięstwa Polaka, choć emocji nie brakowało.
Bohaterem wieczoru został Jack Holder, który w finale wytrzymał presję i pokonał swojego rodaka Brady’ego Kurtza oraz świetnie dysponowanego Patryka Dudka. Bartosz Zmarzlik, mimo ogromnych nadziei, odpadł w półfinale i biorąc pod uwagę, iż Warszawa zniknęła z kalendarza SGP, marzenia o zwycięstwie Polaka na Stadionie Narodowym trzeba odłożyć w czasie.
Był to wieczór słodko-gorzki także ze względu na dramatyczny upadek Jasona Doyle’a, który zakończył się poważną kontuzją (złamanie nogi).
Zmarzlik odpowiada w Pradze
Miesiąc zamknęła runda w Pradze (31 maja), która przyniosła szybką rehabilitację Bartosza Zmarzlika.
Polak wygrał turniej w Pradze, który jak się później okazało, miał ogromne znaczenie w walce o tytuł. Pod lupę należy wziąć występ Leona Madsena. Duńczyk wskoczył w miejsce kontuzjowanego Doyle’a i zajął trzecią pozycję. Ten wynik sam w sobie nie jest niczym specjalnym, brak dzikiej karty dla Madsena był nieśmiesznym żartem, a lider zielonogórskiego zespołu występ w Pradze wykorzystał znakomicie.
Co jednak okazało się kluczowe, to bieg półfinałowy nr 1, w którym to Madsen do samego końca ścigał się z Kurtzem. Na ostatnim wirażu Duńczyk zaatakował Australijczyka przy kredzie, wychodząc na prowadzenie. Kurtz w dodatku zaliczył defekt i upadł, otwierając drogę do finału dla Madsena. Kto wie, jakby wyglądała walka o mistrzostwo świata, gdyby Doyle w Pradze wystąpił.
Leon MadsenLigowa dominacja Motoru i przetasowania reszty stawki
Na krajowym podwórku niepodzielnie rządził Orlen Oil Motor Lublin. Drużyna ta przeszła przez majową część rozgrywek PGE Ekstraligi jak burza.
Maj był miesiącem przebudzenia Stelmet Falubazu Zielona Góra. Ekipa z Winnego Grodu po 3 pierwszych rundach sezonu na swoim koncie miała 0 punktów, zajmując ostatnie miejsce w tabeli. Jednak nowy miesiąc okazał się dla nich nowym rozdaniem. Bliskie derby w Gorzowie, zwycięstwo u siebie z PRES Grupą Deweloperską Toruń i wyjazdowy triumf w Częstochowie.
Wyczekane derby
W Metalkas 2. Ekstralidze rozgrzewającym tematem była drużyna AUTONA Unii Tarnów. Unia na inaugurację sezonu u siebie musiała czekać do końca miesiąca, z uwagi na remont toru. O przyznaniu licencji dla tarnowskiego owalu, GKSŻ poinformowała w komunikacie 45 minut przed meczem.
Mało kto spodziewał się tak wyrównanego spotkania. Stal Rzeszów wymęczyła zwycięstwo dopiero w ostatnim wyścigu. Zważając na to, iż tamtego dnia Timo Lahti zdobył jedynie punkt (z powodu kontuzji nie dokończył spotkania), a pod numerem 10 był Sebastian Madej, taki wynik był ogromnym zaskoczeniem. Śmiało można powiedzieć, iż duża zasługa w tym Radosława Kowalskiego, który okazał się jedną z większych niespodzianek sezonu.
Radosław KowalskiKraków pokazuje pazur
Miasto Kraków wróciło na żużlową mapę Polski za sprawą drużyny Speedway Kraków. Po nieudanym początku gdzie zostali rozbici przez Kolejarz Opole i Wybrzeże Gdańsk, maj poszedł im dużo lepiej. Odnieśli dwa zwycięstwa u siebie z Daugavpils oraz Landshut. Jak się później okazało, były to jedyne wygrane, jakie odnieśli w tym sezonie.
Richard Lawson, żużlowiec Speedway KrakówW Ekstralidze rządził Lublin, a trzy majowe rundy Grand Prix nakreśliły wyraźny scenariusz na resztę sezonu, w którym Bartosz Zmarzlik tytuł bronić będzie musiał przed watahą Australijczyków.
















