Złe wieści dla Świątek. Może być jeszcze gorzej. "Sytuacja jest poważna"

2 dni temu
Zdjęcie: screeny z Canal+


- Uważam, iż z tego garnka dalej będzie kipiało. Teraz Iga wejdzie w moment sezonu, w którym będzie miała najwięcej punktów do obrony, będzie miała najwięcej oczekiwań w stosunku do siebie i też wszyscy będą mówili "Paryż, Paryż, ziemia, wracamy, wracamy!". A to znaczy, iż wszyscy jeszcze tę wodę tylko podgrzeją - mówi Maciej Synówka. Trener, który prowadził m.in. Barborę Krejcikovą i Belindę Bencic z troską i z wielką uwagą przygląda się kryzysowi, jaki przechodzą Iga Świątek i jej zespół.
W United Cup finał, w Australian Open półfinał, w Dosze półfinał, w Dubaju ćwierćfinał, w Indian Wells półfinał, w Miami ćwierćfinał. Oto wyniki Igi Świątek w 2025 roku. Czy te rezultaty pokazują, iż wiceliderka światowego rankingu tenisistek przechodzi kryzys?


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


- Przecież Iga nie zapomniała, jak się gra. Zrobiła niesamowite, naprawdę dobre rezultaty w tym roku. Wiem, iż jej wyniki nie są doceniane. Ale naprawdę bez przesady! – mówił niedawno w rozmowie ze Sport.pl Piotr Woźniacki. Ale jednocześnie ojciec i trener byłej numer 1, Caroline Wozniacki, wskazywał problemy, które Świątek i jej sztab muszą rozwiązać. - Za dużo jest w teamie różnych składników chemicznych. W tym pięknym domu u Igi Świątek non stop brakuje powietrza. Czyli po prostu trzeba przewietrzyć – mówił.


Teraz swoimi spostrzeżeniami dzieli się ze Sport.pl Maciej Synówka. To ekspert i trener, który prowadził m.in. Barborę Krejcikovą i Belindę Bencić.
Łukasz Jachimiak: Po meczu Igi Świątek z Alexandrą Ealą wymieniliśmy kilka wiadomości, w których przekonywałeś, iż Filipinka to „megatalent". Przyjmuję, ale nie to mnie teraz interesuje. Chciałbym wiedzieć czy ciebie nie niepokoi to, jak czasami Iga się blokuje, gdy rywalka się jej postawi, czy nie martwi cię jej serwis w takim wydaniu, jak w meczu z Ealą, czy nie martwi cię to, iż Iga czasami nie chce słuchać podpowiedzi swojego sztabu w trudnych momentach?
Maciej Synówka: Nie martwi mnie to wszystko o tyle, iż to nie ja siedzę w boksie Igi, tylko siedzi tam Wim Fissette. I uważam, iż on jest akurat bardzo dobrym człowiekiem, żeby tam siedzieć. Ale jak już Maciej Ryszczuk się odzywa do Igi z tego boksu, to znaczy, iż sytuacja jest naprawdę poważna. Maciej to gość, który jest bardzo spokojny i nigdy, ale to nigdy nie wtrąca się w takie sprawy, nigdy nie wchodzi w coaching w trakcie meczu. A zatem jeżeli on krzyczy do Igi „Posłuchaj chociaż raz", to powstaje pytanie czy wszyscy w teamie świadomie siadają i mówią sobie szczerze: „Kurczę, Iga jest w kryzysie i my wszyscy mamy kryzys komunikacyjny" po czym w miarę spokojnie szukają rozwiązania, czy jednak tam jest tłoczenie.
Tłoczenie?
- Nacisk, ciągłe szukanie, ale takie gorączkowe. Po prostu zastanawiam się, jaka jest tam jakość komunikacji. Wszyscy jesteśmy świetni, gdy wygrywamy, ale pytanie, co się dzieje, gdy przegrywamy, jak wtedy sobie radzimy. Jakich wiadomości dziś nie włączę, to słyszę, iż jest kryzys u Igi Świątek, iż po raz pierwszy od czterech lat nie zdobyła tytułu w pierwszej części roku, iż po raz pierwszy od czterech lat przegrała z zawodniczką spoza pierwszej setki światowego rankingu. To prawda i ludzie pracujący z Igą wiedzą, iż to można nazwać kryzysem. Ale też ci wszyscy ludzie wiedzą, co znaczy być numerem jeden i co zrobić, żeby wygrywać wielkie rzeczy. Zastanawiam się czy o tym teraz pamiętają, czy siadają razem do stołu i robią burzę mózgów, jak postąpić, żeby pójść do przodu.


Masz jakiś pomysł, co powinni albo mogliby zrobić?
- Nie jest tak, iż ja mam jakąś wyjątkową mądrość, jakąś tajemną wiedzę. Ale wszyscy wiemy, iż Iga jest zawodniczką, która bardzo gwałtownie kliknęła i osiągnęła wielkie sukcesy, a z moich obserwacji wynika, iż po jakimś czasie takie zawodniczki gasną czy przygasają. Serena Williams też miała taki moment. Po pierwszych wygranych turniejach wielkoszlemowych potrafiła powiedzieć „Zabiję cię" do pani sędzi liniowej na US Open. choćby ona miała taki moment, iż te wszystkie pracujące u niej tłoki drżały i były przez jakiś czas nie do opanowania. Iga przechodzi teraz przez czas, w którym się przekonuje, jak trudno jest utrzymać najwyższy poziom, na jakim się było. To jest kryzys. A Iga jest perfekcjonistką. Jest też zawodniczką, która jest mechaniczna, zdominowana rutynami i rytuałami. Dlatego też Daria Abramowicz idealnie tam pasowała, bo tam wszystko było przemyślane, łącznie z tym, jak się wypowiadać podczas konferencji prasowych. Nigdy nie zapomnę, jak Daria mi mówiła, iż po wygraniu przez Igę French Open poświęciła bardzo dużo czasu, żeby przeszkolić cały sztab pod względem emocjonalnym i jeżeli chodzi o podejście do mediów. Tam wszystko jest dopracowane do perfekcji. Iga to jest dziewczyna, która od czterech-pięciu lat każdy dzień rozpoczyna jak robot, czyli jest tak, iż powiedzmy o szóstej dzwoni budzik, o 6.03 Iga wypełnia dziesięciopunktowy raport o śnie, bo taki raport istnieje, Maciej Ryszczuk się tym zajmuje.
Wiem, opowiadał o tym kiedyś na Sport.pl.
- Zaraz po raporcie o śnie i samopoczuciu Iga ma pewnie z 10 punktów z zakresu odżywiania i odżywek, które musi odhaczyć, potem pewnie ma jakieś ćwiczenia oddechowe i wizualizacyjne, następnie jakąś rutynę w kwestiach odżywiania i w komunikacji z teamem. Czyli ona zaczyna każdy dzień tak, iż między godziną szóstą a siódmą już wykonuje z 60 różnych punktów z planu dnia! I robi to dzień w dzień, po 14 godzin dziennie. Jest tak schematyczna, iż my sobie choćby tego nie umiemy wyobrazić. Jak ty masz kryzys, to się zastanawiasz, kiedy wziąć urlop albo pójdziesz sobie na badmintona czy inne zajęcia, które lubisz. Dla Igi byłoby najlepiej, gdyby mogła teraz wziąć pół roku wolnego, odetchnąć i znów poczuć głód grania. Ale ona tego nie może zrobić.


Dlaczego nie? Właśnie, iż może! Wiem, iż żal tracić punkty w rankingu i żal tracić pieniądze, ale świat by się nie skończył, gdyby Iga Świątek ogłosiła, iż potrzebuje przerwy i wróci za pół roku. Albo choćby weźmy wersję łagodniejszą – iż wróci na Roland Garros.
- Wiesz co, tu się tobą zgodzę. W teorii to byłby najlepszy ruch. I Iga byłaby niesamowitą osobowością, gdyby to zrobiła. Dałaby niesamowity znak w czasach, kiedy wszystko musi być turbo, mega, najlepsze, biochemicznie zgodne z twoim mózgiem i nie wiem, jak jeszcze opisać to, jak bardzo wszyscy jesteśmy dziś wymaksowani. Zauważ, iż dziś choćby jak ktoś się bierze za uprawianie sportu, to najchętniej od razu idzie na triathlon. To by było fantastyczne, gdyby Iga pokazała, iż czasami trzeba się naprawdę zatrzymać i wziąć porządną przerwę. Tylko iż to moim zdaniem nierealne, bo pewnie taka jest konstrukcja jej umów, iż żaden sponsor, który płaci kilka milionów euro, nie będzie się zgadzał, żeby jego najlepszy produkt znikał na pół roku. No chyba, iż wspólnie partnerzy Igi uznaliby, iż patrząc z perspektywy jeszcze powiedzmy dziesięciu lat jej kariery teraz długa przerwa jest dla niej najlepszym pomysłem. Gdyby Iga na taki długi urlop poszła, to byłaby – jak to się dziś mówi – unicornem. To jest dziewczyna, która ma 23 lata, przechodzi metamorfozę, jest sfrustrowana i nie rozumie, jak sobie z tym poradzić. Przerwa świetnie by jej zrobiła.
Dlaczego powiedziałeś „Daria Abramowicz idealnie tam pasowała", a nie „Daria Abramowicz idealnie tam pasuje"? Jesteś w dużej grupie obserwatorów obawiających się, iż formuła współpracy między psycholożką a zawodniczką przestała się sprawdzać?
- Wiem, jak działa podświadomość, ale w tym przypadku po prostu powiedziałem w czasie przeszłym, bo opowiadałem o rzeczach z przeszłości. Nie jestem w tej grupie, która ocenia czy tam jest dobrze, czy źle. Widziałem naprawdę różne układy, a tu jestem na tyle daleko, iż nie wiem, jak to wygląda. Ale wiem, iż gdyby oni wszyscy nie widzieli się przez pół roku, to za pół roku byliby jeszcze lepsi niż są teraz. W ich zespole nastąpiło zmęczenie materiału, tak?


Najwyraźniej.
- Nie mam pojęcia, jak oni sobie z tym radzą. Ale chyba sobie nie radzą, skoro Iga wybucha na korcie. Rodzice, którzy mają do czynienia z nastolatkiem, wiedzą, iż ten nastolatek generalnie się buntuje, ale najmocniej dostają oni, rodzice. W układzie sportowym najlepsi buntują się w stosunku do swoich teamów. To jest myślenie na zasadzie: „Wy tu jesteście, wy macie pomóc, a to się nie dzieje". No i teraz jest pytanie czy ci ludzie potrafią powiedzieć „Hola, hola!" i pstryknąć w nos światową numer jeden, no teraz numer dwa? Czy mają narzędzia, żeby pstryknąć? Nie mam takiej wiedzy. Ale patrzę na wszystko i różne rzeczy oceniam jako trener. Myślę, iż jeżeli ty i ja byśmy poszli zagrać w tenisa i ty byś mnie w trakcie gry w jakiś sposób obraził, to najprawdopodobniej bezpośrednio po meczu albo przynajmniej godzinę później, czy choćby do końca dnia byś zadzwonił i powiedział „Maciek, sorry, za tamto, pójdźmy na piwo". A nie wiem czy Iga już wypracowała sobie takie umiejętności. Uważam, iż jak w Dubaju schodziła z kortu po przegranym meczu i nie przybiła piątki Wimowi, to powinna tę sprawę załatwić jedną, krótką rozmową z nim i mam nadzieję, iż tak się stało.
Ja miałem taką sytuację z CoCo Vandeweghe, iż w trakcie meczu powiedziała mi „Spierd***j" w odpowiedzi na mój coaching. Potem po meczu zapytałem: „Czy miałaś na myśli to, co powiedziałaś?", ona powiedziała „Tak, powiedziałem to, co myślałam, kazałam ci spierd***ć i najlepiej teraz też spierd***j". A więc tego samego dnia się spakowałem, wyleciałem z turnieju i tak skończyliśmy współpracę. U Igi i osób z nią pracujących coraz mocniej tłoczy i mam nadzieję, iż oni poradzą sobie z tym lepiej.
Świątek nie powiedziała do Fissette’a tak jak twoja była zawodniczka do ciebie, ale przez to niepodanie mu ręki czy przez odburknięcie „I am trying!" na jego podpowiedzi w trakcie meczu z Ealą kibice obawiają się, iż ich kooperacja nie potrwa długo. Tego nie wiemy, ale zgadzamy się, iż na linii Świątek – Fissette nie jest najlepiej, tak?
- Tak.
Idźmy dalej – coraz więcej osób, w tym psychologów pracujących z innymi sportowcami, podkreśla, iż relacja na linii Świątek – Abramowicz raczej nie może dawać owoców, jakie powinna dawać kooperacja psychologa z zawodnikiem, bo one się zaprzyjaźniły czy zakolegowały i ta ich relacja przez to nie jest stricte zawodowa.
- Znam te opinie i dlatego mówię, iż jestem bardzo ciekaw, jak oni wszyscy się ze sobą komunikują. Jakie te relacje są naprawdę. Jakie są relacje między Igą a poszczególnymi osobami ze sztabu, jakie relacje łączą na przykład Darię i Wima, czy Daria ma do niego szacunek i pracują wspólnie, idąc w tym samym kierunku. Wierzę, iż tak jest i iż oni wszyscy są w stanie dobrze się komunikować. Na pewno muszą się mierzyć z tymi wszystkimi trudnymi rzeczami, które się dzieją. A jednocześnie muszą też wiedzieć, iż choćby taki przegrany mecz, jak ten ostatni, po prostu może się zdarzyć. Eala to naprawdę nie jest przypadkowa dziewczyna. Dostała dziką kartę, dlatego iż jest wspierana przez wielkie IMG, w jej boksie siedzi Toni Nadal, czyli Akademia Nadala też ją wspiera, całe Filipiny za nią stoją, czyli Azja ją wspiera, a firmy menedżerskie szukają wejścia na rynki azjatyckie, bo to są miliardy ludzi i tam można świetnie zarobić. Zwróć też uwagę na to, iż Ealę ubiera Nike, a ten gigant nie pracuje z przypadkowymi osobami. Jak popatrzysz na jej aktywność, to zauważysz, iż ta dziewczyna wygrała juniorskiego szlema już w wieku 15 lat, a w wieku 14 lat debiutowała w zawodowych turniejach. Ona ma dziś niecałe 20 lat, ale za nią już tyle grania, iż gdybyśmy patrzyli kategoriami piłkarskimi czy koszykarskimi, to byłaby taką 23-, 25-latką. Z wielkim potencjałem. Bo gra odważnie, ofensywnie i to nie przypadek, iż przed Igą pokonała dwie inne wielkoszlemowe mistrzynie, czyli Ostapenko i Keys.


Wszystko prawda, ale - z całym szacunkiem do Eali - to kto by nie stał po drugiej stronie siatki, nie powinien wygrać aż ośmiu z dziesięciu gemów serwisowych Igi. Prawda jest taka, iż bardziej Świątek przegrała ten mecz niż Eala go wygrała. I trzeba stawiać pytania, dlaczego tak się stało. Twoim zdaniem to tylko mental? Czy może tenisowo Iga się cofa, zamiast się rozwijać? Pytam ciebie, jako trenera, bo ja się nie znam, ale jak widzę serwis Igi, to zastanawiam się, na rzecz czego odjęła z prędkości. Nie widzę tego.
- Nie ma co oceniać Igi na bazie jej najgorszego dnia. To tak, jakby ktoś ocenił twoją jakość dziennikarską na bazie najgorszego artykułu, który wiesz, iż napisałeś mniej starannie, bo miałeś mało czasu, bo ci dzieci płakały, bo byłeś chory, bo miałeś kryzys twórczy.
Rozumiem, o ci chodzi, ale zastanów się czy Iga nie napisała zbyt wielu słabych jak na siebie artykułów w ostatnim czasie. Przyzwyczaiła nas, iż pisze znakomicie, iż to się pięknie czyta, a mam wrażenie, iż od przegranego półfinału igrzysk tak bardzo się blokuje, iż coraz częściej nie jest w stanie pokazać tego, co umie.
- Dobrze, popatrzmy od strony tenisowej. Wiesz jak gwałtownie Iga się przebiła. Od 15. roku życia błyskawicznie przechodziła przez kolejne etapy tenisa i bardzo gwałtownie znalazła się w światowej czołówce. Nie zadowoliła się tym. Po pięciu latach świetnej pracy zwolniła Piotra Sierzputowskiego. Przecież przez te pięć lat od 15. do 20. roku życia sezon w sezon robiła ogromne kroki w rankingu. Ogromne, nie duże! Doszła do pierwszej dziesiątki światowego rankingu, wygrała pierwszego szlema, po raz pierwszy zagrała w WTA Finals. Sierzputowski miał prawo powiedzieć jej "Słuchaj, zobacz w jak dobrym miejscu jesteśmy", a ona powiedziała: „Gościu, ja mam być pierwsza, a nie dziewiąta". Zwolniła go, wzięła innego trenera i pięć miesięcy później była pierwsza. Miała rację. Dominowała. Ale nigdy nie poznała trudności.
Ten jej tenis oparty na fizyczności, na skaczącej piłce, na regularności, na niesamowitej intensywności, sprawiał, iż rywalki czuły się tak, jak kiedyś przeciwnicy Mike’a Tysona, wchodząc z nim do ringu. Andrzej Gołota wyszedł z tego ringu, jak poczuł siłę ciosów Tysona. Nie miał ochoty więcej dostawać. A o tym, iż od Igi nie chcą dostawać otwarcie mówiły takie dziewczyny jak Jessica Pegula, która była trzecia na świecie. Rywalki nie wiedziały, co robić. Iga aż do teraz naprawdę nigdy nie poznała prawdziwych trudności. I choćby nie musiała się uczyć, jak kombinować na korcie. Było tak, iż mówiła sobie „Teraz podrzucę, walnę do środka, a jak piłka wróci, to walnę jeszcze raz i będę miała punkt" i to się jej w 90 procentach przypadków sprawdzało. Świątek nie miała takich trudności w trakcie meczów, jakie często mają inne tenisistki. Dlatego Świątek nie umie reagować. Pod tym względem to jest surowa rybka. Taktycznie też. Przecież ona nie wygrywała dlatego, iż podejmowała świetne decyzje taktyczne, tylko dlatego, iż była bardzo konsekwentna w narzucaniu tej swojej intensywności gry. Teraz, w momencie, kiedy trzeba zacząć trochę przeobrażać swój tenis, tam jest bardzo mało przestrzeni na to, żeby go naprawdę przeobrazić. To będzie bardzo interesujące wyzwanie. Podobnie jak wyzwaniem staną się kontuzje, które kiedyś w końcu niestety przyjdą.
Świetnie opowiadał o tym w dokumencie na Amazonie Roger Federer. Przez całe życie był za tym, żeby raczej odpoczywać niż operować i miał rację, bo kiedy zrobił pierwszy zabieg na kolano, to zaczęły się jego problemy. Ale ten pierwszy zabieg w końcu był nieunikniony. To samo będzie kiedyś dotyczyło Igi. Wtedy zobaczymy, jak ona wróci po poważnej kontuzji. Dziś to jest silna i sprawna dziewczyna, ale kiedyś taka silna i sprawna nie będzie.


Pomówmy o bliższej przyszłości. Korzystając z tego, iż jesteś ekspertem, pytam wprost teraz nie o głowę Igi, tylko o kwestie czysto tenisowe. Jeszcze raz wracam do serwisu, pytam też czy widziałeś na przykład w trakcie dobrego meczu ze Switoliną jakieś elementy, które z powodzeniem wprowadził Fissette? Powiedziałeś, iż on jest dobrym trenerem na ten czas dla Igi, więc uzasadnij.
- Uważam, iż Fissette jest najskuteczniejszym trenerem ostatnich 10, a może choćby 15 lat w całym tourze. Bardzo wiele zawodniczek doprowadził do przeróżnych finałów i z bardzo wieloma wygrywał szlemy. Cenne jest też to, iż z nimi wszystkimi przeżywał również trudne chwile. Uważam, iż wie, jak znaleźć rozwiązania problemów. I doceniam jego spokój. On potrafi się komunikować.
A widzisz w tenisie Igi jakieś zmiany? Uczepiłem się serwisu, ale naprawdę chcę wiedzieć, na rzecz czego Iga odjęła z prędkości. Bo zauważalne jest, iż jak regularnie serwowała po 180 km/h, tak teraz rzadko się do takich wartości zbliża.
- Tak jest, bo pojawiło się więcej serwisu kątowego, rotacyjnego. Generalnie Fissette jest bardziej szczegółowy w analizie techniczno-taktycznej. Tomasz Wiktorowski bardzo uprościł granie Igi. I przede wszystkim zmienił jej nastawienie. Piotr Sierzputowski zawsze podkreślał, żeby Iga grała bezpiecznie. Na logikę to było słuszne, bo miał zawodniczkę, która świetnie się porusza i ma świetny topspin, czyli może się z powodzeniem bronić. Ale było widać, iż w pewnym momencie brakowało tam ofensywnych schematów. Wiktorowski powiedział „Serwuj w punkt i przejmuj inicjatywę. choćby przy drugim serwisie". Uważam, iż teraz Fissette jest dobrym trenerem dla Igi, bo po pierwsze o ile masz taki bałagan, to warto, żeby trener był dobry w komunikację. A po drugie, z krótkich filmików, które widziałem gdzieś na Instagramie, wiem, iż zachęca Igę do mniej naturalnych dla niej rzeczy, jak do wejścia na siatkę. Wim chce rozwijać tenis Igi. Ale też na pewno wie, iż nie wolno przesadzić. Iga nie ma naturalnych tenisowych rąk, żeby wolejować, żeby przechodzić do przodu. Nie ma takiego naturalnego zmysłu, bo to nigdy nie było u niej kształtowane, a nie było, bo ona nigdy tego nie potrzebowała. Chcieć od Igi całkiem innego grania to było trochę tak, jakby nagle zacząć wymagać od Cristiano Ronaldo, żeby miał umiejętności defensywne na poziomie kogoś kto od zawsze gra w obronie.
Pamiętam, iż kiedyś – za kadencji Wiktorowskiego – podobnie odpowiadałeś kibicom narzekającym, iż Iga przestała grać skróty. Stwierdziłeś wtedy, iż Messiego można by próbować uczyć grać na pozycji stopera. Ale od razu pytałeś, po co.
- Zgadza się. Kiedy grasz na dużych prędkościach, to działasz automatycznie. Iga jest tak wytrenowana, działa na takich obrotach na treningach, iż później w meczu robi niemal wszystko automatycznie. I teraz przy tak dużych prędkościach zmiana decyzji o uderzeniu, postanowienie, iż nagle zagram skróta, jest czymś nienaturalnym. Zwłaszcza iż Iga jest mechaniczna, czyli ma swoją pierwszą myśl i jej się trzyma. Może teraz Wim zaczyna jej tłumaczyć „Tutaj masz 17 proc. szans więcej niż tam, tu masz o 4 proc. mniejsze szanse niż gdybyś zdecydowała się zagrać tam", bo to jest trener, który znakomicie analizuje dane. I kto wie czy w ten sposób nie zakłóca instynktu Igi. Ale nie wiem tego. Musiałbym porozmawiać po trzy godziny z Igą i z Wimem, żeby takiej wiedzy nabyć. Moje wrażenie jest takie, iż każda próba wyciągnięcia Igi z jej mechaniczności powoduje u niej dyskomfort. I chyba na razie jej nie służy.
Wyobraź sobie, iż napada cię zbir z nożem. Jak jesteś zwykłym człowiekiem, to może zrobisz jeden unik, ale za drugim razem już dostaniesz cios w brzuch. Iga jest świetnie wyćwiczonym komandosem, bazującym na wypracowanych automatyzmach. Dlatego ona w tej sytuacji łapie atakującą rękę zbira, wykręca ją albo łamie, sprowadza typa do parteru i koniec. A wyobraź sobie, iż ktoś mówi Idze: „Hej, za chwilę będzie ktoś machał nożem, prawdopodobieństwo, iż ci machnie z prawej strony jest większe niż iż zrobi to z lewej". Taki ktoś zdziała tyle, iż opóźni reakcję Igi. Ale jeszcze raz podkreślam, mówimy o Idze w kryzysie. Oceniamy ją teraz, gdy jest w najgorszym momencie. jeżeli ona myślami nie chce wychodzić na kort, jeżeli jest przeciążona i ten garnek aż kipi, to może przy niej stanąć połączenie Nicka Bollettieriego z Patrickiem Mouratoglou i to nic nie pomoże. Uważam, iż bez odpoczynku, bez zmiany perspektywy, bez znalezienia sposobu na odświeżenie, Fissette nic z Igą nie zdziała.


Pewnie będzie tak, iż czasu w to wszystko nie będzie wiele, bo Iga będzie musiała zagrać w Stuttgarcie, w turnieju Porsche, czyli swojego sponsora. jeżeli Świątek tam wystąpi, to myślisz, iż sytuację odmieni fakt, iż pod stopami będzie miała wysypaną mączkę, czy raczej ten garnek będzie dalej kipiał?
- Uważam, iż dalej będzie kipiało. Teraz Iga wejdzie w moment sezonu, w którym będzie miała najwięcej punktów do obrony, będzie miała najwięcej oczekiwań w stosunku do siebie i też wszyscy będą mówili „Paryż, Paryż, ziemia, wracamy, wracamy!". A to znaczy, iż wszyscy jeszcze tę wodę tylko podgrzeją. Niestety, Wim nagle nie powie „Hej, teraz odpuszczamy", bo jako trener nie może tak zrobić, a Daria też nie wejdzie nagle z jakąś nową techniką. Czyli koło się zamyka, niestety.
Idź do oryginalnego materiału