Zapytaliśmy Igę Świątek o kłopoty Sabalenki. Wskazała winnych

2 dni temu
Zdjęcie: REUTERS/Lisi Niesner / REUTERS/Andrew Couldridge


- Szczerze mówiąc, można się było spodziewać, iż pojawią się kontuzje - mówi Iga Świątek, gdy pytamy ją o wycofanie z Wimbledonu dwóch gwiazd z kobiecej stawki. I zwraca ponownie uwagę na ważne decyzje światowych władz tenisowych. Sama przyznaje, iż podczas obecnej edycji londyńskiego turnieju wielkoszlemowego jest w innej sytuacji niż rok temu. - Nie muszę uciekać - zaznacza po awansie do 2. rundy.
Słuchając jednej z wypowiedzi Igi Świątek podczas konferencji prasowej po meczu 1. rundy Wimbledonu, można było odnieść wrażenie, iż miała do czynienia z trenerem reprezentacji Polski Nikolą Grbiciem. Bo co prawda zapytana o wymagające rywalki na wczesnym etapie wielkoszlemowych turniejów nie użyła lubianego przez Serba terminu "wytwarzanie przeciwciał", ale dokładnie to samo miała na myśli. Liderka światowego rankingu tenisistek dobrze jednak wie, iż taka sytuacja ma nie tylko plusy, ale także wiąże się z pewnym dość istotnym niebezpieczeństwem.
REKLAMA


Zobacz wideo Courteney Cox zagrała w tenisa z Igą Świątek


Najpierw Aryna Sabalenka, potem Jekatierina Aleksandrowa, a następnie Wiktoria Azarenka - te trzy znane tenisistki w ogóle nie przystąpiły do rywalizacji w Wimbledonie. Z informacji przekazywanych przez nie same oraz z doniesień prasowych wynika, iż powód był ten sam - kłopoty zdrowotne. Najbardziej znacząca jest nieobecność pierwszej z nich, bo trzecia rakieta świata przy każdym turnieju wielkoszlemowym jest w gronie ścisłych faworytek. Rok temu w Londynie odpadła w półfinale. Teraz próbowała walczyć o występ choćby w meczu otwarcia, ale problemy ze zdrowiem okazały się zbyt duże.
Świątek zwykle powtarza, iż podczas turniejów skupia się głównie na tym, z kim zagra w kolejnym meczu. Ale informacje o wycofaniu Sabalenki i Azarenki oczywiście do niej dotarły.
- Aryna sama powiedziała wcześniej, z tego, co słyszałam, iż ma problemy, więc nie byłam zaskoczona jej rezygnacją. Wiem, iż próbowała tu grać, ale trener ją namówił, by nie pogarszała urazu. O sytuacji Wiktorii Azarenki nie wiedziałam, ale - szczerze mówiąc - można się było spodziewać, iż pojawią się kontuzje. Z roku na rok niektóre turnieje są wydłużane, bardziej intensywne i wymagające - wskazuje Polka, która zwróciła uwagę na często wskazywany przez tenisistki i tenisistów problem.
Sama przed Wimbledonem zrobiła sobie więcej wolnego - jej poprzednim startem był rozgrywany na przełomie maja i czerwca Roland Garros, w którym po raz czwarty triumfowała.


- Właśnie dlatego odpoczywałam. Mam nadzieję, iż to sprawi, iż uniknę kontuzji. Profilaktyka też jest ważna - podkreśla 23-latka.
Przyznała, iż we wtorkowym meczu z Sofią Kenin - wygranym 6:3, 6:4 - czuła się "nieco zardzewiała".
- Kiedy zmieniasz nawierzchnię, to pierwsze kilka meczów nie będzie komfortowych i musisz to zaakceptować. Ale patrząc na to, jak grałam na treningu, to czuję, iż z roku na rok robię progres w grze na trawie i każdego roku proces adaptacji do niej przebiega nieco szybciej. Mogę więc powiedzieć, iż czuję się na niej bardziej komfortowo, ale nie zmienia to faktu, iż będzie ciężko, bo to Wielki Szlem i trzeba być na to gotowym - zaznacza Świątek.
Teraz przetarcia nie ułatwiał fakt, iż trafiła na otwarcie na Kenin, mistrzynię wielkoszlemową. Podczas ostatniego Roland Garros też los jej nie oszczędzał pod tym względem na początkowym etapie rywalizacji. Wtedy trafiła w drugiej rundzie na Naomi Osakę. Jeden z dziennikarzy spytał Polkę, czy taki trudny test na początku ułatwia walkę w tak ważnym turnieju.


- Jako rozstawiona tenisistka często masz na początku "wolny los" w turniejach i jesteś przyzwyczajona, iż masz sytuację pod kontrolą. Nie ma to tym mowy przy takim losowaniu. Musisz być gotowa od razu. W Paryżu nie było łatwiej - w meczu z Naomi niemal nie odpadłam. Było choćby trudniej. Z drugiej strony, kiedy masz stresujące sytuacje i trudne momenty na początku turnieju, to potem np. w półfinale już się tym nie stresujesz, bo jesteś już przyzwyczajona, złapałaś już rytm. Ale najpierw musisz przejść te pierwsze rundy - zastrzega z uśmiechem Polka.
Tenisistka w poprzednich latach nie kryła, iż trudno jej się oswajało z grą na trawie. I dlatego zwykle występ w Wimbledonie był dla niej trudny emocjonalnie. Rok temu dodatkowo w zależności od wyników mogła stracić prowadzenie w rankingu WTA. Teraz jest bardziej zrelaksowana.
- Miałam bardzo dobrą pierwszą część sezonu i przez to wywalczyłam sobie to, iż mogę spokojnie podchodzić do kolejnych turniejów. Jestem zabezpieczona pod względem punktów rankingowych. Nie jest jak rok temu, kiedy musiałam uciekać - wspomina Świątek.
Idź do oryginalnego materiału