Gdyby przed startem tego sezonu ktoś powiedział mi, iż Manchester City na półmetku rozgrywek będzie zajmować 7. miejsce w tabeli kazałbym mu odwiedzić specjalistę.
Ekipa Pepa Guardioli wyglądała jak projekt, w którym po prostu nie ma słabych punktów. Manchester City zdobywał mistrzostwo za mistrzostwem i nikt nie potrafił mu zagrozić.
W tym sezonie ekipa z Etihad Stadium przypomina raczej drużynę sprzed czasów “ery szejków”. The Citizens zaczęli przegrywać mecz za meczem, a ich pozycja w tabeli regularnie spada.
Co jest przyczyną tego stanu rzeczy i czy Pepowi Guardioli uda się uratować jeszcze ten sezon?
Manchester City to Rodri?
Początkiem kryzysu była bez dwóch zdań paskudna kontuzja Rodriego. Zdobywca Złotej Piłki wypadł najpewniej do końca obecnego sezonu i stworzył niewyobrażalną lukę.
Uraz ten pokazał, jak nieodzownym elementem dla Manchesteru City jest Hiszpan. Rodri nie dość, iż zabezpieczał linię obrony, to także dyrygował całą grą pod nieobecność Kevina De Bruyne.
Bez Hiszpana w składzie od razu można było zobaczyć, iż City nie jest już tak dominującą drużyną. Wprawdzie wygrali kilka pierwszych spotkań, ale od meczu z Tottenhamem zaczęła się czarna seria.
Na co musi liczyć Guardiola?
Pierwszą i najprostszą odpowiedzią jest w zasadzie powrót Rodriego. Do tego jednak bardzo długa droga, a i samemu Hiszpanowi zajmie chwilę powrót do formy po tak długiej kontuzji.
Z rzeczy, które jednak może zrobić Guardiola to odczarowanie Erlinga Haalanda. Norweg w ostatnich 6 spotkaniach Premier League zdobył jedynie jednego gola.
Jeśli spojrzymy na statystyki w meczach ze środka, lub dolnej części stawki, to widać, iż Manchester City dalej dominuje spotkania, ale brakuje finalizacji. Bez goli Haalanda nie ma o tym mowy.