Zagrały rywalki Świątek w WTA Finals. 58 minut i koniec

5 godzin temu
Jelena Rybakina pokonała Amandę Anisimową 6:3, 6:1 w drugim meczu grupy WTA Finals, w której występuje także Iga Świątek. Amerykanka zaprezentowała się znacznie poniżej oczekiwań, z czego skorzystała świetnie serwująca reprezentantka Kazachstanu.
Amanda Anisimowa (4. WTA) uchodzi za jedną z faworytek tegorocznego Turnieju Mistrzyń. Amerykanka rozgrywa sezon życia - docierała m.in. do finału Wimbledonu, US Open, a niedawno wygrała turniej WTA 1000 w Pekinie. Jelena Rybakina (6.) z kolei do końca musiała walczyć o przepustkę do WTA Finals i prezentuje się słabiej niż w poprzednich latach.

REKLAMA







Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie



Początek ich sobotniej rywalizacji ułożył się fatalnie dla Anisimowej, która już w pierwszym gemie została przełamana. Grała zbyt niepewnie, co wykorzystała Rybakina i odskoczyła na 2:0. Być może to kwestia tremy, bo dla 24-latki z USA to pierwszy występ w karierze w imprezie kończącej sezon. Nigdy wcześniej nie była tak wysoko w rankingu, by móc występować w zawodach dla ośmiu najlepszych tenisistek świata.
Słaby start Anisimowej
Z kolei Jelena Rybakina prezentowała się w tym spotkaniu bardzo solidnie, świetnie serwowała. Nie musiała rozgrywać zbyt wielu długich akcji, bo zwykle rywalka albo nie była w stanie odebrać jej podania, albo po chwili reprezentantka Kazachstanu popisywała się kończącym uderzeniem. - To jest Rybakina w najlepszym wydaniu - wskazał komentator Canal+ Sport Bartosz Ignacik.
Z minuty na minutę Amanda Anisimowa zaczęła grać lepiej, przede wszystkim serwowała skutecznie, w jej gemach także nie oglądaliśmy długich akcji. Przy stanie 3:4 Amerykanka doczekała się choćby szansy na przełamanie, ale Rybakina obroniła się wtedy w najlepszy możliwy sposób - posyłając kolejnego asa.
Po chwila Anisimowa znów zaczęła się mylić, jakby niewykorzystana szansa wybiła ją z rytmu i ponownie straciła podanie. - To trochę zaskoczenie, iż w ten sposób kończy się gem - zauważyła komentująca Joanna Sakowicz-Kostecka. Wydawało się, iż amerykańska tenisistka rozkręca się, ale na koniec seta zgasła. Chciała uderzać mocno, płasko, w swoim stylu, ale zbyt często piłka lądowała w siatce. W efekcie już po 31 minutach przegrała pierwszego seta 3:6.



Druga partia zaczęła się dla Amandy Anisimowej równie źle. Irytowała się po kolejnych nieudanych uderzeniach czy podwójnych błędach serwisowych. Jelena Rybakina dobrze odczytywała jej zagrania, a sama z kolei serwowała bardzo stabilnie i ograniczała liczbę błędów do minimum. Amerykanka nie potrafiła znaleźć sposobu na dobrze dysponowaną reprezentantkę Kazachstanu. Zwłaszcza, iż jej dyspozycja dnia niczym nie przypominała formy, która w ostatnich miesiącach pozwoliła jej dwukrotnie zajść do wielkoszlemowego finału.
Rybakina gwałtownie odskoczyła na 3:0, a po chwili dorzuciła jeszcze jedno przełamanie. Pod koniec meczu posłała kolejnego asa, a następnie Anisimowa uderzyła z returnu na wiwat i przestrzeliła o kilka metrów. Faworytka z USA ewidentnie rozczarowała swoich kibiców, przegrywając z Rybakiną po 58 minutach. To drugi mecz grupy imienia Sereny Williams w WTA Finals. W pierwszym sobotnim pojedynku Iga Świątek rozbiła Madison Keys 6:1, 6:2, ale zajęło jej to kilka minut dłużej od Kazaszki.
Idź do oryginalnego materiału