Z Wąskiem stało się coś niewytłumaczalnego. Powiedział o tym, co zrobiły media

3 godzin temu
Zdjęcie: Screen Eurosport


- Media walną taki nagłówek, iż któryś wpadnie w oko, gdy się przegląda internet - mówi Paweł Wąsek. Najlepszy polski skoczek opowiada, iż skakał w Zakopanem pod wielką presją. Ale wytrzymał i wyrównał rekord życiowy w Pucharze Świata, zajmując piąte miejsce.
W pierwszej serii 136 metrów, w drugiej – 137 metrów. Równa, wysoka forma Pawła Wąska pozwoliła mu zająć piąte miejsce w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem.


REKLAMA


Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę


- Paweł, masz duży uśmiech, czy tylko zwykły uśmiech? – pyta najlepszego polskiego skoczka jeden z dziennikarzy. - Oczywiście, iż duży uśmiech. Wyrównana życiówka i to na Wielkiej Krokwi, przed tak wspaniałymi kibicami, bardzo cieszy – odpowiada Wąsek.
Oczywiście wszyscy, a Paweł najbardziej, marzyliśmy o jego pierwszym w karierze podium Pucharu Świata. Ale piąte miejsce dotąd Wąsek zajął tylko raz – dwa tygodnie temu w Innsbrucku. A teraz trzeba powiedzieć, iż jednak bliżej do niego mieli rywale z dalszych miejsc (szósty Michael Hayboeck stracił do Polaka 1,8 pkt, siódmy Stefan Kraft – 2,9 pkt) niż on miał do podium. Strata Wąska do trzeciego Jana Hoerla wyniosła 9 pkt. Od drugiego Johanna Andre Forfanga nasz zawodnik miał notę niższą o 9,1 pkt. A zwycięzca, Daniel Tschofenig, pokonał Wąska różnicą 16,4 pkt.
- Kiedy w drugiej serii przesuwałem się w klasyfikacji, to trochę miałem nadzieję na podium, ale jednak za duża była moja strata po pierwszej serii, żeby na nie awansować – mówi Paweł.
Po pierwszej serii był siódmy. Do trzeciego miejsca tracił wtedy 6,6 pkt. W serii finałowej Wąsek miał czwartą notę.


To wszystko są bardzo dobre wyniki, a cieszy, iż nasz skoczek wciąż ma rezerwy. – Marzy mi się podium. Stanięcie na nim przy takiej publiczności byłoby wyjątkowe. Ale jeszcze muszę poprawić odbicie, które nie do końca tu funkcjonowało – mówi szczerze.
Petarda na 145 metrów. „Naprawdę wow!"
Wąska pytamy czy jeżeli wszystko poskłada, to będzie w stanie pokazywać tak znakomite skoki, jak ten Anże Laniska z pierwszej serii. W niej Słoweniec uzyskał aż 145 metrów i na tej imponującej odległości wylądował telemarkiem. Popisowy występ Laniska dał mu notę aż 169,2 pkt i 11,9 pkt przewagi nad drugim w połowie konkursu Forfangiem (w rundzie finałowej Lanisek spisał się znacznie słabiej – wylądował na 130. metrze i spadł na czwarte miejsce).
- Tak, widziałem ten skok, bo Lanisek startował zaraz po mnie. Naprawdę wow! – mówi nam Wąsek. – Czy mnie stać na taki skok? Tego nikt nie wie, musiałbym taki skok oddać – dodaje skromnie. A gdy pytamy czy takim skokiem nie było jego 145 metrów z rozegranych tydzień temu na Wielkiej Krokwi mistrzostw Polski, od razu rozwiewa wątpliwości – Nie, nie!
Wąsek mówi wprost: „Nie wiem, co się wydarzyło"
Niedzielne skoki Wąska na 136 i 137 metrów i tak robią wielkie wrażenie. Zwłaszcza iż tuż przed nimi Paweł zajął dopiero 48. miejsce w serii próbnej. Wtedy stało się coś niewytłumaczalnego – osiągnął tylko 114,5 metra.


- Nie wiem, co się wydarzyło w serii próbnej. Oczywiście zepsułem ten skok, trochę straciłem balans, nie utrzymałem pozycji, odbicie nie było najlepsze. Zdarzają się wypadki przy pracy. Taki skok nie pomógł, były nerwy przed konkursem. A już wcześniej nie było spokoju, były duże emocje, media strasznie pompowały balonik – opowiada Paweł.
Czy to znaczy, iż Wąsek przed zawodami czyta, co o nim piszą dziennikarze? - Czytam, nie czytam, ale media zwykle walną taki nagłówek, iż któryś wpadnie w oko, gdy się przegląda internet. Ciężko się od tego całkiem odciąć – kończy Wąsek.
Idź do oryginalnego materiału