Igą Świątek może żywić do losu sporo żalu. Zanieczyszczone leki zdarzają się niezwykle rzadko. To dlatego za melatoninę, do której w zakładzie produkcyjnym dostały się śladowe ilości trimetazydyny, Polka została zawieszona symbolicznie, na miesiąc. Choć niektóre głosy płynące z zagranicy przychylne Świątek nie są, to jednak wydaje się, iż polscy kibice, ze współczuciem podchodzą do tej sytuacji. Wydaje się, iż tenisistka dużo więcej zrobić nie mogła. No, może poza wpisaniem owej melatoniny na listę leków, które przyjmowała w ostatnim czasie przed kontrolą, o czym zapomniała.
REKLAMA
Zobacz wideo Zamieszanie wokół Igi Świątek. "To zostało bardzo dziwnie zakomunikowane"
Na sen, na katar, na ścięgno
W przeszłości zażyte medykamenty czkawką odbijały się też innym polskim sportowcom. Pływak Paweł Juraszek katar leczył kroplami do nosa. Nie jest to nic niezwykłego, ale po wykonanym teście na zawodach okazało się, iż w jego organizmie o 13 proc. przekroczony był poziom pseudoefedryny. Nie jest jasne, czy Juraszek pryskał sobie sprayem zbyt mocno, czy po prostu jego organizm na substancję zareagował inaczej niż zwykle. Został zwieszony. Odwołanie pływaka zostało ostatecznie rozpatrzone pozytywnie, ale zalecono mu większą ostrożność.
Nieostrożna była także w 2005 roku Justyna Kowalczyk. Nasza biegaczka narciarska została zdyskwalifikowana na dwa lata za obecność w jej organizmie deksametazonu. Okazało się, iż substancja znajdowała się w preparacie, który stosowała na zapalenie ścięgna. Kara została skrócona do pół roku, ale przypadek ten pokazuje, jak ważne jest dokładne sprawdzanie składu leków, choćby tych przepisanych przez lekarza.
Konrad Bukowiecki wpadł kiedyś przez zanieczyszczoną odżywkę. U kulomiota wykryto higenaminę. Bukowiecki twierdził, iż nie wiedział o obecności higenaminy w odżywce, ponieważ nie była ona wymieniona na etykiecie. Na pudełku suplementu znanej firmy, który stosował od pewnego czasu, był za to napis "doping free". Ostatecznie kulomiot uniknął zawieszenia, ale stracił kilka miesięcy rywalizacji i złoty medal mistrzostw świata juniorów, a z producentem suplementu walczył na drodze prawnej.
Suplement diety napsuł też sporo krwi Jakubowi Wawrzyniakowi. W jego organizmie wykryto metyloheksanaminę dodaną do preparatu na odchudzanie. Tej substancji na zakazanej liście WADA wówczas nie było, ale działała ona podobnie co zakazany tuaminoheptan, więc podlegała pod wspomaganie. Substancja była potem nazywana w różny sposób i pojawiła się w różnych produktach. Przez dwa kolejne lata dopingowe wpadki w wyniku tego specyfiku miało około 100 sportowców! Ostateczna kara Wawrzyniaka wyniosła trzy miesiące, ale całe zamieszanie poniekąd kosztowało piłkarza kontrakt z Panathinaikosem i zwolniło jego karierę.
Wołowy clenbuterol, ostrożnie z makowcem
Obok listy sportowców, którzy wpadli na lekach, wyrobach medycznych i suplementach, jest też lista tych, którym nie posłużyła żywność. Stu dziewięciu piłkarzy, u których stwierdzono clenbuterol, podczas MŚ U-17 w 2011 r. w Meksyku na szczęście gwałtownie zostało rozgrzeszonych. FIFA po kontrolach w hotelowych kuchniach wykryła tę substancję spalającą tłuszcz i zwiększającą masę mięśniową w spożywanym przez sportowców mięsie wołowym.
W USA opisano przypadek zawodnika, u którego wykryto zakazany diuretyk po wypiciu wody z kranu. Paolo Guerrero, peruwiański piłkarz, miał pozytywny wynik testu na obecność metabolitu kokainy. Guerrero tłumaczył się, iż pił tradycyjną peruwiańską herbatę. Przed igrzyskami w Rio de Janeiro dwóch polskich sportowców miało pozytywne wyniki testów antydopingowych z powodu... nadmiernego spożycia makowca. Mak zawiera morfinę, a jej śladowe ilości mogą osadzać się na powierzchni nasion, co wystarczy, aby testy antydopingowe wykazały jej obecność. To dlatego, szczególnie w okresie świąt popularne makowce, torty makowe, czy choćby bułki z makiem nie są zalecane sportowcom.
Ostatnio było też głośno o 23 chińskich pływakach. W ich próbkach wykryto trimetazydynę - lek na serce, który wspomaga pracę układu krążenia i poprawia regenerację. Chińska Agencja Antydopingowa (CHINADA) wyjaśniła, iż substancja dostała się do organizmów pływaków z przyczyn niezależnych od nich. Odnaleziono ją w pojemnikach i w kuchni hotelowej, więc podejrzenie padło na zanieczyszczoną żywność.
Jednak lista produktów, które mogą nie tylko skończyć się zawieszeniem sportowca, ale bywają też niebezpieczne dla zdrowia, czasem jest absurdalna. Ostatnio głośno było o MDMA (ecstasy) znajdującej się we francuskim szampanie znanego producenta. O feralnych trzech butelkach trunku informowano w Holandii i Niemczech. Produkt można było kupić nie tylko w internecie, ale też w sklepach i restauracjach. Po jego spożyciu zgłoszono 11 ostrych zatruć i jeden zgon.
Na rynku w Unii Europejskiej jest też coraz więcej produktów spożywczych i suplementów diety zawierających delta-9-THC, lub HHC, czyli ekstrakty z konopi indyjskich. Można kupić nasycone nimi czekolady, chipsy, czy wypieki. Nie wszystkie produkty skonfiskowane z unijnego rynku miały na opakowaniu informację o takim składniku. Sportowiec, który by je spożył, na teście antydopingowym miałby wynik pozytywny, gdyż są to substancje zabronione.
Sportowcy ostrożniejsi. Pytają i dzwonią
Polska Agencja Antydopingowa cieszy się, iż wzrasta poziom wiedzy zawodników, lekarzy oraz trenerów o zabronionych substancjach. Zdecydowanie zwiększa się ich czujność i chęć sprawdzenia, czy zażycie czegoś nie wpędzi ich w kłopoty. Widać to najlepiej po liczbie kontaktów z Antydopingowym Pogotowiem Informacyjnym (API), gdzie anonimowo można zapytać o dany lek, suplement, czy substancję.
W 2022 roku samych telefonicznych kontaktów było 314, rok później już 909. W tym roku do końca października odebrano już ponad 2,1 tys. telefonów. Z roku na rok rosną też zwykle bardziej szczegółowe i skomplikowane zapytania napływające droga mailową. prawdopodobnie w 2025, gdy lista substancji zabronionych zostanie zaktualizowana, zapytań nie będzie mniej.