Kotwica Kołobrzeg nie zdołała utrzymać się w I lidze i spadła o szczebel niżej. Na początku czerwca Komisja Licencyjna PZPN nie przyznała jednak klubowi możliwości na grę w II lidze. Powodem tego były ogromne problemy finansowe. Finalnie zespół nie zobaczymy na żadnym szczeblu, a Kotwica przestanie istnieć, ponieważ w Krajowym Rejestrze Zadłużonych złożono wniosek o upadłość klubu.
REKLAMA
Zobacz wideo "Nie dostał pracy za nazwisko". Syn Czesława Michniewicza poszedł w ślady ojca
Dyrektor sportowy zdradza kulisy problemów Kotwicy
Problemy finansowe klubu są rzeczą dobrze znaną w środowisku. Klub ma choćby kilka milionów długu, co miało wpływ między innymi na brak regularnego wypłacania pensji piłkarzom. Wcześniej były również kłopoty z otrzymaniem licencji na grę w I lidze. O tym, co działo się w klubie, opowiedział były już trener Piotr Tworek, który wprost stwierdził, iż najgorszy był brak środków na wypłatę wynagrodzeń. Wspomniał przy tym o historii Wsiewołoda Sadowskiego, który ze względów wizowych nie mógł odwiedzać rodziny na Białorusi.
- Dodatkowo w Polsce nie zarobił grosza, mimo iż był przekonywany, iż będzie to wszystko wyglądało inaczej. Widać było, jak bardzo za nimi tęskni Ile musiał mieć w sobie sił, żeby mimo kłopotów, znaleźć na boisku uśmiech i pokłady motywacji - powiedział w rozmowie z TVP Sport.
Następnie przytoczył historię innego zawodnika, któremu finansowo musiał pomagać dziadek. - Był jego najwierniejszym kibicem i najważniejszą postacią. Dawał wsparcie. Zawodnik dowiedział się przez telefon, iż jego dziadek zapadł w śpiączkę, jest w ciężkim stanie w szpitalu. To była długa, bardzo trudna rozmowa - opowiadał.
Później wspomniał o piłkarzu, który po wygranym meczu był załamany, ponieważ nie mógł już wytrzymać tej sytuacji. - Piłkarze między sobą pożyczali pieniądze; musieli przełamywać wstyd, opór wyciągnięcia ręki w trudnych chwilach. Takie rzeczy w klubach na żadnym szczeblu nie powinny mieć miejsca - kontynuował Tworek.
Dramat piłkarzy Kotwicy. Zadłużyli się choćby u kucharza
Tworek opowiedział więcej o sytuacji klubu. Zdradził, iż w trakcie rundy wiosennej piłkarze nie ufali zarządowi w kwestii uregulowania wypłat. - Demony wróciły, gdy piłkarze podpisali ugody z zarządem klubu na spłatę zaległości z ubiegłej rundy. Kiedy nie został dotrzymany termin realizacji w lutym, to w głowach zawodników wróciły złe doświadczenia. Tak jak z dużym optymizmem weszliśmy w pierwsze treningi, tak po miesiącu wróciliśmy do punktu wyjścia. Zostaliśmy sami z problemem finansowo-organizacyjnym - stwierdził.
Tworek ujawnił również, iż drużyna musiała płacić sama za drużynowe obiady i w pewnym momencie zadłużyła się u kucharza. - Płaciliśmy z własnych pieniędzy lub pożyczanych. Nie wszyscy piłkarze uregulowali dług u naszego kucharza. Zdarzały się przykre sytuacje, iż Krystian za swoją pracę domagał się pieniędzy, ale nie wszyscy mieli - powiedział. I dodał, iż w trakcie meczów wyjazdowych jadali wcześniej przygotowane posiłki. - Chłopcy pod chmurką, czasami w deszczu i śniegu, jedli z uśmiechem na ustach. Nie czuliśmy żadnego skrępowania. Robiliśmy to, żeby zaoszczędzić pod względem finansowym, bo każda złotówka była dla nas istotna - podsumował.