11 grudnia WRC przedstawiło nowy system punktacji w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Zadebiutuje on w styczniu podczas Rajdu Monte Carlo. Na wstępie trzeba przyznać, iż jest trochę lepiej, bo znikają kompletnie bezsensowne punkty za sobotę. Nie wyeliminowano natomiast najbardziej palącego problemu. Zwycięzca wciąż może opuścić rajd bez największego dorobku punktowego. To absurd, którego nie ma bodaj w żadnej innej dyscyplinie sportu na świecie.
WRC musiało zmienić system punktacji. Na lepsze?
System punktacji w WRC w okresie 2024 od samego początku budził ogromne kontrowersje. Główne wady projektu były trzy. Po pierwsze, kompletnie bezsensowne rozdawanie punktów w sobotę. Po drugie, brak przyznawania jakichkolwiek punktów za zajęte miejsce w klasyfikacji generalnej na koniec rajdu. Wreszcie, po trzecie, skandaliczna możliwość, w której zwycięzca rajdu nie otrzymuje największej liczby punktów. To wszystko było kompletną farsą. Swego czasu więcej w WRC mówiło się o tym, jak zły jest system punktacji, niż o samej rywalizacji. A to poważny problem.
Tym bardziej absurdalnie brzmią słowa o tym, iż nowy system, ten na sezon 2025 „bazuje na sukcesie systemu z sezonu 2024”. Peter Thul z WRC Promoter podkreślił, iż były już system dostarczył niezapomnianych chwil i bardziej zaciętej walki o tytuł. Problem w tym, iż te „niezapomniane chwile” ani „bardziej zacięta walka o tytuł” nie miały niczego wspólnego z systemem punktacji. Wykonywałem w trakcie sezonu taką symulację przynajmniej kilka razy i nawet gdyby obowiązywał poprzedni system, nic wielkiego by się nie zmieniło. Sytuacja Thierry’ego Neuville’a przed Rajdem Japonii byłaby tak samo komfortowa. Zostawmy już ten niewątpliwy „sukces systemu z sezonu 2024”. Szkoda poświęcać na to więcej czasu.
Na czym polegają zmiany?
Nowy system jest lepszy, ponieważ eliminuje dwie z trzech absurdalnych kwestii. Po pierwsze, znikają punkty rozdawane w sobotę. Automatycznie po drugie, wracają punkty oparte o klasyfikację generalną danego rajdu. Tak więc bez względu na to, czy zwycięzca będzie szybszy w piątek, sobotę, czy niedzielę, tak czy inaczej dostanie 25 punktów za wygranie rajdu. Nie ważne, w jakim stylu tego dokona. Ta zmiana mi się podoba. Natomiast nie będę tutaj jakoś szczególnie piał z zachwytu, bo to po prostu powiew normalności. I wyeliminowanie absurdalnej sytuacji z sezonu 2024. W gruncie rzeczy zmiana tego przepisu powinna być czymś oczywistym.
Punkty rozdawane na koniec rajdu otrzymają załogi zajmujące pierwszych 10 miejsc według klucza 25 – 17 – 15 – 12 – 10 – 8 – 6 – 4 – 2 – 1. Jedyne, co zmieniło się tu względem punktacji z 2023 roku, to 17 punktów za 2. miejsce zamiast 18. Nikt przynajmniej nie zarzuci, iż to „powrót do starego”. To jakaś nowość – ktoś wykonał przy tym jakąś pracę. Okej – zostawmy to. Jednego problemu niestety rozwiązać się nie udało. Zwycięzca rajdu wciąż może opuścić rundę bez największego dorobku punktowego. I dopóki taki stan rzeczy będzie trwał, wewnętrznie nie będę potrafił zgodzić się z systemem punktacji w WRC. To po prostu złe i niewłaściwe.
Niedziela musi być ciekawa
Powrócą punkty za niedzielny etap. Tym razem zdobędzie je najszybszych 5 załóg, a nie 7 jak w okresie 2024. Zarówno za niedzielny etap jak i osobno za Power Stage najszybsze załogi zdobędą punkty według klucza 5 – 4 – 3 – 2 – 1. To oznacza, iż maksymalnie w jednym rajdzie będzie można zdobyć 35 punktów. Jednocześnie oznacza to, iż zwycięzca znów może nie wywieźć największej liczby punktów. Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której po sobocie lider ma ogromną przewagę. Oczywistym jest, iż w niedzielę nie będzie ryzykował. Jednocześnie wygra za 25 punktów. Załoga na drugim miejscu pojedzie „o wszystko” w niedzielę. Wygra zarówno etap, jak i Power Stage. I w takim układzie może wywieźć z rajdu 27 punktów.
WRC ma problem z niedzielą. Często bywa tak, iż podczas finałowego dnia rajdu wszystko jest już rozstrzygnięte. Zawodnicy nie chcą ryzykować, aby nie zaprzepaścić dobrego wyniku w całym rajdzie. To oczywiste. Punkty za niedzielę w gruncie rzeczy sprawiają, iż w niedzielę wciąż trwa walka. Ubolewam jednak nad tym, iż wszystko to odbywa się kosztem potencjalnej absurdalnej sytuacji, w której zwycięzca nie zdobywa największej liczby punktów. Okej – potraktujmy to jako fazę przejściową. I tak jest lepiej, niż w tym roku.
Zdjęcie główne: M-Sport