Promotor Rajdowych Mistrzostw Świata (WRC) intensywnie pracuje nad dodaniem nowych lokalizacji do kalendarza. Od lat opracowywany jest wielki powrót do miejsce, gdzie 25 lat temu tylko jeden raz zorganizowano rundę światowego czempionatu. Choć impreza okazała się organizacyjną katastrofą, to wszyscy pragną jej powrotu.
Ostatnio kalendarz WRC nabiera kolorytu, ponieważ widać większą niż kiedyś rotację rajdów. Powrót Polski, debiut Łotwy, a także przyszłoroczna wyprawa na Wyspy Kanaryjskie mogą się podobać. Jednak wciąż jest to omijanie największych rynków samochodowych na świecie. Producenci oczekują wizytacji na największych światowych rynkach. choćby kosztem zwiększenia liczby rund do 14, na co już jest zgoda zespołów.
WRC potrzebuje Rajdu Chin
Bardzo realistycznie wygląda temat wdrożenia Stanów Zjednoczonych, bo w USA odbył się już choćby rajd kandydacki. Jednak zespoły fabryczne oczekują także jednego z najatrakcyjniejszych rynków, jakim są Chiny. Zwłaszcza w obliczu tego, iż głównymi producentami w WRC są azjatyckie marki jak Toyota i Hyundai. Koncern Volkswagena, który jest właścicielem Skody, także ma ogromne wpływu ze sprzedaży w Chinach.
Promotor WRC nie ukrywa, iż walczy o włączenie Chin, choć nie jest to takie proste. „Nie odwiedziliśmy jeszcze Chin, ale jesteśmy w kontakcie z chińską federacją” – zdradził Peter Thul, dyrektor sportowy w WRC Promoter w rozmowie z Rallit.fi. „To projekt średnio-, a choćby długoterminowy, zwłaszcza iż kraj został w pełni ponownie otwarty zaledwie w zeszłym roku” – podkreślił, odnosząc się do wyjątkowo długich lockdownów w Państwie Środka.
Jednak wyprawa w tak dawno nieodwiedzane miejsce nie jest łatwym krokiem. „Musimy dokładnie zaplanować nasze kroki” – przestrzega Peter Thul. „Jesteśmy już z nimi w kontakcie. Zbieramy kilka pomysłów i jak tylko będzie coś bardziej konkretnego. Na pewno tam pojedziemy” – zapewnia.
Złe wspomnienia sprzed 25 lat
Tak pieczołowite dopracowanie tematu tego rajdu nie jest przypadkiem. Ostatni i jedyny raz, gdy WRC wybrało się na Rajd Chin miał miejsce w 1999 r. Imprezę wygrali wówczas Didier Auriol i Denis Giraudet w Toyocie Corolli WRC, celebrując triumf tuż pod Wielkim Murem. Mistrzowie świata zostali wówczas współliderami punktacji sezonu, rozbudzając nadzieje na powtórzenie sukcesu z 1994 r.
Niestety to, co działo się w trakcie samego rajdu spotkało się z falą krytyki. Kulało zabezpieczenie trasy (niektórzy nieświadomie wjeżdżali na trasy oesów), a imprezie nie towarzyszyła atmosfera wyjątkowego, sportowego święta.
O kontynuacji nie mogło być mowy za sprawą utraty głównego sponsora, czyli tytoniowej marki 555. Legendarny partner Subaru wycofał się w zasadzie już po 1998 r. (na kandydackie edycje 1997 i 1998 ściągnięto samego Colina McRae), ale ostatecznie zgodził się wesprzeć jeszcze chiński rajd po uzyskaniu rangi rundy WRC.
Jeden powrót już raz się nie udał.
W 2016 r. Rajd Chin znalazł się w kalendarzu WRC, ale zawody nie doszły do skutku. Na miesiąc przed planowanym terminem imprezę odwołano. Oficjalnym powodem były zniszczone drogi, które tamtego lata zdemolowały liczne powodzie.
Oprócz tego obawiano się drastycznie niskiej frekwencji, ponieważ Rajd Chin umieszczono w kalendarzu między dwiema europejskimi rundami. Dla fabrycznych ekip było to do udźwignięcia, ale dla prywaciarzy był to koszmar logistyczny. Sugerowano też, iż organizatorzy nie mieli zabezpieczonego budżetu.
W kolejnych latach temat Rajdu Chin zniknął z tapety, choć producenci regularnie dopominali się o powrót do tego kraju. Na ten moment wydaje się, iż Chiny nie będą w stanie wejść do WRC wcześniej niż w 2027 r. Do końca dekady powinno być to jednak możliwe.