Włosi najbardziej obawiali się tego meczu. Nagły zwrot akcji

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Jon Nazca


Magda Linette przegrała z Lucią Bronzetti 4:6, 6:7 i Polki znalazły się pod ścianą w półfinale Billie Jean King Cup z Włoszkami. Linette walczyła ambitnie w drugim secie, odrobiła straty, ale w kluczowym momencie znów popełniała błędy z forhendu. Teraz cała nadzieje w Idze Świątek, iż utrzyma reprezentację w walce o finał w Maladze.
W poniedziałek o godzinie 17.00 ruszył w Maladze półfinał Polska - Włochy w Pucharze Davisa. Jako pierwsze wyszły na kort Magda Linette (38. WTA) oraz Lucia Bronzetti (78.). Ten mecz może mieć najważniejsze znaczenie dla całego pojedynku. Dlaczego? Wszystko z powodu układu gier.

REKLAMA







Zobacz wideo Iga Świątek wybrała nowego trenera. "Jestem bardzo podekscytowana"



W drugim spotkaniu singlowym Iga Świątek (2.) zmierzy się z Jasmine Paolini (4.), a na koniec debel Katarzyna Kawa/Magdalena Fręch (tu możliwe są zmiany w składach jeszcze) - Sarra Errani, Jasmine Paolini. Świątek jest faworytką do wygrania singla, a włoski debel to zwycięstwa nad polskim.
Linette miała mieć łatwiej, a było trudniej
W tych okolicznościach Linette i Bronzetti wiedziały, jak ważna będzie każda piłka, każdy gem czy set w ich pojedynku. Nasza tenisistka mogła czuć się trochę bardziej komfortowo, mając świadomość, iż w przypadku niepowodzenia po niej na kort wychodzi Iga Świątek, która jak dotąd nie przegrała w Maladze żadnego spotkania.
Z drugiej strony Linette mogła być zmęczona po piątkowym starciu z Sarą Sorribes Tormo, który trwał prawie cztery godziny. Niepokoiły nas plastry, jakie na ramieniu Polki pojawiły się od początku poniedziałkowego meczu z Włoszką. Niepokoiły nas też nerwy i niedokładności po stronie Linette. To nie był jej najlepszy mecz w ostatnich miesiącach.
Nie wiadomo, czy to kwestia kłopotów zdrowotnych, ale Magda Linette nie weszła dobrze w spotkanie z Lucią Bronzetti. Popełniała sporo błędów, nie funkcjonował odpowiednio jej forhend. Często - zwłaszcza przy returnie - obiegała to zagranie, uderzając bekhendem. Nie zawsze jednak miała czas i miejsce, by stosować taki manewr i stąd kolejne pomyłki.



Z kolei Bronzetti imponowała spokojem i poruszaniem się po korcie. Dochodziła do każdej piłki, bardzo ciężko było Polce skończyć wymiany. Zapamiętamy zwłaszcza jedną z akcji na początku meczu, gdy uderzenie naszej tenisistki powinno dać jej punkt, ale przeciwniczka ostatkiem sił dobiegła i odegrała w imponujący sposób - przelobowała Linette. Polka wyciągnęła się, próbując złapać piłkę rakietą, ale nie sięgnęła do niej. Skacząc widziała, jak piłka przelatuje nad nią i nic nie może zrobić. To była jedna z akcji, która pozwoliła Bronzeti złapać pewność siebie i nakręcić się.


I choćby w momencie, gdy chwilę później Polka odrobiła stratę przełamania, Włoszka nie wyglądała na podłamaną. Zachowała na tyle spokoju, iż bardzo gwałtownie raz jeszcze odebrała serwis naszej tenisistce. Linette kręciła głową po kolejnych błędach, czuła, iż to nie był jej optymalny poziom gry. Drugi raz Bronzetti nie pozwoliła jej dogonić się i wygrała zasłużenie seta 6:4.
W drugim secie zdenerwowanie u Magdy Linette narastało. Popełniała przez cały czas sporo błędów, a Lucia Bronzetti budowała sobie przewagę. Jedno przełamanie, drugie. 4:1. Włoszka czuła się na tyle komfortowo, iż zaczynała choćby przejmować inicjatywę, szukać winnerów. Serwowała, by podwyższyć na 5:1, włoscy kibice szaleli na trybunach. A tu nagle Magda Linette wróciła do meczu. To mógł być moment zwrotny w tym spotkaniu.
Nagły zwrot akcji, ale finał bez happy endu. Świątek i debel uratują drużynę?
Polka zaczęła wreszcie trafiać, także z forhendu. Pierwszy raz zobaczyliśmy dziś u niej pozytywną reakcję - zaciśnięte pięści, euforia po wygranych piłkach. Bronzetti wcale nie chciała jej pomagać, dalej mało psuła. Jednak to Linette zwyczajnie podniosła poziom gry. Z 1:4 wyszła na 5:4.



O losach partii zadecydował tie-break. Mogliśmy wierzyć, iż Magda Linette doprowadzi do trzeciego seta, da sobie szansę na wygranie tego spotkania, była na fali. Niestety w "dogrywce" znów rozregulowała się, ponownie na stronie forhendowej. W efekcie Lucia Bonzetti łatwo wygrała ostatniego gema i pierwszy raz w karierze pokonała naszą tenisistkę.


Niespodzianka? Na pewno Włosi najbardziej obawiali się właśnie tego pojedynku w poniedziałkowym starciu z Polkami .Gdy rozmawialiśmy z włoskimi dziennikarzami tenisowymi mówili Sport.pl: "Naszym problemem jest druga zawodniczka w singlu. Elizabeth Cocciaretto rozczarowała w sobotę. Nie wiemy, czy dojdzie do jej zmiany, ale myślę, iż zasłużyła na drugą szansę, niech potwierdzi swoje możliwości".
Szansę otrzymała jednak trzecia rakieta kraju Lucia Bronzetti i nie zawiodła. W debiucie w finałach Billie Jean King Cup wyprowadziła Włochy na prowadzenie 1:0. Teraz czas na drugi mecz singlowy - Iga Świątek zmierzy się w starciu liderek obu drużyn z Jasmine Paolini. Druga rakieta świata musi wygrać, jeżeli Polka chcą utrzymać się w grze o awans do finału. Przy ewentualnym wyniku 1-1 trzeba będzie sprawić niespodziankę w deblu, bo para Paolini - Errani to złote medalistki igrzysk z Paryża.
Idź do oryginalnego materiału