Wisła przegrywała już 16:22. Nikt nie spodziewał się tego, co się stało potem

2 godzin temu
Wisła Płock zaczęła zmagania w Lidze Mistrzów od dwóch zwycięstw i opromieniona tymi rezultatami pojechała na spotkanie z Magdeburgiem, obrońcą tytułu. Mistrzowie Polski zagrali bez kompleksów, a dzięki zrywowi w końcówce mogli choćby doprowadzić do remisu w ostatniej akcji. Jednak Wisła przegrała 26:27.
Wisła Płock zaczęła fazę grupową Ligi Mistrzów od dwóch zwycięstw (nad Pickiem Szeged oraz RK Zagrzeb). W trzeciej kolejce poprzeczka poszła bardzo mocno w górę, bowiem mistrzowie Polski pojechali na mecz z broniącym tytułu Magdeburgiem (wygrał dwie z trzech ostatnich edycji rozgrywek).


REKLAMA


Zobacz wideo Tomasz Adamek kończy karierę! "Chyba, iż mnie żona z domu wypier***"


Wisła Płock dotrzymywała kroku Magdeburgowi. Przynamniej do pewnego momentu
Od początku meczu poziom był bardzo wyrównany. Momentami prowadzili raz jedni, raz drudzy, ale w żadnym przypadku więcej niż jednym trafieniem. Zmieniło się to dopiero w 24. minucie, gdy niemiecki zespół uzyskał wynik 9:7. A po golu bramkarza Sergeya Hernandeza (rzucał do pustej bramki) choćby 10:7.


Przed końcem pierwsze połowy płocczanie jeszcze pogorszyli swoją sytuację. Przy rezultacie 10:13 odgwizdano im grę pasywną, a wicemistrzowie Niemiec ruszyli z kontrą. Skutecznie zakończył ją Daniel Petterson, powiększając różnicę do czterech trafień.
Początek drugiej połowy nie zwiastował przełomu na korzyść polskiego klubu - Magdeburg zyskał pięcio-, a potem choćby sześciobramkową przewagę (20:14) i w następnych minutach grał z dużym komfortem, trzymając dystans nad Wisłą. Na 15 minut przed końcem prowadzili 22:16, a później zaczęło się robić bardzo ciekawie.
Sprawdź również: Nie żyje Oskar Frątczak. Reprezentant Polski miał 22 lata


Wisła Płock długo goniła Magdeburg. Miała piłkę na remis, bramkarz dokonał cudu
Płocczanie byli w stanie utrzymywać tempo narzucone przez Niemców, ale gra "bramka za bramkę" nie pozwalała odrabiać strat. W końcu ich ataki zaczęły przynosić jeszcze lepszy efekt - w 55. minucie mistrzowie Polski zdobyli trzeciego gole z rzędu, doprowadzając do stanu 23:25. A później choćby zmniejszyła stratę do jednej bramki, co dało ekscytującą końcówkę.


W ostatniej minucie Wisła świetnie wybroniła akcję rywali i przy stanie 26:27 miała kilkadziesiąt sekund na rozegranie akcji na wagę remisu. Trener Xavi Sabate wziął czas, aby zaplanować ostatni atak. Jaki był efekt? Rzut Siergieja Kosorotowa oraz dobitkę ze skrzydła Lovro Mihicia obronił Hernandez, który tuż po końcowej syrenie utonął w objęciach kolegów.
Po tym spotkaniu Wisła Płock ma 4 punkty i zajmuje czwarte miejsce w grupie B (Magdeburg prowadzi z kompletem trzech zwycięstw). W czwartej kolejce Ligi Mistrzów Wisła Płock zagra z Eurofarmem Pelister, ten mecz zaplanowano na 8 października.
Idź do oryginalnego materiału