Wielkie zmiany dla polskich siatkarzy. Grbić i Świderski zacierają ręce

1 rok temu
Zdjęcie: Screen z AP


- To duża ulga - mówi prezes PZPS Sebastian Świderski o decyzji o zmniejszeniu liczby klubów w PlusLidze. Ta reforma i planowane zmiany w światowym kalendarzu mają zapewnić występującym w topowych zespołach ekstraklasy reprezentantom Polski więcej odpoczynku. W ostatnim sezonie kadrowym zagrali 31 meczów o stawkę, od 2025 roku ma być ich dużo mniej.
Zmniejszenie PlusLigi i nadchodzące zmiany w światowym kalendarzu mają sprawić, iż skończy się maraton, którego uczestnikami byli ostatnio czołowi reprezentanci Polski. Powody do zadowolenia mają dzięki temu trener Nikola Grbić, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Sebastian Świderski i szefowie czołowych klubów. Zmniejszenie liczby drużyn w ekstraklasie od sezonu 2025/26 będzie zaś źródłem większego niepokoju wśród zespołów z dolnej części tabeli. - Rzeczywiście już na początku sezonu będzie nerwowo, ale co roku jest - zaznacza Świderski.

REKLAMA







Zobacz wideo
Prezes Jastrzębskiego Węgla skomentował decyzję o zmniejszeniu PlusLigi: Rozumiem, iż zespoły z dołu tabeli mają z tym problem



Prezes PZPS dziękuje klubom i oddycha z ulgą. "Każdy ma swoje problemy"
Dyskusja wokół zmniejszenia do 14 drużyn składu PlusLigi toczyła się już od dłuższego czasu. Jej finałem było wtorkowe głosowanie prezesów 16 klubów, które przesądziło o redukcji. W głosowaniu było 8:7, jeden z głosujących się wstrzymał. Szczęście jednych działaczy mieszało się z zawodem drugich, za podjęcie decyzji o reformie podziękował obecny na obradach Świderski.
- Oczywiście z naszej - PZPS-u - perspektywy to duża ulga. Daje to nam możliwość wygenerowania więcej wolnego czasu dla kadrowiczów. Chodzi tu o zawodników, którzy spędzają najwięcej czasu poza domem, przede wszystkim w podróży. Zmniejszenie stawki pozwoli nie tylko "rozciągnąć" ligowy kalendarz, ale także oznacza dwa wyjazdy mniej z klubem - wskazuje wicemistrz świata z 2006 roku.
Dla zespołów, które rywalizują tylko w PlusLidze, różnica czterech kolejek może nie być bardzo znacząca. Docenią ją zaś kluby, które występują także w europejskich pucharach. Na największe obciążenia narażeni w ostatnim czasie byli kadrowicze z Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębskiego Węgla, którzy w poprzednim sezonie wystąpili w meczu o Superpuchar Polski, a w PlusLidze, Pucharze Polski i Lidze Mistrzów dotarli do finału. Wiązało się to z częstym graniem co trzy dni.
Potem zaś zaliczyli wymarzony, ale i męczący sezon kadrowy, który przyniósł triumf w Lidze Narodów, mistrzostwach Europy i turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. Grbić starał się rotować składem, ale podczas kwalifikacji olimpijskich większość z siatkarzy była już wyczerpana. Dwa tygodnie po powrocie z Chin rozpoczęli zaś kolejne zmagania ligowe, podczas których zaliczyli już mecz o Superpuchar Polski, a teraz znów łączą występy w ekstraklasie i LM.



Wobec tego decyzja o zmniejszeniu PlusLigi jest ukłonem nie tylko w stronę topowych klubów, ale także drużyny narodowej. Oznacza ona jednak złe wieści dla ekip potencjalnie słabszych. W przyszłym sezonie bowiem aż trzy zespoły zaliczą spadek. Czy to oznacza wielkie nerwy już od pierwszej kolejki?
- Jeszcze zobaczymy, jaki system spadku zatwierdzą prezesi, ale na pewno będzie nerwowo od samego początku. Ale co roku jest. Bo jedni mają trudniejszy kalendarz, inni - korzystniejszy. Niektórzy zaczynają od czterech-pięciu porażek i muszą potem się wygrzebywać, inni zaś najpierw są na górze, a potem nagle przegrywają. Każdy ma swoje problemy. Jedni ze zdrowiem, drudzy z formą - analizuje prezes PZPS.


Koniec z 31 meczami o stawkę. Mistrzostwa świata i kontynentu nie tylko o splendor i chwałę
Wiadomość o zmniejszeniu stawki w ekstraklasie to niejedyne dobre wieści, które w ostatnim czasie dostał Świderski. Kilka tygodni temu wziął udział w spotkaniu, na które władze Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) zaprosiły do Lozanny przedstawicieli kilku czołowych krajowych federacji i topowych lig. Przedstawiono i dyskutowano tam o planowanych zmianach w światowym kalendarzu na lata 2025-28 (głosowanie odbędzie się w grudniu). Zgodnie z nimi sezon ligowy musi się zamknąć w 30 tygodniach, w wyznaczonych ramach czasowych - od 15 października do 15 maja. Dotyczy to zarówno rozgrywek kobiecych, jak i męskich.
- Da to trenerom reprezentacyjnym więcej czasu, więcej możliwości, by przygotować zawodniczki i zawodników do najważniejszych imprez. Miejmy nadzieję, iż nasz wysoki poziom zostanie utrzymany - podkreśla Świderski.



Polskie siatkarki minionego lata również bowiem miały ostatnio co świętować - zajęły historyczne trzecie miejsce w LN, a na koniec sezonu wywalczyły upragnioną przepustkę na igrzyska w Paryżu. W międzyczasie odpadły w ćwierćfinale mistrzostw Europy - przegrały z Turczynkami, późniejszymi złotymi medalistkami.
Jak dodaje szef PZPS, na planowanych zmianach w kalendarzu FIVB skorzystają też kluby, bo kadrowiczki i kadrowicze mają mieć więcej czasu w odpoczynek nie tylko po zakończeniu ligowych zmagań, ale także przed ich rozpoczęciem.
- Po imprezie głównej w barwach reprezentacji mają mieć jeszcze około trzech tygodni na powrót do klubu i przygotowania do nowego sezonu - wskazuje.
Więcej odpoczynku zawodnikom ma też zapewnić fakt, iż według nowych przepisów w okresie kadrowym drużyna maksymalnie będzie mogła rozegrać 22 mecze o stawkę. Dla porównania - ostatniego lata ekipa Grbicia zanotowała ich 31.



- Głównym problemem nie jest to, czy to będą 22 spotkania, czy będzie ich 31. Bardziej chodzi o to, iż jak mamy np. taką imprezę jak kwalifikacje olimpijskie, gdzie gra się niemal cały czas codziennie, to zmęczenie zaczyna się bardzo nawarstwiać. Fizyczne, ale i mentalnie - podkreśla Świderski.
Już podczas letnich obrad władz FIVB dyskutowano zaś o nowym systemie kwalifikacji do igrzysk w Los Angeles 2028. Wstępnie zapowiedziano odejście od turniejów kwalifikacyjnych, a przepustkę dawać będą kontynentalne imprezy mistrzowskie (triumfatorzy), mistrzostwa świata 2027 (trzy czołowe drużyny, które nie będą miały awansu na podstawie kontynentalnych imprez) oraz światowy ranking.
- I tak kosztuje mnóstwo energii, by wygrać mistrzostwa Europy. Ostatnio - w kontekście igrzysk - nic to nie dawało. Tak samo było z mistrzostwami świata. Teraz będzie się grało w nich nie tylko o splendor i chwałę, ale także o kwalifikację olimpijską. Oszczędzenie takiego mentalnego zmęczenia będzie bardzo dobre - ocenia Świderski.


Mistrzostwa świata bez kombinowania i kalkulacji. Zdroworozsądkowa decyzja
Prezes PZPS chwali także planowaną zmianę formatu mistrzostw świata, który ma przypominać ten stosowany w piłkarskim mundialu - drużyny będą podzielone na osiem czterozespołowych grup, a następnie od razu odbędzie faza pucharowa. W ostatnich latach w siatkówce - gdy w stawce były 24 drużyny - po pierwszej fazie grupowej była kolejna, a dopiero potem przechodzono do rywalizacji w formie pucharowej.



- Ten nowy system jest bardzo dobrym rozwiązaniem, które nie daje możliwości kombinowania, by odpuszczać jakieś mecze. A takie coś widzieliśmy ostatnimi czasy. Tutaj trzeba wyjść z grupy i nie ma potem możliwości na potknięcie. Mistrzami świata powinny być drużyny, które nie kalkulują, które zawsze grają o najwyższą stawkę i wydaje mi się, iż ten system to gwarantuje - argumentuje prezes PZPS.
Ale przyznaje, iż wersja z dwoma fazami grupowymi miała też swoje zalety, zwłaszcza z perspektywy organizatora turnieju.
- Chciałoby się, żeby gospodarze grali jak najwięcej i by w danym kraju jak najwięcej można było pokazywać siatkówki na najwyższym poziomie. Ale trudno było tu o złoty środek, a dobrem nadrzędnym było też zdrowie zawodników - wskazuje Świderski.
Polska w ubiegłym roku była współgospodarzem MŚ kobiet i mężczyzn. Dziewięć lat temu samodzielnie zorganizowała czempionatu globu panów i ponownie zrobi to w 2027 roku.



Zdaniem prezesa PZPS dużą zaletą reformy systemu MŚ będzie obowiązywanie jej zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. W ostatnich latach bowiem zdarzało się, iż w danym sezonie brakowało ujednolicenia pod tym względem. Zmiany chwali też prezes Polskiej Ligi Siatkówki Artur Popko.
- FIVB wreszcie porządkuje sprawę kalendarza. Bardzo się z tego cieszymy, bo chyba 15 lat trzeba było na to czekać. Choć my mieliśmy inny pomysł na niego. Proponowaliśmy np. podział sezonu reprezentacyjnego na dwie części - opowiada Sport.pl działacz.
Przed wtorkowym głosowaniem rekomendował on szefom klubów zmniejszenie PlusLigi, choć wcześniej nieraz podkreślał zalety 16-zespołowej opcji. I wciąż je dostrzega.
- Musieliśmy się jednak dostosować do nowego światowego kalendarza. To była decyzja zdroworozsądkowa - podkreśla.
Idź do oryginalnego materiału