Nieudany debiut nowego selekcjonera. Izrael lepszy w Rumunii

3 godzin temu

Reprezentacja Polski mężczyzn w swoim pierwszym meczu pod wodzą selekcjonera Joty Gonzaleza przegrała w rumuńskiej Konstancy z Izraelem (31:33) w ramach 5. kolejki eliminacji Mistrzostw Europy 2026. Czwartkowy wynik oznacza, iż losy awansu do Mistrzostw Europy rozstrzygną się podczas ostatniej niedzielnej serii kwalifikacyjnych gier.

Izrael – Polska 33:31 (18:18)

Polska: Jastrzębski, Skrzyniarz – Przytuła 4, Daszek, Jędraszczyk 4, Olejniczak 2, Pietrasik 1, Widomski 4, Beckman, Jarosiewicz, Gębala 2, Paterek, Dawydzik 1, Kaczor 2, Czapliński 10, Michałowicz 1.

Izrael: Tepper, Sahmir – Sarfati 3, Motola, Nizri 5, Levi 1, Mosindi 2, Bodenheimer, Segal 4, Turkenitz 8, Peso, Maman 1, Suissa, Lumbroso 9, Cohen, Sosna.

Dokładna data oraz miejsce rozegrania spotkania Izrael – Polska długo pozostawały pod znakiem zapytania. Z racji na sytuację geopolityczną panującą w tej chwili na terenie Izraela, rozegranie spotkania na izraelskiej ziemi okazało się niemożliwe. Ostatecznie ustalono, iż spotkanie odbędzie się w czwartek 8 maja w Simona Amanar Sports Hall w rumuńskiej Konstancy. Co ciekawe, tego samego dnia w tym samym miejscu reprezentacja Rumunii zmierzy się także z Portugalią. Ten mecz zaplanowano z kolei na godz. 18.00.

W przypadku korzystnych wyników (zwycięstwa Polski nad Izraelem oraz porażki Rumunii z Portugalią), Biało-Czerwoni mieli szansę, aby już w czwartek świętować dwunasty w historii awans na mistrzostwa Europy mężczyzn, których kolejna edycja odbędzie się w styczniu 2026 roku na terenie Danii, Szwecji i Norwegii.

Czwartkowe spotkanie było dla nas wyjątkowe z jeszcze kilku względów. Na ławce trenerskiej Biało-Czerwonych debiutował selekcjoner Jota Gonzalez wraz ze swoimi asystentami Julenem Aguinagalde oraz Zygmuntem Kamysem, a do kadry po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzjami lub wyborami byłych selekcjonerów powracało wielu ważnych zawodników. Wśród nich byli Michał Daszek, Jakub Skrzyniarz, Dawid Dawydzik, Piotr Jarosiewicz czy Melwin Beckman.

Selekcjoner Jota Gonzalez zabrał ze sobą do Rumunii 16 zawodników. W porównaniu do pełnej osiemnastki, która od niedzieli 4 maja trenowała w Pruszkowie, poza składem meczowym pozostali Kacper Ligarzewski i Patryk Wasiak.

Od pierwszej minuty na parkiecie mogliśmy oglądać natomiast Marcela Jastrzębskiego w bramce, a w ataku Filipa Michałowicza, Piotra Jędraszczyka, Michała Olejniczaka, Andrzeja Widomskiego, Mikołaja Czaplińskiego i Macieja Gębala.

Spotkanie w Izraelu rozpoczęło się od bramki gospodarzy, jednak błyskawicznie odpowiedział Mikołaj Czapliński, skutecznie egzekwując rzut karny. Mimo wszystko, początkowe minuty należały do drużyny Izraela, która gwałtownie wypracowała sobie prowadzenie 3:1. Polacy odzyskali rytm dopiero w 8. minucie, kiedy Maciej Gębala doprowadził do remisu 5:5. Chwilę później Filip Michałowicz zdobył bramkę na 7:6 i Biało-Czerwoni po raz pierwszy wyszli na prowadzenie.

Na początku meczu wyróżniali się szczególnie Andrzej Widomski i Mikołaj Czapliński, którzy skutecznie napędzali polski atak. Z czasem selekcjoner Jota Gonzalez zdecydował się na rotacje w składzie – na parkiecie zameldowali się m.in. debiutujący w seniorskiej reprezentacji Sebastian Kaczor, który od razu zdobył swoją pierwszą bramkę, oraz Paweł Paterek.

Gra przez większą część pierwszej połowy była bardzo wyrównana – zespoły regularnie zmieniały się na prowadzeniu, a na tablicy wyników najczęściej widniał remis.

Około 25. minuty Polacy zanotowali lepszy okres. Świetną zmianę w bramce dał Jakub Skrzyniarz, a pod wodzą Piotra Jędraszczyka polski atak prezentował się bardzo skutecznie. Efektem była znakomita seria czterech bramek naszej drużyny z rzędu i prowadzenie 18:15. Niestety, końcówka pierwszej połowy znów należała do gospodarzy, którzy gwałtownie odrobili straty i na przerwę drużyny schodziły przy remisie 18:18. Spośród obozu rywali najwięcej problemów sprawiał nam skuteczny Ram Turkenitz.

Po powrocie do gry trwała wyrównana wymiana gol za gol, ale dało się odczuć, iż atmosfera na parkiecie staje się coraz bardziej napięta. Zdecydowanie szybciej do optymalnej formy powrócili jednak gospodarze, którzy od stanu 20:20 zdybyli trzy trafienia z rzędu. Z każdą minutą rozkręcał się bardzo aktywny Yoav Lumbroso, a na domiar złego w 41. minucie czerwoną kartkę za faul obejrzał Dawid Dawydzik. Czwartkowy mecz przyzwyczaił jednak, iż drużyny grają falami, więc jeszcze przed upływem trzeciego kwadransa Polacy wyrównali na 25:25. Wciąż bardzo mocnym punktem w naszym zespole był Jakub Skrzyniarz.

W decydującą fazę meczu z niewielką przewagą wchodzili gospodarze, którzy w 50. minucie prowadzili 29:27, a w 55. minucie – 30:28. Piękne bramki zdobywał Lumbroso, a zmorą naszej drużyny była nieskuteczność. Był to główny powód, za pomocą którego gospodarze utrzymali swoją zaliczkę już do ostatniego gwizdka i ostatecznie zwyciężyli 33:31.

Taki wynik oznacza, iż losy awansu do Mistrzostw Europy 2026 rozstrzygną się podczas ostatniej niedzielnej serii kwalifikacyjnych gier. W tym momencie wszystkie drużyny mają szanse na zajęcie miejsca premiowanego awansem.

Na zakończenie eliminacyjnych zmagań Biało-Czerwoni zmierzą się przed własną publicznością z Rumunią. Mecz odbędzie się w Arenie Gorzów w Gorzowie Wielkopolskim w niedzielę 11 maja o godz. 18.00. Bilety na to widowisko są już możliwe do kupienia za pośrednictwem strony abilet.pl (TUTAJ).

Idź do oryginalnego materiału