Wielkie emocje w meczu Wisły Płock w Lidze Mistrzów. To były ostatnie sekundy

2 godzin temu
Zdjęcie: screen TV


Wisła Płock bardzo nieudanie rozpoczęła zmagania w Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych. Wyjazdowe spotkanie z Fuechse Berlin zapowiadało się jako bardzo wymagające i trudno było liczyć na przełamanie mistrzów Polski. Ci przeciwstawili się faworytowi i do ostatniej akcji mieli nadzieję na uzyskanie korzystnego rezultatu. O końcowym wyniku zadecydował rzut oddany na siedem sekund przed końcem spotkania.
Wisła Płock rozpoczęła rywalizację w Lidze Mistrzów od trzech porażek (ze Sportingiem, Dinamem Bukareszt i PSG). Wyjazd do Berlina na mecz z Fuechse, wicemistrzami Niemiec, nie zapowiadał się na dobrą okazję na przełamanie. Choć oczywiście polski zespół nie miał zamiaru odpuszczać.

REKLAMA







Zobacz wideo Szeremeta z kolejnymi nagrodami. "Nie będę musiała się bać, co będzie za ileś lat"



Wisła Płock postawiła się Fuechse Berlin. Do przerwy było obiecująco.
Płocczanie gwałtownie wyszli na prowadzenie 2:0 i jak się później okazało, była to największa różnica bramek w pierwszej połowie. W dalszej części goście byli raczej w pozycji goniących wynik i ani na moment nie pozwolili przeciwnikom odskoczyć na więcej niż jednego gola. A pierwszą połowę zakończyli nastrajającym optymizmem rezultatem 12:12. Ozdobą tej części gry był atomowy rzut Mitjy Janca.



Druga połowa rozpoczęła się dokładnie, jak pierwsza, czyli od dwubramkowego prowadzenia Wisły. Tym razem udało jej się utrzymać nieco dłużej, co nie znaczy, iż długo. W końcu na tablicę wyników wrócił remis, m.in. za sprawą skutecznie egzekwowanych karnych przez Tobiasa Reichmanna, byłego gracza Industrii Kielce.


Koszmar Orlen Wisły Płock. Kolejne potknięcie w Lidze Mistrzów
Natomiast w bramce berlińczyków dobrze spisywał się Dejan Milosavljev. Przy stanie 17:17 dokonał on małego cudu, gdy najpierw obronił rzut karny, a po chwili dobitkę Przemysława Krajewskiego. To napędziło rywali, którzy po raz pierwszy wyszli na dwubramkowe prowadzenie. A po chwili skorzystali na fatalnym w skutkach błędzie Dawida Dawydzika, ukaranego czerwoną kartką za uderzenie rywala w twarz. A za moment do pustej bramki trafił Fabian Wiede i Fuechse miało trzybramkowe prowadzenie, najwyższe w całym spotkaniu (po obu stronach).
Wicemistrzowie Niemiec nie mieli zamiaru wypuścić z rąk korzystnego rezultatu, a na parkiecie ciągle brylowali Reichmann, Mathias Gidsel czy Mijajlo Marsenić. Mimo to na niespełna trzy minuty przed końcem Janc zmniejszył stratę Wisły do jednego gola.



Po chwili Mirko Alilović obronił rzut karny, a kolejną skuteczną akcję przeprowadził Janc i niespodziewanie zrobił się remis. Po skutecznej akcji Gidsela płocczanie mieli piłkę oraz niecałą minutę na przeprowadzenie bardzo ważnej akcji. W niej Gergo Fazekas był faulowany, a rzut karny wykorzystał Tim Cokan. Fuechse miało piłkę i zdołało przeprowadzić skuteczną akcję - na siedem sekund przed końcem ze skrzydła trafił Jerry Tollbring, a Wisła roztrwoniła ostatnie sekundy, popełniając błąd przy wznowieniu gry. I przegrała czwarty raz z rzędu w LM.
Faza grupowa Ligi Mistrzów EHF: Fuechse Berlin - Orlen Wisła Płock 25:24 (12:12)
W piątej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych Wisła Płock zagra z Eurofarmem Pelister (17 października). Wcześniej czeka ją ligowa "Święta Wojna" z Industrią Kielce" (13 października).
Idź do oryginalnego materiału