Wielki "wałek" w walce Polaka! "Powinienem być teraz mistrzem świata"

4 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Adam Juszczak / Agencja Wyborcza.pl


- Nie mogłem uwierzyć, iż ten koszmar dzieje się naprawdę, bo moja przewaga była wyraźna, więc wydawało mi się, iż choćby najbardziej nieprzychylni sędziowie nie mogą "przekręcić" takiej walki - tak porażkę z Arturem Grigorianem wspominał Maciej Zegan, który porozmawiał z "Przeglądem Sportowym Historia".
Maciej Zegan to były mistrz świata federacji WBF w wadze lekkiej. Polak zdobył wakujący pas w kwietniu 2004 r. Szansę na największy sukces Zegan miał jednak w styczniu 2003 r., kiedy walczył z Arturem Grigorianem o pas dużo bardziej prestiżowej federacji WBO.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki o walkowerze dla Celticu: Wszyscy o tym wiedzieli! To nie wina Marty Ostrowskiej


"Gdy zabrzmiał gong kończący 12. rundę walki Artur Grigorian - Maciej Zegan, uśmiechnięty Polak uniósł ręce w geście triumfu. Podobnie Uzbek, tyle iż wykonując ten gest, mało się nie wywrócił - tak był zmęczony i poobijany. A jednak sędziowie - niejednogłośnie (114:114, 115:113, 115:112) - ocenili, iż to on został zwycięzcą" - pisaliśmy w tekście zatytułowanym "Lewy werdykt".


- Powinienem być teraz mistrzem świata. Wygrałem. Jestem załamany. Popłakałem się po ogłoszeniu werdyktu, mnóstwo pracy włożyłem w przygotowania, poświęcałem sprawy rodzinne, a tu coś takiego... - opowiadał "Gazecie" Zegan. - Nie może być tak, iż walkę z udziałem boksera reprezentującego niemiecką grupę oceniają dwaj arbitrzy z tego kraju. Zostałem oszukany. W Essen wyrządzono krzywdę całej mojej ekipie, także trenerom. Werdyktem byli oburzeni kibice polscy i niemieccy, a także sympatycy Grigoriana z Uzbekistanu. Podchodzili do mnie po walce, gratulowali, poklepywali po plecach. Podobnie jak miejscowi dziennikarze. Ale co z tego? Tytuł mistrza zachował rywal - dodał.
"Nie mogłem uwierzyć, iż ten koszmar dzieje się naprawdę"
21 lat po walce Zegan wrócił do niej pamięcią w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Historia". - Nie mogłem uwierzyć, iż ten koszmar dzieje się naprawdę, bo moja przewaga była wyraźna, więc wydawało mi się, iż choćby najbardziej nieprzychylni sędziowie nie mogą "przekręcić" takiej walki. Dla nich jednak nie ma rzeczy niemożliwych. Po ogłoszeniu werdyktu z bezsilności popłakałem się jak dzieciak i wcale się tych łez nie wstydzę - powiedział Zegan.


- Mój sekundant Zbigniew Raubo obiecał, iż o ile wygram, zgoli swoje legendarne wąsy. Zamierzał tego dokonać w ringu na oczach kibiców. Już wyciągał z kieszeni maszynkę, bo zabrał ją ze sobą. I nagle słyszy, iż punkty wygrał Grigorian! Gdy już ochłonęliśmy, miałem do niego pretensje, iż powinien zgolić wąsy od razu, nie czekając na werdykt, no bo wiedział, iż to ja wygrałem. Gdyby się pospieszył, może sędziowie podjęliby dobrą decyzję? Żart, ale po rozpaczy przyszedł też czas na drwiny, bo co mi pozostało? - dodał.


- Żaden cios w całej karierze nie bolał mnie tak jak ta porażka. Czułem, iż to była szansa, na którą zawsze czekałem. I z perspektywy czasu, już jako pięćdziesięcioletni facet, wiem to jeszcze lepiej. Będąc dzieckiem, marzyłem, żeby kiedyś zdobyć mistrzostwo świata - najpierw amatorskie, a potem zawodowe - podsumował Zegan.
Zegan, który w lutym skończy 50 lat, na zawodowych ringach stoczył 51 walk. Wygrał 43 z nich, przegrał sześć, a dwie zremisował.
Idź do oryginalnego materiału