Donna Vekić (19. WTA) raczej nigdy nie należy go ścisłego grona faworytek turniejów, a szczególnie Wielkich Szlemów. Chorwatka to jednak wicemistrzyni olimpijska z Paryża, więc kolejne rywalki mają powód, żeby się jej bać. Podczas Australian Open o jej sile przekonała się już Dajana Sznajder (13. WTA), która była faworytką meczu III rudny, a przegrała w trzech setach po trzech godzinach rywalizacji.
REKLAMA
Zobacz wideo Idol z dzieciństwa Jakuba Koseckiego? "Chciałem być jak on"
Wicemistrzyni olimpijska wyleciała z Australian Open. "Bajgiel" od Rosjanki
W IV rundzie Vekić trafiła na Anastazję Pawluczenkową (32. WTA) i tym razem była faworytką. Rosjanka po drodze radziła sobie m.in. z Anastazją Potapową (36. WTA) i Laurą Siegemund (97. WTA), a z Vekić wygrała dwa poprzednie starcia.
Już od samego początku pokazała Chorwatce, iż łatwo nie będzie. Starcie było wyrównane do tego stopnia, iż obie panie nie oddały żadnego ze swoich serwisów. W związku z tym do rozstrzygnięcia pierwszego seta potrzebny był tie-break. W nim stało się coś niespodziewanego. Vekić nie wygrała ani jednego punktu i przegrała 0:7. Set trwał godzinę i 10 minut.
Zaskakujący wynik tie-breaka to nie wszystko, co było szokujące w tym spotkaniu. W drugim secie wicemistrzyni olimpijska kontynuowała fatalną passę i tym razem nie wygrała ani jednego gema. Jej jedyny sukces to obronienie piłki meczowej przy stanie 0:5, by później i tak przegrać kolejną i w dokładnie 30 minut przegrać drugą partię 0:6, a mecz 0:2. Pawluczenkowa zaserwowała więc rywalce "bajgla".
Po niespodziewanej demolce w drugim secie Rosjanka awansowała do ćwierćfinału turnieju, gdzie raczej nie będzie miała już tak łatwo. Jej przeciwniczką będzie liderka światowego rankingu Aryna Sabalenka (1. WTA). Białorusinka w IV rundzie rozprawiła się z Mirrą Andriejewą (15. WTA) 6:1, 6:2 w zaledwie 63 minuty.