- Z mojej strony konkurs dziś był powiem, iż udany, ale pojawiły się błędy. Od razu za progiem wiedziałem, iż są. Była szansa na lepszy rezultat – mówił Paweł Wąsek tuż po konkursie w Bischofshofen.
REKLAMA
Zobacz wideo Austriacy zdominowali świat skoków. Oto jak pracują
W studiu Eurosportu 25-letni lider polskiej kadry zaprezentował się właśnie jak dojrzały lider. Taki, który już ustabilizował formę na dobrym, bardzo wysokim poziomie, a chce więcej i wie, iż może więcej.
Wąsek daje nadzieję i pokazuje kierunek
Wąsek był dziesiąty w Oberstdorfie, szesnasty w Garmisch-Partenkirchen, piąty w Innsbrucku i ósmy w Bischofshofen. Na przełomie grudnia i stycznia tylko jemu zawdzięczaliśmy pozytywne emocje podczas oglądania skoków. Turniej Czterech Skoczni bywał w ostatnich latach zdominowany przez Polaków, a teraz tylko dzięki Wąskowi nie dominuje w nas poczucie beznadziei. Wąsek daje nadzieję i daje coś równie ważnego – pewną odpowiedź, można choćby powiedzieć, iż drogowskaz.
- Myślę, iż przed Pawłem świetna przyszłość – skomentował na gorąco Thomas Thurnbichler w Eurosporcie. Austriacki trener polskiej kadry cieszy się absolutnym, stuprocentowym zaufaniem Wąska. Gdy w ostatnich dniach starsi koledzy mniej lub bardziej wprost mówili o rezerwie, jaką mają do metod szkoleniowca, Wąsek podkreślał, iż idzie w pełni za tym, co słyszy od szefa. I iż tak będzie robił dalej.
Efekt już jest taki, iż Wąsek został szesnastym w historii Polakiem, który skończył Turniej Czterech Skoczni w top 10. Przed nim dokonywali tego kolejno: Władysław Tajner, Antoni Wieczorek, Antoni Łaciak, Józef Przybyła, Piotr Wala, Ryszard Witke, Tadeusz Pawlusiak, Stanisław Bobak, Piotr Fijas, Adam Małysz, Kamil Stoch, Piotr Żyła, Maciej Kot, Dawid Kubacki i Andrzej Stękała.
To jest całkiem pokaźna lista, więc kolejne nazwisko na niej może nie robić wielkiego wrażenia. Zwłasza iż w pamięci mamy niedawne edycje z trzema Polakami w top 4 (1. Stoch, 2. Żyła, 4 Kot w okresie 2016/2017) czy z czterema Polakami w top 6 (1. Stoch, 3. Kubacki, 5. Żyła, 6. Stękała w okresie 2020/2021). Jeszcze dwa lata temu mieliśmy Kubackiego na miejscu drugim, Żyłę na czwartym i Stocha na piątym. To był pierwszy sezon pracy Thurnbichlera z naszą kadrą. Wtedy myśleliśmy, iż przed nami piękne lata z tym trenerem, który w Austrii zasłynął z dobrej pracy z młodzieżą. Teraz już prawie o tych jego zdolnościach zapominaliśmy. Ale właśnie dostaliśmy znakomite przypomnienie.
Thurnbichler to ktoś istotny dla nowego króla Turnieju Czterech Skoczni
25-letni Wąsek w top 10 to jedno. Po fatalnym ubiegłym sezonie i po nieudanym początku tej zimy to jest coś, co Thurnbichler może sobie zdecydowanie zapisać na plus. Ale nie tylko wynik Wąska jest jak mandat dla Thurnbichlera do robienia tego, co robi, a więc do prowadzenia dużej drużyny z dużymi aspiracjami. Dowodem jego warsztatu jest też w jakiejś mierze wielki triumf Daniela Tschofeniga.
"Kraft", "Kraft", "Kraft" – powtarzali polscy skoczkowie pytani przed finałem Turnieju Czterech Skoczni o faworyta do zwycięstwa. – Przed Turniejem mówiłem, iż Hoerl, więc już przy tym zostanę – odpowiadał bez przekonania Wąsek. Wszyscy spodziewali się, iż stary mistrz Stefan Kraft pokona swoich młodszych kolegów. Wszyscy sądzili, iż utrzyma minimalną przewagę, jaką po trzech czwartych Turnieju miał nad Janem Hoerlem i Danielem Tschofenigiem. Wszyscy poza Thurnbichlerem. On jako jedyny wskazał Tschofeniga. I miał rację.
W ostatniej serii imprezy były skoczek Thurnbichlera wspaniale zaatakował z piątego miejsca i wygrał konkurs w Bischofshofen oraz cały Turniej. Przez słabe lądowanie odpowiedzi na atak kolegi z kadry nie znalazł trzeci w połowie zawodów w Bischofshofen Hoerl, a odległości zabrakło Kraftowi, który bronił prowadzenia.
U Hoerla lądowania są znaną już słabością, a Kraft długo czekał na poprawę warunków wietrznych i później przyznał, iż nie wytrzymał, iż popełnił błąd na progu. Natomiast Tschofenig wszystko wytrzymał kapitalnie i na koniec był bardzo zaskoczony, iż przyniosło to taki efekt.
Tschofenig w marcu skończy 23 lata. Niedawno został pierwszym zwycięzcą konkursu PŚ urodzonym w XXI wieku. W trakcie Turnieju Czterech Skoczni został liderem PŚ (na podium skończył aż 10 z 14 konkursów tego sezonu), teraz ma też Złotego Orła. A pierwsze sukcesy osiągał z Thurnbichlerem. To on pracując z austriacką kadrą namówił zdolnego nastolatka na przeprowadzkę. Mając go na co dzień w Innsbrucku, pomógł mu zadomowić się w Pucharze Świata i zostać mistrzem świata juniorów. Wcześniej Thurnbichler prowadził austriacką kadrę juniorów w latach 2019-2021 i zdobył z nią drużynowe mistrzostwo świata. A Tschofenig był tam bardzo mocnym ogniwem.
- Thomas był zawsze świetnym trenerem. Potrafił łączyć ludzi, budować drużynę. Już wtedy w grupie juniorskiej mieliśmy dużo indywidualistów, a on był w stanie sprawić, iż czuliśmy się zespołem. Wprowadzał do naszych przygotowań wiele innowacji. Chętnie dzielił się z nami swoim doświadczeniem z kariery zawodniczej. Naprawdę lubiliśmy o nich słuchać, bo jako bardzo młodzi zawodnicy kilka wiedzieliśmy jeszcze o rywalizacji na arenie międzynarodowej. To pomagało nam oswoić się z tym, co będzie czekało na nas jako dojrzałych sportowców. Bardzo dobrze współpracowało mi się z Thomasem jako trenerem. Myślę, iż przez cały czas wykonuje dobrą pracę z reprezentacją Polski – mówił Tschofenig kilka dni temu w serwisie SkokiPolska.pl. Chyba warto, żeby niektórzy sobie te słowa przeczytali.