Walka już się skończyła, gdy Szeremeta wypaliła. "To frustruje przeciwniczki"

3 godzin temu
Julia Szeremeta wywalczyła awans do finału bokserskich mistrzostw świata w kategorii do 57 kg, pokonała Kolumbijkę Valerię Arboledę Mendozę niejednogłośną decyzją sędziów (3:2). Już po dwóch rundach można było powiedzieć, iż Szeremeta ma ten finał. Wystarczyło potem uniknąć katastrofy. - Trener cały czas mi mówił: "Nie bij się! Pykaj, baw się!" - zdradziła wicemistrzyni olimpijska w wywiadzie po walce.
Julia Szeremeta wyglądała na lepszą bokserkę w pierwszych dwóch rundach, częściej atakowała i zadawała ciosy. Dostrzegli to sędziowie, bowiem punktowali na jej korzyść. Trzecią rundę nieco odpuściła, co chciała wykorzystać rywalka, która nie miała nic do stracenia. Na szczęście skończyło się awansem Polki do finału mistrzostw świata.


REKLAMA


Zobacz wideo Robert Lewandowski przygasa? Żelazny: W meczach kadry on po prostu nie mógł więcej


Szeremeta po awansie do finału MŚ: Miałam się bawić
Dla Julii Szeremety to drugi znaczący sukces w ciągu nieco ponad roku. Po srebrnym medalu igrzysk olimpijskich w Paryżu ma co najmniej srebro mistrzostw świata w Liverpoolu. W rozmowie z TVP Sport przyznała, iż dzisiaj czuła się na ringu lepiej niż w poprzednich pojedynkach, ale nie do końca udało się zrealizować założenia taktyczne. Kolumbijka Valeria Arboleda Mendoza wciągała Polkę w otwartą wymianę ciosów, a miała ona tego unikać.
- Miałam się bawić, to mój styl. Nie zawsze mi to wychodziło, bo w drugiej rundzie troszeczkę wdawałam się niepotrzebnie w bójkę. A miała być konterka, zabawa na nóżkach, obrona, miałam pewnie czuć się w ringu. Często zaczynam pojedynki od obrony i to frustruje przeciwniczki, bo nie mogą mnie trafić. Zabiera im to pewność siebie. Zaczęłam z chłodną głową, bawiłam się, jak na igrzyskach olimpijskich - wyznała Szeremeta.


- Wiedziałam, iż mam medal, więc to ciśnienie zeszło i mogłam się rozluźnić, bawić się i po swojemu boksować - dodała.
Zdarzało się, iż Kolumbijka trafiała naszą bokserkę, m.in. prawym sierpowym, który w teorii był jej najmocniejszą bronią. Szeremeta potrafiła natychmiast reagować, choć trener Tomasz Dylak zalecał jej spokojniejsze podejście.


Zobacz też: Było 14 sekund do końca walki o finał MŚ. Polka została ukarana. "To skandal!"
- Nie czułam tego ciosu, była adrenalina. Starałam się od razu zrewanżować, choć trener cały czas mi mówił: "Nie bij się! Pykaj, baw się! - przyznała przed kamerą TVP Sport.
W trzeciej rundzie oddała inicjatywę rywalce, ale zrobiła to celowo. Była pewna, iż po pierwszych dwóch rundach ma awans do finału w kieszeni.
- Kamień z serca spadł, mogłam boksować dalej. Trzecia runda była jednak na wstecznym. Nie chciałam za bardzo wdawać się w bijatykę, bo wiedziałam, iż pojedynek wygrywam i jutro mam finał. Na szczęście nic poważnego się nie wydarzyło - skomentowała.


Finał mistrzostw świata z udziałem Julii Szeremety w sobotę o godzinie 21:30. Rywalką będzie Jaismine Lamboria z Indii.
- Jestem szczęśliwa, ale po finale będę jeszcze bardziej - podsumowała Szeremeta.
Idź do oryginalnego materiału