W Fuji prawie wycofali auto. Kubica o tytule: Przypomina mi się 2008 rok

3 godzin temu



Na antenie Motowizji Robert Kubica podsumował 6h Fuji i powiedział wiele przykrych słów o szansach AF Corse #83 na mistrzostwo świata kierowców WEC.

Fuji było bardzo trudnym torem dla Ferrari ze względu na konfigurację i Robert Kubica wiedział, iż nie będzie tu łatwo walczyć o najwyższe cele. Polak spodziewał się jednak, iż będzie lepiej niż w okresie 2024.

“Realistycznie patrząc, sytuacja była lepsza niż w ubiegłym roku, zwłaszcza o ile chodzi o dłuższe przejazdy. Myślę, iż radziliśmy sobie trochę lepiej niż konkurencja z degradacją opon. Co prawda nie mieliśmy do tego zbyt dużych narzędzi bo mieliśmy najniższą moc i największą wagę. W zakrętach musieliśmy być zatem bardzo szybcy żeby nadrabiać. Zarządzanie oponami nie było łatwe” – mówi Kubica w rozmowie z Mikołajem Sokołem.

“Na Fuji temperatura opon ma duże znaczenie. Tor można podzielić na dwie sekcje – długą sekcję, gdzie opony się chłodzą, ale potem, od trzeciego zakrętu te opony nie mają oddechu i temperatury są bardzo duże” – dodaje Robert.

Wyścig ten zdeterminowa w przypadku AF Corse #83 sytuacja z samego początku i uszkodzenia, jakie miał prototyp Ferrari 499P.

“Mieliśmy spory deficyt o ile chodzi o stan naszego auta. Na początku wyścigu zostaliśmy uderzeni przez Astona Martina, który zrobił nam spore uszkodzenia o ile chodzi o boczną sekcję Ferrari. Na żywo ta dziura była większa niż na ekranach. Jak wyszedłem z auta to była tak duża, iż sam mógłbym sobie tam wejść” – przyznaje Robert Kubica w rozmowie z Motowizją.

Three-car incident with BMW, Aston Martin and Ferrari 😱

Harry Tincknell in the #007 Valkyrie falls to the back of the Hypercar grid and is under investigation.

Watch live on https://t.co/IPZa0nw0B2.
#WEC #6HFuji #WEC100 pic.twitter.com/myrIeLBTrG

— FIA World Endurance Championship (@FIAWEC) September 28, 2025

“Dodatkowo podłoga była złamana, choć, mimo iż wyglądała bardzo źle, to nie był to duży deficyt. Na szczęście uszkodzenia były w miejscu, gdzie podłoga odgrywa mniejszą rolę. Nabawiliśmy się też innej usterki – Yifei pod koniec swojego pierwszego stintu myślał, iż jest przed GT, a nie był przed GT i po prostu wjechał w niego. Straciliśmy kompletnie lewą tylną część dyfuzora. To najbardziej wpływało na nasze osiągi. I jakby to tak wszystko złożyć razem to nie było aż tak źle” – dodaje Polak.

W pewnym momencie jednak rozważana była choćby ostateczna decyzja.

“Mało czasu spędziłem w aucie, ale tak naprawdę mogłem nie spędzić nic bo w początkowej fazie wyścigu myśleliśmy nad wycofaniem auta. Dane, które mieliśmy były bardzo źle i sądziliśmy, iż nie mamy na nic już szans. Potem one się pojawiły i ogólnie ten wyścig został napisany przez safety car” – mówi Robert.

Kubica zwraca uwagę, iż nietypowa decyzja dyrekcji wyścigu mocno wpłynęła na ostateczny wynik jego załogi.

“Po to jest wirtualny samochód bezpieczeństwa, żeby można było zjechać na dotankowanie bo przy safety carze nie można tego robić. W momencie, gdy przez Astona było Full Course Yellow, nagle dyrektor wyścigu postanowił, iż przejdzie od razu na safety car. To było dla nas bardzo kosztowne, bardzo promujące auto, które wygrało wyścig. Inni też na tym zyskali, a przy naszej strategii było najważniejsze by tam samochód bezpieczeństwa nie wyjeżdżał. A wyjechał” – mówi Kubica.

“Gdyby nie to, mielibyśmy bingo. Pod koniec wyścigu mieliśmy też sporą przewagę o ile chodzi o energię, ale niestety krótkie neutralizacje sprawiły, iż kilka aut przed nami oszczędziło energię. Gdyby nie to skończylibyśmy 2, 3 a może choćby 4 pozycje wyżej. Sporo w tym wyścigu kombinowaliśmy ze strategią. Trochę mi się tu nasuwa powiedzenie, iż tonący brzytwy się chwyta. Nie mieliśmy nic do stracenia. Podjęliśmy znów dziwne decyzje, proste decyzje, które nie pomogły nam. Niby jak jedziesz poza pierwszą 10-tką zepsutym autem to mają niby mniejsze znaczenie, ale przez cały czas mają” – dodaje Robert.

Błędy innych sprawiły, iż ostatecznie udało się odrobić 2 punkty do najważniejszych rywali w klasyfikacji generalnej kierowców WEC.

“Straciliśmy trochę pozycji na pierwszych dwóch okrążeniach i to był najważniejszy moment rywalizacji. Bo Fuji tworzyła szanse ze względu na sytuację innych aut. Było pewne, iż ten wyścig będzie chaotyczny, a niestety my zostaliśmy uwikłani w sytuację, która nie była z naszej winy. Patrząc na przebieg całego wyścigu musimy się cieszyć, iż mamy tylko 13 punktów straty, a nie więcej. Ferrari #51 zrobiło to, co wychodzi im w tym sezonie najlepiej czyli nałapali kar. Może podtrzymają trend w Bahrajnie, a my będziemy mieli czysty wyścig” – mówi Robert.

Ostatnia runda w Bahrajnie będzie wyżej punktowana więc są jeszcze szanse na odrobienie strat.

“W Austin straciliśmy szansę na wywiezienie bardzo dużych punktów, teraz też straciliśmy szansę na odrobienie punktów, tyle iż z innej przyczyny. Końcowy wynik jest zatem podobny. Zostaje jeden wyścig i choćby nie wiem, czy jest sens o tym rozmawiać. Będziemy starać się realizować swoje cele, ale na niektóre elementy nie masz wpływu. Żeby coś z tego było, żeby przez cały czas była walka o mistrzostwo świata to… Oczywiście przez cały czas jest to możliwe, ale te małe punkty mało zmienią, zwłaszcza w podejściu. Priorytety innych osób są inne, ale my będziemy walczyć” – mówi Robert.

“Sytuacja nie jest teraz różowa, łatwiej byłoby pojechać tam z mniejszą stratą czy choćby przewagą, która realistycznie patrząc, była do zrobienia” – dodaje Kubica.

I choć Robert nie mówi tego wprost, to jednak wyraźnie daje do zrozumienia, iż Ferrari nie jest zainteresowane mistrzostwem dla auta prywatnego.

“Można sobie jednak zadać pytanie, kto na tę klasyfikację patrzy tak jak ja. Bo o ile jestem sam lub tylko mała garstka osób, to nie ma to większego znaczenia. Na pewno by to miało znaczenie, gdybyśmy mieli przewagę. Priorytety są jasne, były jasne już po Le Mans. Analizowanie tych punktów ma sens o ile nie jest tak, jak w 2008 roku, gdy jesteś jednym z niewielu, którzy starają się zmienić klasyfikację generalną” – przyznaje Polak.



“Pojadę do Bahrajnu w bojowym nastawieniu, tak jak zawsze, wiedząc, iż w wyścigach wszystko się może zdarzyć, ale umówmy się, myślę, iż większość ludzi myśli, jak wygrać mistrzostwo świata z innym autem niż nasze. Jak to się rozwinie, zobaczymy. Nie jesteśmy jedynymi, którzy patrzą na te klasyfikacje, ale od pewnego momentu kilka możemy zrobić. Każdy by chciał wyszarpać ten tytuł w zespole, ale jak jesteś małym dzieckiem to wyżej są rodzice, którzy decydują, czy możesz to zrobić czy nie. I tu jest podobna historia. Kibice, którzy pamiętają historię 2008 roku dobrze wiedzą o co chodzi. o ile chcesz zdobyć mistrzostwo świata to musi chcieć tego więcej osób niż tylko te, które są przy aucie. W Katarze na początku roku usłyszałem, iż naszym priorytetem jest wygranie klasyfikacji aut niefabrycznych i nie wiem czy miałem się śmiać czy płakać” – dodaje Kubica.

Robert zdaje się wiedzieć, iż stoi przed szansą, która może się nie powtórzyć, choćby o ile szanse na mistrzostwo są niewielkie.

“Nie zamieniłby wygranej w 24h Le Mans na tytuł mistrza świata, ale jest pewna godność sportowa, która nie pozwala ci odpuścić takiej sytuacji. W mojej karierze sportowej nie miałem wielu sytuacji, gdzie miałem konkurencyjny pakiet do walki o mistrzostwo. W DTMach tego nie było, w LMP2 w 2 z 3 sezonów miałem i dobrą statystykę zrobiłem. W F1 nigdy nie miałem auta na tytuł mistrza świata. Swoje lata już mam i ta godność i ambicja sportowe są. Musi być to jednak w większym gronie, a nie w małej grupie ludzi” – podsumowuje kierowca AF Corse #83.

Źródło: Motowizja



Idź do oryginalnego materiału