Lech Poznań nie może zaliczyć ostatniego okresu do udanych. Choć przed tygodniem pokonał Koronę Kielce, to wcześniej zanotował dwie bolesne porażki ze Śląskiem Wrocław oraz Jagiellonią Białystok. Nie ma żadnych wątpliwości, iż forma piłkarzy Nielsa Frederiksena pozostawia wiele do życzenia, biorąc pod uwagę to, jak prezentowali się na jesień. Teraz stanęli przed szansą na drugie zwycięstwo z rzędu i pozostanie w walce o mistrzostwo Polski.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki: Ja się już nie nadaję na poważną piłkę
Lech Poznań pozostaje w walce o mistrzostwo Polski. Bohater mógł być tylko jeden
Do składu poznańskiego klubu wrócili Daniel Hakans, Antonio Milić, natomiast kolejną szansę otrzymał Filip Jagiełło, który zastępuje niezdolnego do gry Radosława Murawskiego. Mecz nieco lepiej zaczął Motor, który próbował zdobyć bramkę po stałym fragmencie gry. Potem inicjatywę przejęli jednak goście. Najpierw świetną okazję zmarnował Ali Gholizadeh, natomiast po chwili do siatki trafił Patrik Walemark. I zrobił to w imponujący sposób.
Szwed udowodnił, iż ma nieprzeciętne umiejętności i bezlitośnie wykorzystał błąd defensywy Motoru. - Zrobił to koncertowo. Nie było odcięcia Szweda od strzału i to zakończyło się dla Motoru katastrofą. (...) To jest ta jakość, to jest ta magiczna lewa noga, którą śmiało może wiązać krawaty - relacjonowali komentatorzy. Przewaga gości z minuty na minutę była coraz większa, a Motor nie miał zbytnio planu, jak choćby odebrać im piłkę.
W 37. minucie dobrą okazję do zdobycia bramki miał Samuel Mraz. Ale nie dał jednak rady minąć obrońców i oddać choćby strzału. Piłkę przejęli wówczas piłkarze Lecha i ruszyli z kontratakiem. Tylko kilka sekund potrzebowali, by przenieść grę na połowę rywala i umieścić piłkę w bramce. Po raz kolejny swoje umiejętności zaprezentował Walemark, który doskonale zagrał na wolne pole do Hakansa. Ten po wygranym pojedynku z rywalem wyłożył piłkę Ishakowi. I było 2:0. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Motor próbował, ale nie dał rady. Bramkarz mógł uratować remis w końcówce
Od początku drugiej odsłony wreszcie przewagę zaczął przejmować Motor. Widać, iż wprowadzeni przez Stolarskiego piłkarze, czyli Kaan Caliskaner oraz Michał Król wprowadzili świeżości do gry. Motor zaczął choćby lepiej wyglądać w pressingu, co mogło zwiastować kłopoty dla Lecha. Dwukrotnie świetnej okazji nie wykorzystał Mbaye Ndiaye, natomiast w 69. minucie udało się zdobyć bramkę kontaktową. Dokonał tego nie kto inny jak Król. I choć piłkę z linii mógł jeszcze wybić Michał Gurgul, to piłka przelała mu się po stopie i wpadła do siatki.
Niedługo potem refleksem popisał się Gasper Tratnik, który miał trudne zadanie, gdyż po strzale Lismana piłka odbiła się od Ishaka i zmieniła kierunek lotu, myląc bramkarza. Ale ten w ostatniej chwili zdążył z interwencją. W 83. minucie kibice Motoru złapali się jedynie za głowy. To była kapitalna kontra. Michał Król zagrał wzdłuż bramki do Piotra Ceglarza, ten uderzył piętą i wydawało się, iż będzie remis. Piłka nie wpadła jednak do siatki, gdyż odbiła się od słupka, a potem została wybita przez piłkarzy Lecha.
To była jedna z ostatnich szans na remis. W doliczonym czasie gry po wrzucie z autu w polu karnym gości odnalazł się za to... Gasper Tratnik, bramkarz. Ten całkiem nieźle uderzył wrzuconą futbolówkę, ale trafił wprost w Bartosza Mrozka. Po tym sędzia zakończył mecz.
Motor Lublin - Lech Poznań 1:2 (0:2)
Gole: Król (69') - Walemark (15'), Ishak (37')
Lech zdobył zatem kolejne trzy punkty. Po 28. kolejkach ma na koncie 56 pkt, podczas gdy liderujący Raków Częstochowa 59 pkt. Trzecia Jagiellonia (52 pkt) gra o 20:15 z Legią Warszawa. Motor zajmuje za to ósmą lokatę, mając w dorobku 40 pkt.