Uwaga! Wyłączcie dźwięk, tak padł rekord świata. "Jak to wygląda?"

1 dzień temu
Zdjęcie: https://x.com/TrackGazette/status/1911497963186106827/AG


Piotr Małachowski ma prawie 42 lata, a karierę skończył już prawie cztery lata. Mimo to widząc co się dzieje w światowym rzucie dyskiem pytamy: po pierwsze czy nie myśli o powrocie. I po drugie: czy już szuka wietrznego pola w okolicach rodzinnego Bieżunia. - Ci wszyscy świetni zawodnicy robią sobie kłopot - odpowiada dwukrotny wicemistrz olimpijski.
Dawno, dawno temu Juergen Schult z NRD rzucił dyskiem na odległość 74,08 m. Od 1986 roku aż do roku 2024 ten wynik z ery naznaczonej dopingiem był nie do pobicia. Aż przyszła nowa era – dopingu wietrznego. Rok temu w Oklahomie pobito najstarszy lekkoatletyczny rekord świata. A teraz z bicia rekordu na amerykańskiej łące, na której hula wiatr, uczyniono reklamę lekkoatletyki, która tak naprawdę stała się antyreklamą.


REKLAMA


Zobacz wideo Wojciech Nowicki rozpoczął przygotowania do sezonu. "Miesięcznie dźwigam minimum 300 ton"


Poniższe nagranie trwa ledwie minutę z kawałkiem, a trudno wytrzymać do końca. Pokazuje coś teoretycznie doniosłego. Oto pierwszy w historii człowiek rzucił dyskiem więcej niż 75 metrów. Ale co widzimy? Szczere pole, na którym wybetonowano parę metrów i otoczono ten obszar siatką. Stamtąd Mykolas Alekna rzucił nowy rekord świata. Ale zamiast słuchać wiwatów tysięcy kibiców, słyszymy takie wycie wiatru, iż biada temu, kto to ogląda z dźwiękiem!


Zawody w Ramonie w Oklahomie, w powyższej scenerii, stały się nagle najważniejszymi w światowym rzucie dyskiem, klasycznej konkurencji sportowej znanej już w świecie starożytnym.
Takie rekordy to kłopot. Mistrz pyta: Jak to wygląda?
Spójrzmy w najlepsze tegoroczne wyniki w tym sporcie. Numer 1, 2 i 3 – Ramona z 13 kwietnia. Numer 4 – Ramona z 10 kwietnia. Numer 5 – Ramona z 6 kwietnia. Na liście 15 najdalszych rzutów 2025 roku tylko jest nie jest z Ramony: w normalnych warunkach w Berkeley Alekna rzucił 70,09 metra. Czyli o ponad pięć metrów gorzej niż w niedzielę 13 kwietnia, gdy bił własny rekord świata.
W bardzo wietrzą niedzielę – z podmuchami przekraczającymi 5 m/s - Alekna już w pierwszej kolejce poprawił swój ubiegłoroczny rekord świata z 74,45 m na 74,89 m. Później pobił go jeszcze na 75,56 m, a „stary" rekord Litwina, czyli ten z zeszłego roku, przerzucił też Australijczyk Matt Denny, osiągając 74,48 m.


W niedzielę aż sześciu zawodników przekroczyło 70 metrów. To historyczny wyczyn. Wcześniej najlepszym konkursem w historii obwołano ten, w którym trzech ludzi rzuciło poza granicę 70 metrów. A coś takiego stało się… trzy dni temu w Ramonie. Dla porównania: w sierpniu na igrzyskach olimpijskich w Paryżu złoty medal dał wynik 70,00 m.
- Alekna jest świetny, Denny jest świetny, ja nic im nie odbieram, to też jest umiejętność, żeby w takiej wichurze daleko rzucić. Ja tego nie potrafiłem, a oni to naprawdę dobrze robią. Ale moim zdaniem World Athletics powinna przyjąć jakieś standardy – mówi w rozmowie ze Sport.pl Piotr Małachowski.
- Na zawodach, na których można bić rekordy świata, powinna być jakaś określona liczba sędziów, powinna być jakaś ranga. Nie mówię, iż tam ktoś oszukuje. Nie, nikt nie oszukuje – dodaje nasz były mistrz dysku. - Ale jak te rekordy bite na jakiejś łące wyglądają? - pyta. - I trzeba podkreślić, iż niesprawiedliwie robi się dlatego, iż starty w Oklahomie są dla wybranych. Dla słabszych zawodników koszt takiego wyjazdu jest zbyt duży. A efekt będzie taki, iż na przykład nasz Oskar Stachnik na lot do Oklahomy sobie nie może pozwolić i co z tego, iż Oskar wygrywał 90 proc. startów z kimś, kto w Oklahomie wystąpił, ustanowił sobie rekord życiowy na poziomie 68-69 metrów [życiówka Polaka wynosi 64,06 m] i teraz ktoś taki będzie zapraszany na mityngi częściej niż nasz zawodnik, bo organizatorzy patrzą na życiówki – zauważa Małachowski.
- jeżeli już ktoś koniecznie chce tam robić zawody, to zróbmy mistrzostwa świata w rzutach, niech tam wszyscy pojadą i niech każdy ma szansę na okazały rekord – mówi dalej nasz dwukrotny wicemistrz olimpijski oraz mistrz świata i Europy.


A co jeżeli dyskobole wyrzucili się na pole? "Po co płacić im kasę?"
Ale Małachowski uważa, iż tak naprawdę lepiej dla wszystkich współczesnych dyskoboli byłoby, gdyby zauważyli, iż poza chwilową satysfakcją i rozgłosem świetne wyniki z Oklahomy raczej nic im nie dadzą. A choćby mogą sporo im zabrać.
- Myślę o dyrektorach mityngów i spodziewam się, iż oni powiedzą tak: "Skoro chłopcy sobie rzucają rekordy gdzie indziej, to po co nam ich zapraszać i płacić im kasę?" – mówi dyrektor Memoriału Kamili Skolimowskiej.
Nasz mityng rozgrywany na Stadionie Śląskim jest jednym z najlepszych na świecie. Na gwiazdorską obsadę i padają na nim znakomite wyniki. W 2024 roku rekordy świata w Chorzowie bili genialny skoczek o tyczce Armand Duplantis i znakomity biegacz Jakob Ingebrigtsen. Takie rezultaty przyciągają na trybuny kibiców. – Nie ma żadnych szans, żeby w Chorzowie czy na jakimkolwiek innym stadionie na świecie jakiś dyskobol pobił rekord świata. Warunki na stadionach są zupełnie innej niż na tej łące w Oklahomie. Zawodnicy sami sobie nieświadomie robią krzywdę. Jak mamy dziś porównać rekord świata w dysku z rekordem w kuli ustanowionym na stadionie, przy publiczności, w poważnych zawodach? Rekord w kuli jest o wiele bardziej wartościowy – punktuje Małachowski.
Na naszej Diamentowej Lidze dysku nie będzie
Od Marcina Rosengartena, czyli szefa Memoriału Skolimowskiej, słyszymy, iż dysku na naszych zawodach nie będzie. Zdanie na temat rekordów z Oklahomy Rosengarten ma zdecydowane. Tak bardzo, iż nie pozwolił go zacytować.


Z Małachowskim śmiejemy się jeszcze, iż może dogadałby się z gwiazdami dysku na start w polskiej Diamentowej Lidze, ale konkurencję przenieślibyśmy ze Stadionu Śląskiego na jakieś wietrzne pole, na przykład w okolicach jego rodzinnego Bieżunia.
– choćby gdybyśmy chcieli o czymś takim pomyśleć na poważnie, to trzeba by było czekać na wiatr. W Ramonie dyskobole siedzą tydzień czy dwa, trenują, bawią się i startują dopiero wtedy, kiedy naprawdę mocno wieje. Tak jest w dysku od lat, kiedyś w szwedzkim Helsingborgu potrafiono zrobić choćby trzy konkursy w ciągu jednego wietrznego dnia. Ale wygląda na to, iż teraz ta tendencja jeszcze się nasiliła. Niestety – mówi Małachowski. – Najgorzej, iż wy o tym coś napiszecie, ale World Athletics po prostu odnotuje rekordy i za tydzień wszyscy o tym zapomną – podsumowuje nasz były mistrz dysku.
Idź do oryginalnego materiału