Pomimo obecności amerykańskiej marki na naszym rynku od kilku sezonów i korzystania przeze mnie z zadowoleniem z produktów takich jak chociażby koszulki techniczne czy korki piłkarskie, nie miałem nigdy okazji przetestowania butów biegowych firmy rodem z Baltimore. Sposobność ku temu pojawiła się niecały miesiąc temu, kiedy dzięki marce eobuwie.pl otrzymałem możliwość zrecenzowania pierwszej pary biegówek od Under Armour.
Z garażu na salony
Na tle konkurencji marka Under Armour jest stosunkowo młodym przedsiębiorstwem. Zaczynając swoją historię w latach dziewięćdziesiątych od siedziby w garażu swojej babci, poprzez sprzedaż jedynie wysyłkową, budowę pierwszej fabryki, kontrakty z ligami oraz gwiazdami sportu i globalną ekspansję marki w nieco ponad dekadę, student i gracz uniwersyteckiej drużyny futbolowej, Kevin Plank jest idealnym ucieleśnieniem amerykańskiego snu, który się ziścił. A wszystko to zrodziło się od wiecznie przemoczonych treningowych podkoszulek. W co dziś naprawdę trudno uwierzyć, koszulki techniczne, właśnie te „oddychające” i pozbawione bawełny, jakie są dla nas, uprawiających sport, codziennością i czymś oczywistym, swoją drogę do świetności oraz późniejszego trwającego do dziś wyścigu technologicznego gigantów przemysłu fitness zaczęły właśnie z momentem zmaterializowania pomysłu na produkt, który podczas treningu nie będzie chłonął wilgoci. Idea okazała się na tyle innowacyjna, iż ówcześni hegemoni, a dzisiejsi konkurenci marki, zdecydowali się podążyć za rewolucyjnym zabiegiem.
Właśnie te koszulki, w mojej pamięci, jawiły się jako znak rozpoznawczy Under Armour. W naszym kraju tych plus minus dziesięć lat temu UA prezentowała się najpierw jako marka „insajderska” dla bywalców siłowni głównie ze względu na swoje dopasowanie do ciała, by stopniowo przejść do miana specjalistycznej, tzw. pierwszej warstwy. Przyległy, rozciągliwy i oddychający produkt znalazł swoje zastosowanie w niemalże każdej dziedzinie sportu: od zajęć fitness, przez gimnastykę i sporty zimowe, na sportach zespołowych kończąc. Siłą marki była jej specjalizacja: nieistotne co zakładasz na wierzch, pod zbroją masz najbardziej profesjonalny produkt w swojej dziedzinie. Biorąc pod uwagę fakt, iż Under Armour nie miał jeszcze oficjalnej dystrybucji w Polsce, był to swojego rodzaju reklamowy majstersztyk marketingu szeptanego. Do tego momentu szerszej publiczności w kraju nad Wisłą marka mogła kojarzyć się głównie z wykupieniem szalenie popularnej w czasie telefonowego „boomu” sportowej aplikacji Endomondo, którą do teraz tak wiele osób darzy sentymentem.
Dziś zarówno dostęp do produktów marki, jak i ich gama są ogromne, co wszak zwykle naturalnie idzie w parze z olbrzymim sukcesem i nieuniknionym rozwojem. Dzięki temu nasza branża pozyskała kolejnego gracza zajmującego się już nie tylko odzieżą, ale również wyspecjalizowanym biegowym obuwiem. I do zapoznania się z moją oceną jednego z takich produktów właśnie, zapraszam poniżej. Oto recenzja modelu Charged Bandit Tr 3 Sp od Under Armour.
Trening w Under Armour Charged Bandit Tr 3 Sp
Jak wspomniałem na początku, był to mój pierwszy kontakt z marką jeżeli chodzi o segment biegowy. Dość powiedzieć, iż nie przypominałem sobie, abym kojarzył biegaczy czy biegaczki, którzy biegaliby w obuwiu UA, choćby wśród zaznajomionych sportowców-amatorów, co na swój sposób można było uznać za wymowne. Gdzieś z internetowych czeluści z kolei dochodziły do mnie sygnały, iż Under Armour tworzy modele co najwyżej poprawne i poniekąd brakuje im obycia w branży. Z drugiej zaś strony moje doświadczenie z produktami marki określiłbym na co najmniej dobre, a więc personalnie nie mógłbym być w żaden sposób uprzedzony. Ten swoisty dysonans poznawczy mogłem rozwiązać tylko w jeden sposób: założyć buty i wyruszyć na trening.
Zanim przejdziemy do praktyki jednak szczerze się do czegoś przyznam. Zarówno do momentu otrzymania butów, jak i po doręczeniu przesyłki przez kuriera, nie sprawdzałem ani danych technicznych, ani technologii wykorzystanych do produkcji modelu. Jakkolwiek to zabrzmi, chciałem trochę „pozgadywać”, z jakiego kalibru obuwiem mam tutaj do czynienia, totalnie odwracając kolejność odczuć względem doświadczania produktu. Nie znając zatem przedziału cenowego, jak również pozycjonowania modelu, zabrałem się do oceny.
Solidność przede wszystkim
Pierwsze, co daje się odczuć trzymając „Bandita” w ręku to to, iż jest to, mówiąc kolokwialnie, kawał buta. Nie chodzi mi jedynie o ciężar, a głównie o wykonanie poszczególnych detali. Pokrótce opiszę elementy, na które zwróciłem uwagę zaraz po otworzeniu pudełka.
Cholewka– połączenie siateczki oraz jednolitego materiału nieoddychającego, który jest w miejscach newralgicznych dla buta trailowego, takich jak przednia część buta (palce) i zapiętek. Całość dość sztywna.
Siateczka cholewki– tkana bardzo drobno, co przekłada się na swoistą sztywność materiału, a dodatkowo jest podszyta bardzo solidną wyściółką. Taka kombinacja wydaje się praktycznie niemożliwa do przetarcia, które często doprowadza do pękania siateczek.
Zapiętek– wysoki i usztywniony, zabezpieczony masywnym szwem przebiegającym na jego wskroś w płaszczyźnie pionowej.
Podeszwa środkowa– totalnie sztywna, jednowarstwowa pianka o zróżnicowanej strukturze od przodostopia w kierunku pięty (zakładam z dużą dozą prawdopodobieństwa, iż jest to kwestia „przyjęcia” oraz „oddania” nacisku w trakcie ruchu).
Podeszwa zewnętrzna– agresywny i dość głęboki bieżnik wygląda na co najmniej solidną podeszwę jeżeli chodzi o segment trail w kategorii running. Odznaczająca się guma na pięcie oraz w przedniej części buta ma wyczuwalnie inną, nazwałbym to bardziej kauczukową, fakturę.
Całość bardzo niechętnie ustępuje wyginaniu w kierunku różnych płaszczyzn. Under Armour Charged Bandit Tr 3 Sp odznacza się tym samym na tle dzisiejszej myśli technologicznej, która preferuje przede wszystkim uniwersalność, czyli skracanie odległości między butem trailowym a modelami dedykowanymi bieganiu po asfalcie.
Pierwsze wrażenia z użytkowania
Od samego włożenia stóp czuć, iż to użytkownik musi się dopasować do buta- żaden z wyżej wymienionych elementów składowych obuwia nie ustępuje, łącznie z pianką. Wyjątkiem jest wkładka, która, choć przytwierdzona kleistą substancją do podeszwy, w bardzo przyjemny sposób odkształca się pod wpływem biegacza. Notuję tu duży plus.
Czy sztywność tę odczuwa się podczas biegania? Tak. Na swoją miarę powiem, iż jest to dobra rzecz- ja preferuję obuwie „nielatające” i raczej dalekie od tzw. kapciowatości. I właśnie tego typu adekwatności znajdziemy w Armour Charged Bandit Tr 3 Sp.
Pamiętajmy również, iż to obuwie trailowe i głównie z bezpieczeństwa użytkowania powinno być rozliczane, a pod tym względem model radzi sobie co najmniej przyzwoicie. Zdaję sobie sprawę, iż nie każdemu może to pasować, ale właśnie poprzez to, iż model jest holistycznie sztywny, nie ugina się, można skupić się prawie całkowicie i wyłącznie na trajektorii biegu.
W ten sam sposób podszedłbym do sprawy oddychalności cholewki. A mówiąc bardziej szczegółowo: w zasadzie jej braku. Jednakże znowu- mówimy tu o modelu przeznaczonym do biegania w terenie. A tu, wśród konkurencji i wśród porównywalnych modeli, dawno nie spotkałem się z tak solidną konstrukcją cholewki, która mimo braku specjalnie poświęconej temu membrany, pozostawałaby tak ciężka do przemoczenia. Dotyczyło to zarówno biegania w deszczu, jak i pomiędzy, a czasem i po kałużach.
A propos kałuż i podmokłego terenu właśnie- jednym z największych atutów tego modelu jest przyczepność. Agresywny bieżnik sprawdza się genialnie na zróżnicowanych terenach: czy to błoto, kamienie, czy ścieżki leśne– buty oferują pewność kroku, jakiej potrzebuje każdy biegacz trailowy. Ten aspekt Under Armour Charged Bandit Tr 3 Sp to zupełny top.
Trochę inną kwestią pozostaje wygoda. Oczywiście, rzecz jasna, iż jest to sprawa zupełnie subiektywna i odczucie to zawsze to jest kwestią indywidualną. W moim przypadku, osoby preferującej sztywne i płaskie modele, komfort biegania oceniam na naprawdę średni. Dość powiedzieć, iż na amortyzacji butów, czyli piance Charged, moje ponad dziewięćdziesiąt kilogramów wagi nie zrobiło wrażenia, czy to przy truchcie, czy przy sprintach- nie czułem nawet, żeby pianka się uginała pod naciskiem(!), czego, muszę przyznać, dawno nie zaznałem w obuwiu biegowym. Mimo wszystko choćby przy dystansach powyżej 10-15 km w tempie rozbiegania nie miałem żadnych odczuć typu pobolewające stawy, które mogłyby prowadzić do wniosku, iż amortyzacja zawodzi. Wprost przeciwnie: spełnia swoje zadanie w specyficznych, sztywnych warunkach.
A skoro już o tempo zahaczyliśmy- uważam, iż dzięki swoistej twardości, w Under Armour Charged Bandit TR 3 SP da się „depnąć”, bowiem przeradza się ona w dynamikę. Oczywiście, to również sprawa indywidualna, czym dla kogo jest owo depnięcie. Dla lżejszych i/lub zaawansowanych biegaczy but ważący ponad 300 gramów odpadnie w przedbiegach, jednakże uważam, iż mimo swoich gabarytów właśnie, model jest w stanie „nie przeszkadzać” chociażby przy rytmach, jak to często bywa z obuwiem w tym segmencie.
Dla kogo jest to but?
Myślę, iż klientami, którzy najbardziej docenią walory produktu od Under Armour będą:
Początkujący biegacze terenowi– buty będą dobrym wyborem dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z bieganiem w terenie i nie potrzebują jeszcze najbardziej zaawansowanego sprzętu.
Biegacze rekreacyjni– osoby, które biegają głównie rekreacyjnie i szukają butów na zróżnicowane trasy, ale nie startują w zawodach i nie wymagają najwyższego poziomu technologii biegowej. Tu również dodałbym osoby, które chciałyby „chodzić z kijkami” czy hikingu, czyli mniej swojsko brzmiącej górskiej wędrówki.
Średnio-zaawansowanych biegaczy, którzy preferują treningowo również umiarkowane trasy, takie jak lasy, polne drogi, czy ścieżki w parkach. Model rzecz jasna zapewnia wystarczającą amortyzację i przyczepność na takich nawierzchniach.
Jednakże na rynku mamy pełną gamę wyboru tego typu produktów. Dlaczego więc Charged Bandit TR 3 SP?
Stosunek jakości do ceny. Po przygodzie z modelem oraz mojej prywatnej jako-takiej znajomości rynku zarówno biegowego, jak i outdoorowego, uważam iż w tej cenie ciężko znaleźć obuwie o takiej jakości wykonania. Różnicą, na korzyść UA, może być choćby trzycyfrowa kwota!
W tej sprawie odsyłam Was na eobuwie.pl, a poniżej zostawiam dane techniczne.
- Rodzaj butów: buty do biegania w terenie (trail running)
- Cholewka: dodatkowe wzmocnienia w okolicy pięty i palców dla lepszej stabilizacji i trwałości
- Amortyzacja: pianka Charged Cushioning w podeszwie środkowej, zapewniająca sprężystą amortyzację i odbicie
- Podeszwa zewnętrzna: gumo o wysokiej odporności na ścieranie, agresywny bieżnik zapewniający przyczepność na nierównych i śliskich nawierzchniach
- Drop (spadek między piętą a palcami): 8 mm (średni drop, odpowiedni dla większości biegaczy)
- Waga: około 318 g (dla buta w rozmiarze 42)
- Przeznaczenie obuwia: dla biegaczy do treningów w tempie powyżej 5min/km, z szybszymi akcentami, jednak głównie rozbiegania i bieg ciągły.
- Teren: średnio trudne szlaki, polne drogi, leśne ścieżki, szutrowe trasy, sprawdza się na różnych nawierzchniach, ale nie jest przeznaczony do ekstremalnych, błotnistych lub górskich tras, zdecydowanie nie na asfalt.