U Grbicia nie ma na to szans. Gwiazda kadry: bardzo poprawnie politycznie

2 godzin temu
- To chyba już moje przekleństwo - przyznaje Jakub Kochanowski, opisując kłopoty zdrowotne, które były przyczyną jego nieobecności w pierwszych trzech meczach sezonu PGE Projektu Warszawa. W czwartym pierwsze dwa sety też obejrzał z boku, choć był już gotowy do gry. Ale nie zdziwiło go to. - Jaki to byłby sygnał dla drużyny? - pyta retorycznie gwiazdor reprezentacji Polski siatkarzy.
Przez pierwsze dwie partie czwartkowego meczu z Asseco Resovią Rzeszów Jakub Kochanowski robił to, co przez trzy poprzednie spotkania ligowe – dopingował żywiołowo kolegów z PGE Projektu Warszawa z kwadratu dla rezerwowych, podbiegał często z podpowiedziami i cieszył się entuzjastycznie po zdobywanych punktach. Przy stanie 0:2 w setach zaliczył wreszcie debiut w tym sezonie. I choć indywidualnie zaprezentował się bardzo dobrze, to żartobliwie stwierdza, iż nie wie, czy koledzy pozwolą mu zagrać też w kolejnym meczu.

REKLAMA







Zobacz wideo Asseco Resovia Rzeszów pokonała PGE Projekt Warszawa 3:0. Jakub Bucki ocenił spotkanie



Przekleństwo Kochanowskiego. Duża odpowiedzialność i dużo środków przeciwbólowych
Kochanowski zaraz po wejściu na parkiet przypomniał, dlaczego jest filarem każdej drużyny, w której występuje. Zdobył 5 punktów, notując stuprocentową skuteczność w ataku i dokładając do tego dwa bloki. Ale choćby jego dobra zmiana nie wystarczyła - Projekt, który każdy z trzech wcześniejszych meczów wygrał 3:0, teraz przegrał w takim samym wymiarze.
- Jak już zagrałem, to przegraliśmy, więc nie wiem, czy drużyna pozwoli mi zagrać w następnym spotkaniu - rzuca z uśmiechem wicemistrz olimpijski z Paryża i trzykrotny medalista mistrzostw świata.
Przez kilka dni miał kłopoty z kolanem, ale główną przyczyną jego ostatniej nieobecności były problemy z barkiem.



- To już jest chyba takie moje przekleństwo, bo od kilku lat raz na jakiś czas ten bark mi się odzywa. Ale - na szczęście - jest to wszystko pod kontrolą i nie ma co się tym przejmować. Po prostu raz na jakiś czas trzeba trochę odpocząć - relacjonuje zaliczany do ścisłej światowej czołówki środkowy.
Zapewnia przy tym, iż owa dolegliwość nie grozi koniecznością poddania się bardziej inwazyjnemu leczeniu.
- To zwykle przewlekłe stany zapalne. Rzeczy, które profesjonalnym sportowcom doskwierają praktycznie cały czas. Raz bardziej, raz mniej, ale generalnie z takimi rzeczami musimy się mierzyć i po prostu raz na jakiś czas to się skumuluje i wtedy trzeba zrobić kroczek w tył. Ja akurat musiałem zrobić go teraz, ale wygląda na to, iż mam to już chyba za sobą. Wymaga to trochę więcej odpoczynku i trochę więcej ćwiczeń w siłowni, ale tylko tego typu problemy to chyba każdy chciałby mieć - zaznacza 28-latek.
Podejrzewa, iż jego dolegliwość może być efektem intensywnego lata spędzonego na występach w drużynie narodowej.



- Bo odkąd wróciłem do pełnego treningu, to praktycznie od pierwszego dnia musiałem z czymś delikatnie walczyć. Dużo mnie kosztował ten ostatni sezon kadrowy - było bardzo intensywnie, bardzo dużo odpowiedzialności też próbowałem na siebie wziąć i z tego powodu też musiałem przyjąć bardzo dużo środków przeciwbólowych. Po prostu za to zapłaciłem teraz na początku sezonu klubowego. Ale i tak jestem szczęśliwy, iż nie musiałem za to płacić pod koniec sezonu kadrowego – podkreśla Kochanowski.
Na początku sierpnia wygrał z reprezentacją Ligę Narodów, a pod koniec września dołożył brąz MŚ. Pod nieobecność Mateusza Bieńka był najbardziej doświadczonym środkowym, a w pierwszej części sezonu dodatkowo chwilowo kapitanem. Zarówno w LN, jak i podczas mundialu trzymał wysoki poziom, co zaowocowało kolejnymi w jego przypadku nagrodami indywidualnymi (MVP turnieju finałowego LN i miejsce w Drużynie Marzeń MŚ).


Wyboista droga do sukcesu. "Bardzo bym się zdziwił, gdyby skończyli bez medalu"
Pełnowymiarowe treningi wznowił kilka dni temu, ale dopiero w środę poczuł się w pełni gotowy do gry. - I z tego też wynikło to, iż nie zacząłem spotkania z Resovią w szóstce. Bo jaki to byłby sygnał dla drużyny? Nie przegraliśmy wcześniej seta, ja wracam do zdrowia i nagle przestajemy ufać temu zestawieniu oraz od razu zmieniamy skład? Oczywiście, iż trener musiał dać szansę chłopakom, którzy do tej pory dominowali - tłumaczy zawodnik brązowego medalisty mistrzostw Polski.
Czwartkowy pojedynek z Resovią zapowiadał się jako hit – zmierzyły się dwie z trzech drużyn, które po trzech kolejkach PlusLigi pozostawały niepokonane. I choć wcześniej w znacznie bardziej efektownym stylu swoje spotkania wygrywał Projekt, to tym razem – mimo walki – nie zdołał we własnej hali zapisać na swoim koncie choćby seta.



- Żaden wstyd potknąć się z taką drużyną jak Resovia. Przez cały mecz mieliśmy trochę szans, które mogliśmy wykorzystać, ale nie spodziewałbym się, byśmy mieli grać perfekcyjnie cały czas, od początku aż do końca sezonu. Ta droga do sukcesu musi być wyboista i mam nadzieję, iż ta nasza wyboista droga, która teraz przyniosła nam porażkę, to jest właśnie droga w dobrym kierunku – zaznacza kadrowicz.
W przeszłości występował przez trzy lata w Resovii, która od dawna sporo inwestuje przy transferach i w związku z tym stale jest typowana do medalu w lidze. Ale przeważnie kończyło się w ostatnich latach sporym rozczarowaniem. Teraz rzeszowianie dokonali kolejnych wzmocnień i mają imponującą ławkę rezerwowych.
- Na razie wyglądają super i naprawdę ciężko się przeciwko nim teraz grało. Tyle tak naprawdę mogę w tej chwili powiedzieć, bo zagraliśmy dopiero po cztery spotkania. W Rzeszowie presja zawsze była wielka i na pewno nie jest mniejsza w tym sezonie po tych kolejnych wzmocnieniach. Na pewno będą niebezpieczni. Bardzo bym się zdziwił, gdyby skończyli ten sezon poza strefą medalową. Ale tak naprawdę to, kto zdobędzie mistrzostwo Polski, to kwestia kilku szczegółów w meczu, a tych spotkań w fazie play-off wcale za dużo nie ma. Myślę, iż wszystkie drużyny, które pretendują do mistrzostwa Polski będą na bardzo zbliżonym poziomie - analizuje Kochanowski.


Wystarczyło wspomnieć o Grbiciu. "Bardzo poprawnie politycznie to ujęłaś"
Do Projektu przeniósł się rok temu, a teraz nową postacią jest tam m.in. Tommi Tiilikainen. Fiński trener stawia na widowiskową siatkówkę, w której pełno jest niestandardowych zagrań. Pytam Kochanowskiego, jak jemu się podoba takie szalone granie, które – żartobliwie mówiąc – jest lekkim przeciwieństwem stylu reprezentacji Polski pod okiem Nikoli Grbicia. Od razu się uśmiecha.



- Lekkim? Myślę, iż bardzo poprawnie politycznie to ujęłaś. Bardzo dobrze się czuję w takim stylu. Na pewno jest na treningu bardzo dużo dobrej energii, uśmiechu, czasami choćby takich wariactw, które nie mają prawa się udać, a się udają. Generalnie przyzwyczajamy się do wszechobecnego chaosu, który jest częścią siatkówki po prostu. Bo akcje nie idą jak po sznurku, tylko zawsze coś tam trochę innego się wydarzy, do czego trzeba się dostosować. I ten styl ma nas do tego przygotować. Szukamy sposobu, by zdobyć przewagę nad przeciwnikiem i myślę, iż jesteśmy na dobrej drodze, by ten sposób znaleźć – opisuje 28-latek.
Gdy wspominam o zaskakujących akcjach z wcześniejszych meczów, gdy wybijający się w powietrze z drugiej linii przyjmujący Bartosz Bednorz zamiast zaatakować rozgrywał na skrzydło, to Kochanowski żartuje, iż to jest nuda. Jakim nietypowym zagraniem on ma zamiar zachwycić kibiców?
- Nie będę zdradzał, bo przeciwnicy słuchają. Ale może kiedyś uda się coś na boisku namieszać, żeby kibice i koledzy z boiska się trochę pocieszyli – deklaruje mistrz Europy 2023.
Na jego lewej ręce przed powrotem do klubu pojawiło się sporo nowych tatuaży, które prezentował już przy okazji meczów m.in. ratownikom medycznym i obecnym w roli widzów Michałowi Kubiakowi, Andrzejowi Wronie i Jakubowi Kowalczykowi, czyli byłym kolegom z kadry i klubu.



- Mam trochę nowych "dziarek" i trochę pewnie jeszcze dołożę. Pewnie nie w okresie ligowym, bo mamy na to mało czasu, ale myślę, iż na tym się nie skończy – zapowiada Kochanowski, który pierwszy tatuaż zrobił sobie jako 16-latek (kruka na żebrach).
Kolejny mecz, prawdopodobnie już z nim w podstawowym składzie, Projekt zagra we wtorek. Zmierzy się na wyjeździe z Barkomem Każany Lwów.
Idź do oryginalnego materiału