W plebiscycie Sport.pl wybieramy Moment Roku 2024 w polskim sporcie. Głosowanie na jedno z dziesięciu nominowanych przez nas wydarzeń - w sondażu pod tym tekstem. Ogłoszenie wyników - 31 grudnia.
REKLAMA
To ich sukces okazał się Momentem Roku 2023. To wy, czytelnicy Sport.pl, wybraliście nim złoto mistrzostw Europy. Ale jak każdy dobry serial, tak i ten o polskich siatkarzach, musi mieć kolejny sezon. A w nim Polacy dorzucili odcinek, który trudno przebić. Netflix zrobiłby z niego hit.
Zobacz wideo Fornal ujawnia: Moglibyśmy się bić! To było prosto z serca
Słowa Fornala stały się symbolem zwycięstwa Polaków. Zrobiły furorę
- Dawać, k***a, nap*******y się z nimi, k***a! - krzyczał Tomasz Fornal. Było 1:2 i 18:20 dla Amerykanów w olimpijskim półfinale w Paryżu, właśnie kończyła się przerwa, o którą poprosił trener Polaków, Nikola Grbić. A to, co wygłosił rozemocjonowany i nakręcony Fornal, usłyszeli wszyscy śledzący transmisję.
Jego słowa zostały zarejestrowane przez jeden z mikrofonów i trafiły do międzynarodowego przekazu. Od razu zrobiły furorę, były cytowane w mediach społecznościowych i obiegły cały kraj. Wtedy to się jednak nie liczyło.
Te siedem słów miało pomóc drużynie. Fornal chciał nią potrząsnąć, zmotywować zespół. Jako ten, który już wcześniej ciągnął go za sobą. To on dyskutował z rywalami, robił miny i wykłócał się z sędziami. Ale też poklepywał kolegów, najgłośniej cieszył się po zdobytych punktach i żył meczem jak nikt inny. Tym zdaniem dał upust emocjom, które dusiły się w polskiej drużynie od początku turnieju w Paryżu. Dzięki nim zeszło z nas powietrze, ulotniła się zła presja.
To były ostatnie chwile, żeby odwrócić losy meczu z USA i przedłużyć go o tie-breaka. W innym wypadku pozostałaby gra o brąz. Polacy zagrali jednak tak, jak kazał im Fornal - do ostatniej piłki, na noże, walcząc z Amerykanami. Inaczej nie dało się tego wygrać. Nie było miejsca na efektowną siatkówkę. Liczyło się to, żeby przepchnąć mecz i nie dać się wtrącić do meczu o trzecie miejsce. I Polakom się to udało.
A na końcu było tak: 14:13, czwarta piłka meczowa dla Polaków. Gdy Wilfredo Leon potężnym atakiem obił ręce blokujących Amerykanów, a piłka wyszła na aut, hala w Paryżu się zatrzęsła. Część polskich zawodników złapała się za głowy i biegała wokół band, część chodziła z rozłożonymi rękami, napawając się momentem, jeszcze inni się ściskali. A Fornal uklęknął, złożył ręce i spojrzał w górę. Po chwili położył się na boisku, przytulony przez Aleksandra Śliwkę. I tak leżał jeszcze dłuższą chwilę, chyba przez cały czas nie wierząc, iż to naprawdę się wydarzyło. Miał najspokojniejszą reakcję na najbardziej szalony mecz w swoim życiu. To jedynie podkreśla, ile energii dał z siebie wcześniej.
Fornala w roli motywatora chciał choćby Tusk. "Nowy gest Kozakiewicza"
Fornal sam nie zdawał sobie sprawy z tego, ile jego słowa będą znaczyć po meczu. To, iż trafiły do transmisji, a kibice gwałtownie zaczęli je cytować i zamieszczać nagrania w internecie, sprawiło, iż urosły do rangi symbolu. Wielu, jeżeli spyta się ich o igrzyska i półfinał Polaków, wskaże, iż pamięta właśnie tę chwilę. Dziennikarz Sport.pl Michał Kiedrowski zasugerował nawet, iż mogłyby być one "nowym gestem Kozakiewicza". A po powrocie z igrzysk Fornala-motywatora docenił choćby premier Donald Tusk, który mówił, iż "potrzebuje go na Radzie Ministrów" właśnie w takiej roli.
W rozmowie dla Eurosportu chwilę po meczu w hali Fornalowi wszystko cytował Kacper Merk. - Twoja przemowa na tym czasie w czwartym secie to już przeszła do historii. Nie dość, iż jesteś medalistą olimpijskim, to masz już miliony wyświetleń na wszystkich mediach społecznościowych. Czy da się to przedstawić w grzeczniejszych słowach, bo jednak jesteśmy na żywo w telewizji? - pytał dziennikarz. A reakcja Fornala wskazywała, iż jeszcze nie wiedział, co narobił. - A co powiedziałem, bo już nie pamiętam? - dopytywał. - Że musicie się z nimi bić. - tłumaczył Merk. - Nap*******ć, tak? - wypalił siatkarz. - No tak powiedziałem. Trzeba było coś ruszyć i to zadziałało. o ile mam być w finale i może mnie dwóch czy trzech z Ameryki nie lubić, to mi to nie przeszkadza - stwierdził Fornal.
Gdyby nie to, iż słowa padły w takim momencie i były słyszalne w transmisji, nie byłyby niczym szczególnym. Takie sformułowania podczas meczu przecież padają, czasem jest ich więcej i trzeba by wypikać całe zdania. - Na mnie to nie robi wrażenia, bo my czasami mówimy jeszcze gorsze słowa. Tu po prostu był mikrofon i usłyszeliście coś, co dla nas jest normalne - mówił dziennikarzowi Sport.pl Łukaszowi Jachimiakowi Wilfredo Leon. I dodał inne spojrzenie na to, co mówił Fornal: - Super, iż ogólnie ludzie się z tego cieszą, ale nie wiem, czy to jest dobre, żeby się dzieciaki uczyły takich słów. Lepiej jest, gdy my sobie tych słów używamy, a nikt nie słucha. A używamy ich, bo jesteśmy waleczni.
I faktycznie - w przypadku przemowy Fornala najbardziej liczył się kontekst i moment, w którym siatkarz się "odpalił". Forma to tylko dodatek, choć w przypadku sportowej szatni potrzebny i dostosowany do tamtej chwili. - Trudne momenty wymagają emocjonalnych reakcji. To było dokładnie to, czego zespół w tamtym momencie potrzebował. Nie chodzi tylko o słowa, ale też to, w jaki sposób prezentował się w tych chwilach na boisku i jak to wpłynęło na mecz - mówił nam wówczas trener i analityk siatkarski Mark Lebedew.
Fornal "został superbohaterem". Tak odmienił swój wizerunek w kadrze
Przemowa to jedno, ale drugie to gra. Fornal był jednym z najważniejszych ogniw Polaków na boisku. I nie oddają tego statystyki, bo zdobył 14 punktów, a to przecież o dziewięć mniej niż najlepszy tego dnia Leon. Agnieszka Niedziałek ze Sport.pl pisała jednak po meczu z Paryża, iż to Fornal "został superbohaterem".
"Kadrowy śmieszek w będącym wielkim dreszczowcem półfinale z USA rewelacyjną grą starł uśmiechy z twarzy rywali, a dziennikarzy podrywał z miejsc na paryskiej trybunie prasowej" - opisywała korespondentka naszego portalu na tegorocznych igrzyskach. I wspominała, iż mógł być nie superbohaterem, a bohaterem tragicznym - w końcu w meczu z Egiptem skręcił kostkę i do dłuższej gry na boisko wrócił dopiero w ćwierćfinale ze Słowenią. - Dużo myśli się pojawiało podczas tego wszystkiego. Dlatego fajna jest teraz ta ulga. Fajnie, iż pomogłem drużynie, iż dałem coś pozytywnego - mówił Fornal przed półfinałem z USA. Jeszcze nie wiedział, co będzie w nim wyczyniał.
Do tej pory Fornal nie zawsze pełnił w kadrze tak istotną rolę. Dopiero w tym roku stał się jednym z podstawowych graczy. Wcześniej, choć zachwycał w PlusLidze i gdy dostawał szanse od Nikoli Grbicia, to częściej bywał rezerwowym. Serb często widział go w roli jokera.
Sporo dyskusji o Fornalu pojawiło się podczas ostatnich mistrzostw świata, gdy dawał świetne zmiany za Śliwkę, ale Grbić nie widział go na boisku od pierwszej piłki. Wtedy opłaciło się zaufać Śliwce, ale Fornal aż zbyt często w takich sytuacjach był w roli tego odstawianego na bok.
W Paryżu już błyszczał, prowadził Polaków zadziornością i charakterem. To z pewnością wyrabiało się u niego przez lata i teraz pokazywał na boisku już całego siebie z pełną gamą emocji. Rola tego, który lubi pożartować i świetnie rozumie się z kolegami z kadry, podbudowała wspólne zaufanie. I to dlatego nie tylko Fornal pociągnął za sobą Polaków, ale też Polacy poszli za nim. Niemalże w ogień.
Jakby ktoś wziął laleczki voodoo
Scenariusz i ciężar meczu z USA trudno będzie pobić. Nie dość, iż Polacy przystępowali do spotkania bez Mateusza Bieńka, który w meczu ze Słowenią doznał urazu stopy, to trudno nazwać to, co z ich zdrowiem działo się w trakcie samego półfinału. To wyglądało, jakby ktoś miał ich laleczki voodoo i każdego, jednego za drugim, nakłuwał, ściągając na niego pecha.
Najpierw na boisko w trzecim secie padł Paweł Zatorski. Nasz libero doznał urazu barku, gdy zderzył się z Marcinem Januszem i przez dwie minuty nie mógł się podnieść z parkietu. Wrócił do gry, ale wiadomo było, iż walczy z bólem i jest na lekach. Później w wywiadzie z TVP Sport to, co wtedy czuł, nazwał "najgorszym bólem, z jakim miał do czynienia w życiu".
Ale to nie był koniec problemów. Na początku czwartej partii boisko opuścił podstawowy rozgrywający kadry Janusz. Ból pleców nie pozwolił mu dokończyć spotkania. W takiej sytuacji niejeden zespół by się już nie pozbierał.
Ale Polacy byli nie do złamania. Janusza w świetny sposób zastąpił Grzegorz Łomacz, tak często niedoceniany i zawsze w roli drugiego zawodnika na swojej pozycji. Zatorski heroicznie pozostał na boisku i dograł spotkanie.
Na szczęście na koniec każdy z nich mógł się cieszyć awansem do olimpijskiego finału. Cóż, może historyczne wyniki trzeba osiągać właśnie w historyczny sposób. Choć siatkarscy bogowie tu chyba jednak przesadzili, serwując Polakom choćby zbyt wielkie emocje. Bo to, iż Biało-Czerwoni potrzebowali aż czterech piłek meczowych, żeby zakończyć tie-breaka, to nie była łatwa sytuacja dla naszych serc. Ważne, iż zakończyła się wystrzałem euforii Polaków i olimpijskim medalem, pierwszym po tak długiej przerwie.
Grbić: "Gdybyśmy przegrali z Amerykanami, do Polski wrócilibyśmy bez medalu"
Finał z Francją, grany już po wszystkich zdrowotnych przebojach sprzed kilkudziesięciu godzin, nie wyszedł. Ale dziś cieszymy się ze srebrnego medalu z Paryża jakby był złoty. A mógłby być i wysadzany diamentami. Za przełamanie w olimpijskich ćwierćfinałach po pięciu nieudanych próbach. Za przejście od drużyny przegrywającej z Włochami do wyrywającej finał z rąk Amerykanom w kilka dni, w tym samym turnieju. W końcu: za kolejny medal na wielkiej imprezie z rzędu.
Bez tego zwycięstwa Polacy mogliby w Paryżu niczego nie zdobyć. - Mam wrażenie, iż gdybyśmy przegrali półfinał z Amerykanami, do Polski wrócilibyśmy bez olimpijskiego medalu - powiedział niedawno w wywiadzie dla "Strefy Siatkówki" Grbić.
Czy to najważniejsza chwila 2024 r. w polskim sporcie? Sportowo i historycznie każdy ma swojego faworyta, wszystkie dziesięć chwil oceni inaczej i wskaże inny Moment Roku. jeżeli kochacie emocje, trudno będzie jednak wybrać coś innego.