Ostatnie miesiące były trudne dla Bianki Andreescu. Dopiero w kwietniu rozpoczęła sezon, co było spowodowane nie tylko kontuzją pleców, ale i operacją wyrostka robaczkowego. Spadła znacząco w rankingu WTA - w tej chwili plasuje się na 147. lokacie. Przez to nie miała zagwarantowanego miejsca w głównej drabince Wimbledonu i o wielkoszlemowy turniej musiała walczyć w kwalifikacjach. Pierwszy mecz wygrała. Bez większych kłopotów uporała się z Laurą Pigossi. Ba, oddała jej tylko trzy gemy. O wiele większe trudności miała na kolejnym etapie kwalifikacji.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy
Trudny pierwszy set Andreescu. O wszystkim zadecydował tie-break
W środę Andreescu mierzyła się z rodaczką Carson Branstine. I nie ulegało wątpliwości, iż mistrzyni US Open z 2019 roku będzie faworytką. Tym bardziej iż rywalka była o 50 miejsc notowania niżej w rankingu. Mecz od początku był jednak mocno wyrównany. Większą inicjatywę wykazywała bardziej utytułowana tenisistka. Miała okazję do przełamania Branstine zarówno w trzecim, jak i siódmym gemie. Szansy nie wykorzystała. Zrobiła to dopiero przy kolejnym gemie serwisowym rodaczki. Ale co z tego, skoro za chwilę Branstine odgryzła się Andreescu (5:5). I finalnie doszło do tie-breaka, a w nim dość niespodziewanie silniejsza była właśnie 197. zawodniczka świata (7-3).
Andreescu wróciła do gry, ale w trzecim secie przeżyła koszmar. Kanadyjka wylatuje z Wimbledonu
Niewykorzystanego okazje zemściły się na Andreescu. Miała wszystko w rękach, by zdecydowanie wcześniej zamknąć ten set, a finalnie musiała uznać wyższość przeciwniczki. I druga partia również nie przebiegała po myśli mistrzyni US Open z 2019. Przynajmniej jej początkowa faza. Już w piątym gemie dała się przełamać, a po chwili Branstine prowadziła 4:2. Andreescu wyszła jednak z opresji. Pokazała charakter i wolę walki, wygrywając cztery kolejne odsłony seta (6:4). Tym samym doprowadziła do wyrównania.
Zobacz też: Jednoznaczne komentarze ekspertów po tym, co zrobiła Świątek.
O losach awansu do finału kwalifikacji zadecydowała trzecia partia. I wydawało się, iż nakręcona Andreescu pójdzie za ciosem. A jednak! Rywalka całkowicie wybiła ją z rytmu. Wyżej notowana zawodniczka popełniała sporo błędów, nie funkcjonował również jej return. To niweczyło próby zatrzymania rozpędzonej Branstine. Efekt? Andreescu urwała przeciwniczce tylko gem i po 28 minutach było po sprawie. To Branstine zagra w finale kwalifikacji do Wimbledonu! Mecz trwał łącznie dwie godziny i osiem minut. "Bibi nie dotarła choćby do ostatniej rundy w kwalifikacjach do Rolanda Garrosa i Wimbledonu. Smutno to widzieć..." - pisał Jose Morgado na X.
Carson Branstine - Bianca Andreescu 7:6(3), 4:6, 6:1