W meczu o tytuł mistrza US Open spotkali się dwaj bezsprzecznie najlepsi w tej chwili tenisiści, Carlos Alcaraz i Jannik Sinner. Hiszpan zwyciężył 3:1 w setach, jednak telewidzów mogło dziwić to, iż przez pierwsze dwie partie trybuny Arthur Ashe Stadium świeciły pustkami. Wszystko to było spowodowane wizytą na meczu Donalda Trumpa, z powodu której Secret Service zarządziła specjalne środki ostrożności. Ścieżki dojścia na korty dla zwykłych fanów były poprowadzone inaczej, zaś kontrole bezpieczeństwa przy bramkach trwały o wiele dłużej. Dlatego wielu fanów dopiero po połowie spotkania zajęło swoje krzesełka.
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki "boiskowym" synem Urbana? "Miałem z nim wyjątkową relację w Legii"
Media grzmią po organizacyjnym blamażu. Domagają się zwrotu pieniędzy za bilety
Przez wizytę Trumpa finał US Open z pewnością zyskał na rozgłosie. Pytanie tylko, czy jest to rozgłos, na którym zależało organizatorom? Amerykańskie Stowarzyszenie Tenisowe (USTA) zebrało ogromne cięgi za to, jak fatalnie przeprowadzono jeden z najważniejszych meczów w sezonie. Doszło choćby do tego, iż wielu fanów domaga się zwrotu kosztów poniesionych za bilety. A te nie były tanie. Cena za wejściówki zaczynała się od 761 dolarów za najbardziej odległe miejsca, do 12 tysięcy dolarów za miejscówki przy samym korcie.
Do zwrotu za bilety nawołuje także portal tennisuptodate.com. "Wszyscy wiedzą, iż urzędujący prezydent nie wślizguje się po cichu na duże wydarzenie sportowe. Kolumny samochodów, magnetometry, protokoły Secret Service, przekierowanie ruchu pieszych i pojazdów – to nie są niespodzianki. To koszty wstępu. Amerykańskie Stowarzyszenie Tenisowe, które organizuje US Open, o tym wiedziało. Powinno było albo odmówić obecności Trumpa, albo opracować plan, który chroniłby kibiców. Zamiast tego nie zrobiło ani jednego, ani drugiego. W rezultacie powstał chaos" - czytamy na portalu.
Będący autorem artykułu Aron Solomon apeluje: "USTA stoi teraz przed prostym wyborem. Może udawać, iż wszystko wymknęło się spod jej kontroli i liczyć na to, iż cykl medialny potoczy się dalej, albo może wziąć odpowiedzialność i zwrócić pieniądze każdemu, kto o to poprosi. Ta druga opcja jest jedyną sprawiedliwą drogą. Każdy kibic, który zażąda zwrotu pieniędzy, powinien otrzymać zwrot równy wartości nominalnej biletu, niezależnie od tego, gdzie go kupił. Niezależnie od tego, czy ktoś zapłacił w oficjalnej kasie biletowej, na StubHubie, czy u konika na rogu ulicy, gdyż pierwotnym sprzedawcą była USTA. To USTA poniosła porażkę. To oni zaprosili zamieszanie. Nie zaplanowali nieuniknionych konsekwencji. To oni muszą naprawić szkody wyrządzone fanom".
Solomon swoją opinię argumentuje faktem, iż zwroty za bilety są w świecie sportu powszechną praktyką gdy wydarzenia sportowe są przekładane lub nie dochodzą do skutku. Jego zdaniem, o takim przypadku można mówić w finale US Open, gdyż fani nie ze swojej winy stracili dwa sety meczu. Ponadto organizacyjny blamaż godzi w markę turnieju, który zawsze szczycił się tym, iż jest zawodami dla zwykłych ludzi. Tymczasem ci ucierpieli, kiedy organizatorzy ponad ich dobro wybrali możliwość ogrzania się w blasku najbardziej rozpoznawalnego polityka na świecie.
"Jeśli kibice uważają, iż ich doświadczenie jest ważniejsze od politycznego spektaklu czy dostępu VIP, dwa razy się zastanowią, zanim ponownie zainwestują w bilety" - twierdzi tennisuptodate.com.