Trener Szeremety nie wytrzymał. Żona dyrektora TVP Sport wkroczyła do akcji

12 godzin temu
Zdjęcie: screen: youtube.com/@plejada, Sport.pl


Zapowiadała, iż przebije Igę Świątek i przebiła! Na kortach Rolanda Garrosa tańczyła w ringu z taką pewnością siebie i lekkością, jakby zawsze przynależała do wielkiego świata. A przecież na paryskich igrzyskach Julia Szeremeta dopiero temu światu się przedstawiła. A gdy chwilę wcześniej przedstawiała się nam, Polakom, to w brzydkiej hali na obrzeżach Paryża jej trener aż się rozpłakał. To bezsprzecznie był jeden z Momentów Roku 2024 w polskim sporcie.
W plebiscycie Sport.pl wybieramy Moment Roku 2024 w polskim sporcie. Głosowanie na jedno z dziesięciu nominowanych przez nas wydarzeń - w sondażu pod tym tekstem. Ogłoszenie wyników - 31 grudnia.


REKLAMA


Zobacz wideo Ile Julia Szeremeta zarobiła za srebrny medal? "Nie liczyłam jeszcze"


- Czy myślisz, iż Ayoub wygra? Nie znasz go? Naprawdę? – pytał rozczarowany dziennikarz z Hiszpanii. – U nas wszyscy liczą na jego złoto! – dodawał reporter jadący na słynne korty Roland Garros, żeby zrelacjonować występ Ayouba Kadfy. Bohater hiszpańskiego boksu przegrał finał kategorii superciężkiej z Uzbekiem Bahodirem Jalolovem tak samo wyraźnie, jak swój finał przegrała Julia Szeremeta. Ale Polka wygrała więcej niż olimpijskie złoto.
Do tego momentu naszej 20-latki nie było na wielkiej scenie, a teraz już jest. Tanecznym krokiem w paryskich ringach dotarła do finału, a wdziękiem i determinacją przebiła się do grona gwiazd polskiego sportu. Podczas igrzysk było o niej głośno na całym świecie – nie tylko dlatego, iż walczyła z rywalką, wokół której z każdym dniem narastało coraz więcej kontrowersyjnych opinii i o której przybywało okrutnych wypowiedzi.


Pająk, ośmiornica – to delikatne określenia rywalki Szeremety
Dwóm pięściarkom podczas igrzysk część światowej publiki po prostu odmawiała prawa do walk z innymi kobietami. W oparciu o niejasne testy płci przeprowadzone w przedziwnych okolicznościach kibice kwestionowali kobiecość Imane Khelif i Lin Yu-ting, czyli finałowej rywalki Szeremety. – Napisz, iż Julka nie ma szans! Ona walczy z pająkiem, z ośmiornicą, no popatrz na ten zasięg! Napisz, iż dla nas Julka i tak jest najlepsza, iż ma złoto - prosiła mnie małżonka Jakuba Kwiatkowskiego, dyrektora TVP Sport. Na trybunie medialnej Court Philippe Chatrier Kwiatkowski i Agata Załęcka siedzieli rząd za mną. To odległość zasięgu ramion postaci choćby jeszcze bardziej filigranowej niż walcząca w kategorii do 57 kg Szeremeta. Ale Załęcka nie wyprowadzała prostych w moje ramię. Ograniczała się do dawania mi rad, jakby była sekundantką. A Kwiatkowski przeżywał wszystko w milczeniu.
Załęcka to aktorka, która czuje sport. Sama uprawia ekstremalną odmianę nurkowania – na jednym wdechu potrafi zejść pod wodą na głębokość 90 metrów. W trakcie finałowej walki Szeremety na jednym wdechu wyrzucała z siebie ochy i achy, gdy nasza Julka odważnie próbowała skracać dystans i dostawać się między macki rywalki-ośmiornicy, żeby zadawać jej ciosy. W emocjach Załęckiej nie było złości – to trzeba podkreślić. To nie były ataki na Tajwankę. Słychać było zrozumienie, jak trudną misję ma Polka w ringu. I podziw dla walecznego serca naszej pierwszej olimpijskiej medalistki w boksie od 1992 roku, gdy brąz w Barcelonie zdobywał Wojciech Bartnik.


To nie spełnienie. To dopiero początek
Na taki medal czekaliśmy 32 lata i się doczekaliśmy. Ale nikt nie mówi o spełnieniu. Szeremeta i jej trener powtarzali w Paryżu od początku, iż celem jest złoto. Nie zrealizowali go tam, spróbują w 2028 roku w Los Angeles. Oni oboje mają pasję, to ich łączy. I wiarę, iż Szeremeta to największa gwiazda boksu kobiet. Bez podziału na kategorie.
Finały i półfinały w boksie na paryskich igrzyskach toczyły się na kortach Rolanda Garrosa. Pięściarze zajęli ten piękny kompleks zaraz po tym, jak swoje rozgrywki na igrzyskach skończyli tenisiści. Szeremeta czuła się tam, jakby w takim miejscu się urodziła. Zapowiadała, iż przebije Igę Świątek (zdobyła olimpijski brąz), i przebiła. Ale tak naprawdę to nie jej występy na historycznej arenie tenisowej były najważniejsze. Rzecz jeszcze ważniejsza wydarzyła się kilka dni wcześniej w brzydkiej hali Parc des expositions de Paris-Nord Villepinte na obrzeżach Paryża.


Tam grupa polskich dziennikarzy zjechała na ćwierćfinały, w których walczyły Szeremeta i Elżbieta Wójcik. Szkoda, iż walk dających medal (w boksie zapewnione medale mają wszyscy półfinaliści, bo nie ma pojedynków o trzecie miejsca, tylko są dwa brązowe krążki) nie wygrały obie, ale po kontrowersyjnym werdykcie w walce Wójcik i bezdyskusyjnym zwycięstwie Szeremety i tak przeżywaliśmy chwile może najbardziej wzruszające podczas całych igrzysk. Trener Tomasz Dylak rozmawiając z nami wyjął telefon, pokazywał nam zdjęcia i z trudem opowiadał, kogo przedstawiają. Płakał jak dziecko. Albo raczej jak prawdziwy mężczyzna, który nie wstydzi się okazać wzruszenia. Mówił, iż jego tata tego medalu nie doczekał, ale wierzył, iż syn którąś z zawodniczek do olimpijskiego podium doprowadzi. Pokazywał nam też Papę Stamma, legendarnego trenera, którego pięściarze przez kilkadziesiąt lat przywozili z igrzysk worki medali, a bywało, iż potrafili skosić trzech wielkich rywali i trzy złota w ciągu zaledwie jednej godziny.
Dylak zapewnia, iż srebro Szeremety to początek, a nie wyjątek. Niedawno widziałem się z nim na Gali Olimpijskiej i refleksję mam taką, iż Julkę prowadzi w nowej, medialnej rzeczywistości nie gorzej niż w ringu. Zapewnia, iż jej liczne obecności w popularnych programach nie dzieją się kosztem sportu, iż on ma wszystko pod kontrolą, i już zaprasza na marcowe mistrzostwa świata do Belgradu. Tam Julka ma być liderką kadry, za nią po medale mają pójść nasze następne pięściarki. A to, co przetrenują tam i w kolejnych latach, ma dać nam najwięcej euforii na następnych igrzyskach - tych rozgrywanych w 2028 roku w fabryce snów z Hollywood.
Idź do oryginalnego materiału